Wściekły
Olli jednym, gwałtownym ruchem odwrócił zakapturzoną postać w swoją stronę. W
tej chwili nie panował nad sobą, bo złość jaką odczuwał popychała go do
rękoczynów. Znany był z wybuchowego charakteru, zwłaszcza jeśli chodziło o atak
na jego własną osobę i w wielu chwilach
gniewu ciężko było mu wstrzymać pięść, która aż rwała się do uderzenia. Tak jak
i teraz, dłoń już niemal sunęła w stronę osoby, którą złapał w kleszcze.
Mimowolnie jednak, mocno zaciśnięta w pięść i gotowa do działania zatrzymała się w powietrzu, kiedy poznał
oblicze swego dręczyciela. Nie był przygotowany na to co zobaczył. Znieruchomiał
na moment i zaskoczony wpatrywał się w postać przed sobą. Raczej spodziewał się
groźnego bandyty, rosłego, wściekłego człowieka gotowego go zaatakować, przed
którym przyjdzie mu bronić się siłą. Mimo wszystko takie zestawienie byłoby
zdecydowanie łatwiejsze niż to, z którym przyszło mu się zmierzyć. Na pewno nie
chciał zobaczyć twarzy dziecka.
Tak, niewątpliwie to było jeszcze
dziecko chociaż mocne rysy twarzy zdradzały wejście w okres młodzieńczego buntu
wobec całego świata. Ów buntownik o dość niepozornej posturze nastolatka, ale
dużej sile fizycznej wciąż próbował wyrwać się Olliemu. Z pewnością liczył na
jakąś drobną chwilę nieuwagi z jego strony, sekundowe rozluźnienie uścisku by
uciec i spokojnie dotrzeć do swojej bezpiecznej kryjówki. Mimo hardego,
nieugiętego spojrzenia chłopaka, który wydawał się w ogóle nie odczuwać skruchy
za to co robił, gdzieś w kącikach zielonych oczu można było dostrzec
przerażenie. Z pewnością nie tak wyobrażał sobie ten poranek, nie był
przygotowany na takie zaskoczenie. Złapanie na gorącym uczynku było najgorszym
co mogło go spotkać, bo nawet jeśli miał świadomość, że do takiego spotkania
kiedyś i tak by doszło, to z pewnością nie spodziewał się nienawiści z jaką
patrzył na niego dużo silniejszy i starszy chłopak. Ale czy można się było mu
dziwić? Przecież taki sam strach jak on teraz, wielokrotnie odczuwał Olli, za
każdym razem, gdy w dłoniach trzymał kopertę.
Olli próbował zebrać myśli,
zaskoczony tożsamością swego prześladowcy nie wiedział czy zawiadomić policję
czy może własnoręcznie wymierzyć mu karę, a może zawiadomić jego rodziców,
którzy odpowiednio ukarzą go za jego wybryki. Był gotowy do siłowego
załatwienia sprawy, ale wobec zlęknionego wzroku swego towarzysza musiał
skapitulować. Nawet jeśli chciał sprać go na kwaśne jabłko, to przecież nie
mógł pobić nieletniego, to kłóciłoby się nawet z jego zasadami. Przez moment
zastanawiał się jakim trzeba być człowiekiem, aby posunąć się do takiej formy
zastraszenia. On w młodości także zawodził się na swoich sportowych idolach, wielu
z nich odbiegało od idealnego wyobrażenia o gwiazdach sportu, jakie sam
wypracował. Niejeden miał sporo na sumieniu jeśli chodzi o kwestie sportowe, ale
nigdy nie przyszłoby mu do głowy, aby któregokolwiek nękać anonimami. Tym
bardziej dołował się tą świadomością, że teraźniejsze pojęcie kibica, fana oznacza już kogoś zupełnie
innego niż dawniej. I gdyby nie Happonen, który pojawił się obok nich, z
pewnością w końcu wyładowałby na chłopaku swój gniew. To jednak był dobry
pomysł z jego strony, aby poprosić Janne o pomoc. Czuł, że tylko jemu mógł
zaufać na tyle, by wyjawić swoje problemy. Zaufanie nie było jedynym kryterium,
dla którego to właśnie jego poprosił o pomoc. Starszy z Finów miał podobną do
niego sylwetkę, więc dzięki temu mógł z łatwością udawać, że to on wybiera się
na poranny jogging, podczas gdy Olli pozostał w domu obserwując okolice i
czekając na pojawienie się dręczyciela. Jakiś czas temu zaobserwował zależność
pomiędzy pojawianiem się listów, a jego porannym bieganiem. Tak więc
dzisiejszego ranka wystarczyło cierpliwie czekać i mieć nadzieje, że jego
teoria się sprawdzi. Doczekał się owszem, ale nie sądził że okaże się nim taki
wyrostek.
- Doigrałeś
się, gówniarzu! Dzwoń na policję – nakazał przyjacielowi.
Bezczelny uśmieszek ozdobił
pryszczatą twarz chłopaka. Widać było, że słowo policja w ogóle na niego nie
działało. Wciąż wydawał się być rozbawiony całą tą sytuacją. Olli pomyślał
wtedy, że chłopak jest zupełnie zdemoralizowany skoro nie robiło to na nim
żadnego wrażenia. - Policja dostanie wszystkie anonimy, które mi przesyłałeś.
Co do jednego – szarpnął nim mocniej.
Mięsień na
jego twarzy drgnął nerwowo, kiedy przekonał się, że ten nie żartował.
- Ja miałem
je tylko dostarczać…- zaczął, a Fin zastygł z komórką w dłoni oczekując
dalszych wyjaśnień.
Pięć minut później, zamaszystym
krokiem pokonywał kolejne centymetry jakie dzieliły go od swojego prawdziwego
prześladowcy. Słowa, jakie usłyszał od chłopaka bardzo nim wstrząsnęły, zresztą
podobnie jak stojącego obok Happonena. Ten moment szoku wystarczył, aby chłopak
zdołał uciec i zanim Olli ocknął się z letargu, tamten już dawno był poza
zasięgiem jego wzroku. Zresztą nie będzie rozpaczał nad jego ucieczką, bo
otrzymał coś znacznie ważniejszego. Zanim uciekł, dokładnie opisał osobę, która
w zamian za pisanie i doręczanie listów o ustalonej treści płaciła mu konkretne
sumy pieniężne. Nie mógł uwierzyć w tożsamość zleceniodawcy, ale to musiała być
prawda, przecież chłopak nie mógł wymyśleć dokładnej charakterystyki osoby,
którą Olli doskonale znał.
Teraz
nadszedł moment konfrontacji.
- Masz z tym
skończyć!
Drgnęła, zaskoczona czyjąś
obecnością i odwróciła wzrok od laptopa, na którym wystukiwała kolejnego maila.
Jej uśmiech wywołany jednym z listów od fana, zbladł momentalnie na widok
marsowej twarzy przyjaciela. - Po co to robisz?! – serce, zaskoczone jego
przybyciem, a jeszcze bardziej tym nagłym atakiem na jej osobę, przyspieszyło
swój rytm. Olli tymczasem podszedł do niej bliżej i niemal w twarz rzucił jej
białą kartkę, której treść już wyryła swój ślad w pamięci i sercu chłopaka.
Jedno, krótkie zdanie a potrafiło sprawić, że wszystko w co wierzył i czemu
ufał, rozpadło się w momencie. Widać było jak bardzo jest wzburzony, bo
zaciśnie usta tworzyły idealnie poziomą linię, a zmrużone oczy ciskały gromami
w jej stronę. – Janna miała rację co do
ciebie – westchnął - Myślałem, że przesadza … że to jej ultimatum jest
śmieszne, ale teraz widzę jak bardzo się myliłem… A ja ci wierzyłem, myślałem
że nasza przyjaźń coś dla ciebie znaczy – z każdym kolejnym słowem mówił coraz
głośniej, dopiero wraz z ostatnim słowem zamilkł, ale zanim to nastąpiło Silje
podchwyciła nutę zawodu w jego głosie.
- Ultimatum?
– powtórzyła, w międzyczasie zdążyła wstać z łóżka i stanęła obok niego. Znała go już na tyle, aby w uciekającym
spojrzeniu odczytać odpowiedź. – Kazała ci wybierać, tak?
Nie musiał potwierdzać jej
domysłów, jego nagłe milczenie było najgorszym i jednocześnie niepodważalnym
dowodem na słuszność jej tezy. Otworzył usta jakby chciał zaprzeczyć i szczerze
miała nadzieje, że tak właśnie zrobi, ale niestety żadne słowo sprzeciwu nie
padło. W tej chwili znała nie tylko odpowiedź, ale też wiedziała już jaką
decyzję podjął. Spuściła smutne oczy, zawiedziona postępowaniem przyjaciela
starała się wciąż trzymać kamienną twarz. Mimo iż serce płakało wewnątrz jej
duszy.
- Dla
niektórych miłość jest ważniejsza niż przyjaźń…- powiedziała głucho bardziej do
samej siebie niż do Olliego, który powoli odzyskiwał spokój, o ile w ogóle
można mówić o spokoju wobec takiej wiadomości. – Ona przesłania ci wszystko –
spojrzała mu prosto w oczy. – Naprawdę tego nie widzisz? – blady uśmiech
pojawił się na twarzy dziewczyny, gdy nie doczekała się żadnej reakcji z jego
strony.
- Kocha mnie
– stanowczy głos rozległ się dopiero po kilku sekundach. Był pewien tego
zdania, jak żadnego innego.
- Kocha –
prychnęła pogardliwie. – A ja? To ja byłam przy tobie, kiedy wpadłeś w gówno i
każdy odwracał się do ciebie plecami. Nie wierzyłam w żadne plotki jakie
pojawiały się na twój temat i wspierałam cię. A teraz, kiedy wszystko wróciło
do normy mam stać z boku i cierpliwie czekać, aż Janna pozwoli ci na rozmowę ze
mną? – w tej chwili niemal już krzyczała, gwałtownie gestykulując dłońmi. Po
raz pierwszy wypowiedziała słowa, które bolały ją odkąd pojawiła się brunetka. Dała
upust swoim emocjom, bo to zazdrość,
która drzemała w niej od zawsze teraz przemawiała jej głosem.
- Więc
dlatego się mścisz? Dlatego te listy.
Zazdrość wciąż popychała ją do
wypowiedzenia słów, które skrywała na dnie serca, byłyby dopełnieniem ich
dzisiejszej kłótni, kolejnym argumentem, dla którego te listy miałyby sens.
- Niczego
nie rozumiesz – stwierdziła pokonana. - Wyjdź!
Kiedy nie ruszył się z miejsca
sama podeszła do drzwi i otworzyła je z impetem wskazując mu kierunek wyjścia.
Chciała, aby jak najszybciej zostawił ją samą, nie potrafiła już stać tak
blisko niego i udawać, że niczego nie czuje. Tak wiele oddała mu z siebie, a
teraz kiedy jest już niepotrzebna ma się usunąć, bo jej miejsce zajmie Janna.
To on tak wybrał, niech więc zdecyduje się zrobić ten krok ostateczny, poza jej
pokój, dom i poza jej życie, które bez niego będzie o wiele uboższe. Mimo
wszystko ociągał się z wyjściem, oboje mieli bolesną świadomość końca ich
przyjaźni. Oboje wiedzieli, że wraz z przekroczeniem przez niego progu jej
pokoju już nic nie będzie takie samo.
Spojrzała na
niego po raz ostatni, gdy mijał ją bez słowa.
- Dokonałeś
wyboru, ale szybko go będziesz żałował.
Trudno było odgadnąć znaczenie
mimiki chłopaka, kiedy przechylił lekko głowę i ironicznie się uśmiechnął. -
Już mnie o tym uprzedziłaś w ostatnim liście. Skończ z nimi, bo pójdę na
policję – to nie był już Olli, którego znała.
- Wynoś się,
do cholery!
Kiedy wreszcie wyszedł, mogła
przestać grać twardą. Płacz wywołany ostrą rozmową z każdą sekundą przybierał
na sile. Najgorsze było to, że wszelkie jej starania, plany spełzły na niczym.
Lata przyjaźni okazały się nic nie znaczące wobec zauroczenia, które okazało
się silniejsze. Rzuciła się łóżko, bo tylko w nim pozwalała sobie na chwile
słabości i płaczu. Na kołdrze wciąż leżała kartka, którą Harri rzucił jej na
powitanie.
„… za złe wybory płaci się surową karę …”
Treść listu idealnie
odzwierciedlała jej aktualną sytuację. Ona kiedyś też dokonała wyboru i właśnie
teraz płaciła za to najwyższą cenę.
~……~
Czegoś mi tutaj brakuje i mam świadomość
tego, że ktoś z Was może być zawiedziony.
Życzę Wam wszystkim kochani spokojnych i
rodzinnych Świąt, bez pośpiechu i codziennych trosk :-)