29 marca 2013

Rozdział 16




              Wściekły Olli jednym, gwałtownym ruchem odwrócił zakapturzoną postać w swoją stronę. W tej chwili nie panował nad sobą, bo złość jaką odczuwał popychała go do rękoczynów. Znany był z wybuchowego charakteru, zwłaszcza jeśli chodziło o atak na jego własną osobę i  w wielu chwilach gniewu ciężko było mu wstrzymać pięść, która aż rwała się do uderzenia. Tak jak i teraz, dłoń już niemal sunęła w stronę osoby, którą złapał w kleszcze. Mimowolnie jednak, mocno zaciśnięta w pięść i gotowa do działania  zatrzymała się w powietrzu, kiedy poznał oblicze swego dręczyciela. Nie był przygotowany na to co zobaczył. Znieruchomiał na moment i zaskoczony wpatrywał się w postać przed sobą. Raczej spodziewał się groźnego bandyty, rosłego, wściekłego człowieka gotowego go zaatakować, przed którym przyjdzie mu bronić się siłą. Mimo wszystko takie zestawienie byłoby zdecydowanie łatwiejsze niż to, z którym przyszło mu się zmierzyć. Na pewno nie chciał zobaczyć twarzy dziecka.
              Tak, niewątpliwie to było jeszcze dziecko chociaż mocne rysy twarzy zdradzały wejście w okres młodzieńczego buntu wobec całego świata. Ów buntownik o dość niepozornej posturze nastolatka, ale dużej sile fizycznej wciąż próbował wyrwać się Olliemu. Z pewnością liczył na jakąś drobną chwilę nieuwagi z jego strony, sekundowe rozluźnienie uścisku by uciec i spokojnie dotrzeć do swojej bezpiecznej kryjówki. Mimo hardego, nieugiętego spojrzenia chłopaka, który wydawał się w ogóle nie odczuwać skruchy za to co robił, gdzieś w kącikach zielonych oczu można było dostrzec przerażenie. Z pewnością nie tak wyobrażał sobie ten poranek, nie był przygotowany na takie zaskoczenie. Złapanie na gorącym uczynku było najgorszym co mogło go spotkać, bo nawet jeśli miał świadomość, że do takiego spotkania kiedyś i tak by doszło, to z pewnością nie spodziewał się nienawiści z jaką patrzył na niego dużo silniejszy i starszy chłopak. Ale czy można się było mu dziwić? Przecież taki sam strach jak on teraz, wielokrotnie odczuwał Olli, za każdym razem, gdy w dłoniach trzymał kopertę.
             Olli próbował zebrać myśli, zaskoczony tożsamością swego prześladowcy nie wiedział czy zawiadomić policję czy może własnoręcznie wymierzyć mu karę, a może zawiadomić jego rodziców, którzy odpowiednio ukarzą go za jego wybryki. Był gotowy do siłowego załatwienia sprawy, ale wobec zlęknionego wzroku swego towarzysza musiał skapitulować. Nawet jeśli chciał sprać go na kwaśne jabłko, to przecież nie mógł pobić nieletniego, to kłóciłoby się nawet z jego zasadami. Przez moment zastanawiał się jakim trzeba być człowiekiem, aby posunąć się do takiej formy zastraszenia. On w młodości także zawodził się na swoich sportowych idolach, wielu z nich odbiegało od idealnego wyobrażenia o gwiazdach sportu, jakie sam wypracował. Niejeden miał sporo na sumieniu jeśli chodzi o kwestie sportowe, ale nigdy nie przyszłoby mu do głowy, aby któregokolwiek nękać anonimami. Tym bardziej dołował się tą świadomością, że teraźniejsze pojęcie kibica, fana oznacza już kogoś zupełnie innego niż dawniej. I gdyby nie Happonen, który pojawił się obok nich, z pewnością w końcu wyładowałby na chłopaku swój gniew. To jednak był dobry pomysł z jego strony, aby poprosić Janne o pomoc. Czuł, że tylko jemu mógł zaufać na tyle, by wyjawić swoje problemy. Zaufanie nie było jedynym kryterium, dla którego to właśnie jego poprosił o pomoc. Starszy z Finów miał podobną do niego sylwetkę, więc dzięki temu mógł z łatwością udawać, że to on wybiera się na poranny jogging, podczas gdy Olli pozostał w domu obserwując okolice i czekając na pojawienie się dręczyciela. Jakiś czas temu zaobserwował zależność pomiędzy pojawianiem się listów, a jego porannym bieganiem. Tak więc dzisiejszego ranka wystarczyło cierpliwie czekać i mieć nadzieje, że jego teoria się sprawdzi. Doczekał się owszem, ale nie sądził że okaże się nim taki wyrostek.
- Doigrałeś się, gówniarzu! Dzwoń na policję – nakazał przyjacielowi.
          Bezczelny uśmieszek ozdobił pryszczatą twarz chłopaka. Widać było, że słowo policja w ogóle na niego nie działało. Wciąż wydawał się być rozbawiony całą tą sytuacją. Olli pomyślał wtedy, że chłopak jest zupełnie zdemoralizowany skoro nie robiło to na nim żadnego wrażenia. - Policja dostanie wszystkie anonimy, które mi przesyłałeś. Co do jednego – szarpnął nim mocniej.
Mięsień na jego twarzy drgnął nerwowo, kiedy przekonał się, że ten nie żartował.
- Ja miałem je tylko dostarczać…- zaczął, a Fin zastygł z komórką w dłoni oczekując dalszych wyjaśnień.

            Pięć minut później, zamaszystym krokiem pokonywał kolejne centymetry jakie dzieliły go od swojego prawdziwego prześladowcy. Słowa, jakie usłyszał od chłopaka bardzo nim wstrząsnęły, zresztą podobnie jak stojącego obok Happonena. Ten moment szoku wystarczył, aby chłopak zdołał uciec i zanim Olli ocknął się z letargu, tamten już dawno był poza zasięgiem jego wzroku. Zresztą nie będzie rozpaczał nad jego ucieczką, bo otrzymał coś znacznie ważniejszego. Zanim uciekł, dokładnie opisał osobę, która w zamian za pisanie i doręczanie listów o ustalonej treści płaciła mu konkretne sumy pieniężne. Nie mógł uwierzyć w tożsamość zleceniodawcy, ale to musiała być prawda, przecież chłopak nie mógł wymyśleć dokładnej charakterystyki osoby, którą Olli doskonale znał.
Teraz nadszedł moment konfrontacji.
- Masz z tym skończyć!
            Drgnęła, zaskoczona czyjąś obecnością i odwróciła wzrok od laptopa, na którym wystukiwała kolejnego maila. Jej uśmiech wywołany jednym z listów od fana, zbladł momentalnie na widok marsowej twarzy przyjaciela. - Po co to robisz?! – serce, zaskoczone jego przybyciem, a jeszcze bardziej tym nagłym atakiem na jej osobę, przyspieszyło swój rytm. Olli tymczasem podszedł do niej bliżej i niemal w twarz rzucił jej białą kartkę, której treść już wyryła swój ślad w pamięci i sercu chłopaka. Jedno, krótkie zdanie a potrafiło sprawić, że wszystko w co wierzył i czemu ufał, rozpadło się w momencie. Widać było jak bardzo jest wzburzony, bo zaciśnie usta tworzyły idealnie poziomą linię, a zmrużone oczy ciskały gromami w jej stronę.  – Janna miała rację co do ciebie – westchnął - Myślałem, że przesadza … że to jej ultimatum jest śmieszne, ale teraz widzę jak bardzo się myliłem… A ja ci wierzyłem, myślałem że nasza przyjaźń coś dla ciebie znaczy – z każdym kolejnym słowem mówił coraz głośniej, dopiero wraz z ostatnim słowem zamilkł, ale zanim to nastąpiło Silje podchwyciła nutę zawodu w jego głosie.
- Ultimatum? – powtórzyła, w międzyczasie zdążyła wstać z łóżka i stanęła obok niego.  Znała go już na tyle, aby w uciekającym spojrzeniu odczytać odpowiedź. – Kazała ci wybierać, tak? 
            Nie musiał potwierdzać jej domysłów, jego nagłe milczenie było najgorszym i jednocześnie niepodważalnym dowodem na słuszność jej tezy. Otworzył usta jakby chciał zaprzeczyć i szczerze miała nadzieje, że tak właśnie zrobi, ale niestety żadne słowo sprzeciwu nie padło. W tej chwili znała nie tylko odpowiedź, ale też wiedziała już jaką decyzję podjął. Spuściła smutne oczy, zawiedziona postępowaniem przyjaciela starała się wciąż trzymać kamienną twarz. Mimo iż serce płakało wewnątrz jej duszy.
- Dla niektórych miłość jest ważniejsza niż przyjaźń…- powiedziała głucho bardziej do samej siebie niż do Olliego, który powoli odzyskiwał spokój, o ile w ogóle można mówić o spokoju wobec takiej wiadomości. – Ona przesłania ci wszystko – spojrzała mu prosto w oczy. – Naprawdę tego nie widzisz? – blady uśmiech pojawił się na twarzy dziewczyny, gdy nie doczekała się żadnej reakcji z jego strony.
- Kocha mnie – stanowczy głos rozległ się dopiero po kilku sekundach. Był pewien tego zdania, jak żadnego innego.
- Kocha – prychnęła pogardliwie. – A ja? To ja byłam przy tobie, kiedy wpadłeś w gówno i każdy odwracał się do ciebie plecami. Nie wierzyłam w żadne plotki jakie pojawiały się na twój temat i wspierałam cię. A teraz, kiedy wszystko wróciło do normy mam stać z boku i cierpliwie czekać, aż Janna pozwoli ci na rozmowę ze mną? – w tej chwili niemal już krzyczała, gwałtownie gestykulując dłońmi. Po raz pierwszy wypowiedziała słowa, które bolały ją odkąd pojawiła się brunetka. Dała upust swoim emocjom,  bo to zazdrość, która drzemała w niej od zawsze teraz przemawiała jej głosem.
- Więc dlatego się mścisz? Dlatego te listy.
         Zazdrość wciąż popychała ją do wypowiedzenia słów, które skrywała na dnie serca, byłyby dopełnieniem ich dzisiejszej kłótni, kolejnym argumentem, dla którego te listy miałyby sens.
- Niczego nie rozumiesz – stwierdziła pokonana. - Wyjdź!
             Kiedy nie ruszył się z miejsca sama podeszła do drzwi i otworzyła je z impetem wskazując mu kierunek wyjścia. Chciała, aby jak najszybciej zostawił ją samą, nie potrafiła już stać tak blisko niego i udawać, że niczego nie czuje. Tak wiele oddała mu z siebie, a teraz kiedy jest już niepotrzebna ma się usunąć, bo jej miejsce zajmie Janna. To on tak wybrał, niech więc zdecyduje się zrobić ten krok ostateczny, poza jej pokój, dom i poza jej życie, które bez niego będzie o wiele uboższe. Mimo wszystko ociągał się z wyjściem, oboje mieli bolesną świadomość końca ich przyjaźni. Oboje wiedzieli, że wraz z przekroczeniem przez niego progu jej pokoju już nic nie będzie takie samo.
Spojrzała na niego po raz ostatni, gdy mijał ją bez słowa.
- Dokonałeś wyboru, ale szybko go będziesz żałował.
             Trudno było odgadnąć znaczenie mimiki chłopaka, kiedy przechylił lekko głowę i ironicznie się uśmiechnął. - Już mnie o tym uprzedziłaś w ostatnim liście. Skończ z nimi, bo pójdę na policję – to nie był już Olli, którego znała.
- Wynoś się, do cholery!
             Kiedy wreszcie wyszedł, mogła przestać grać twardą. Płacz wywołany ostrą rozmową z każdą sekundą przybierał na sile. Najgorsze było to, że wszelkie jej starania, plany spełzły na niczym. Lata przyjaźni okazały się nic nie znaczące wobec zauroczenia, które okazało się silniejsze. Rzuciła się łóżko, bo tylko w nim pozwalała sobie na chwile słabości i płaczu. Na kołdrze wciąż leżała kartka, którą Harri rzucił jej na powitanie.
„… za złe wybory płaci się surową karę …”    
             Treść listu idealnie odzwierciedlała jej aktualną sytuację. Ona kiedyś też dokonała wyboru i właśnie teraz płaciła za to najwyższą cenę.      

~……~
Czegoś mi tutaj brakuje i mam świadomość tego, że ktoś z Was może być zawiedziony.
Życzę Wam wszystkim kochani spokojnych i rodzinnych Świąt, bez pośpiechu i codziennych trosk :-)

21 marca 2013

Rozdział 15





           Każdy z nas doskonale zna uczucie oczekiwania, towarzyszące nam wielokrotnie podczas różnych wydarzeń w naszym życiu. Przysłowiowe łaskotanie w brzuchu jakby tysiące motyli żyło wewnątrz ludzkiego ciała, a poruszając swoimi niewidzialnymi skrzydłami, pobudzało najbardziej czułe nerwy. Można to porównać z uczuciem zakochania, tak dobrze znanym ludziom, którzy choć raz w życiu na swej drodze spotkali kogoś wyjątkowego. To podekscytowanie sprawia, że im bliżej jesteśmy spełnienia marzeń tym trudniej jest nam zachować spokój. Całymi dniami rozmyślamy jak to będzie, kiedy nasze oczekiwania wreszcie się spełnią. Na tysiące różnych sposobów rozważamy wszelakie scenariusze, instynktownie odrzucając te gorsze, których chcielibyśmy się pozbyć. Wszystko widzimy w samych superlatywach, starając się nie dopuszczać do siebie myśli, że coś może pójść nie tak jak zaplanowaliśmy. Towarzyszące temu podniecenie wprawia na w niejako stan euforii, która opanowuje całe nasze ciało i nakręca do dalszych działań. Motywuje do większych starań, choć i tak mamy świadomość, że zrobiliśmy już wszystko co w naszej mocy i że teraz pozostaje nam czekać. W tej całej ekstazie jaka nam towarzyszy bardzo łatwo jest popełnić błąd, który zniweczy nasze starania i pozbawi nas zwycięstwa. Nawet najdrobniejsze potknięcie z naszej strony, może spowodować, że misternie budowany plan runie niczym domek z kart.
             Plan, jaki przez dłuższy czas obmyślała postać, skulona w tej chwili na tylnym siedzeniu taksówki zmierzał powoli ku szczęśliwemu zakończeniu. Przynajmniej z perspektywy owej osoby, bo druga strona z pewnością nie będzie zadowolona z takiego zakończenia. Ofiara wpadnie w misternie utkaną sieć i zapłaci za krzywdy wyrządzone w przeszłości. Krzywdę, o której być może Harri Olli nie pamięta, ale na jego nieszczęście pamięta ktoś inny. I nie odpuści, dopóki ten nie zostanie odpowiednio ukarany za popełnione błędy. Na samą myśl o czekającej na Olliego sprawiedliwości, na twarzy odbijającej się w szybie pojawia się szeroki uśmiech. Mimo zapadającego już powoli zmroku i znacznej odległości jaka ich dzieliła, postać dostrzegała cień strachu na twarzy Olliego, który do kilku minut wpatrywał się w przestrzeń przed nim. Delektowanie się tą chwilą stanowiło bogaty wstęp do tego co dopiero miało nastąpić i jak wielki triumf wtedy osiągnie. Można było odnieść wrażenie, że to uczucie wypełnia wnętrze samochodu, ale wyczuwalne było jedynie przez osobę obserwująca postać Olliego, bo kierowca bynajmniej nie był zainteresowany całą sytuacją. W swoim życiu miał wiele dziwnych kursów, więc i ten nie był dla niego niczym wyjątkowym. Pozostawał obojętny dopóki nikt nie zagrażał ani jemu, ani też drugiej osobie. Chociaż gdyby wiedział w czym właśnie uczestniczy być może wtrąciłby swoje trzy grosze. Nauczył się jednak  tolerować wszelkie dziwactwa swoich klientów.
               Tymczasem ów klient czuł, że Harri Olli, niegdyś przystojniak, dla którego głowę traciło wiele dziewczyn, a teraz jedynie obiekt zemsty o najzwyczajniej w świecie – boi się. To uczucie rozbudzało wewnętrzną ekstazę i nawet myśl, że do ostatecznej rozgrywki pozostało jeszcze trochę czasy, nie była w stanie uspokoić przyspieszonego rytmu serca. Zemsta będzie słodka, cieszy się w duchu dając znak, aby kierowca ruszył. Przejeżdżając obok domu, przed którym wciąż tkwił Olli, zgodnie z poleceniem kierowca na moment zwalnia. Z pewnością właściciel budynku nie rozpozna pasażera niebieskiego pojazdu, jest zbyt daleko a i kamuflaż wydaje się być pomocny. Widzi jak chłopak rozgląda się nerwowo, jakby oczekiwał, że nadawca listu stanie obok niego i przyzna się do jego napisania.
Listów przybywało, a od pamiętnego ranka kiedy biała koperta rzuciła się cieniem na jego życie, był kłębkiem nerwów. Analizując całą tę sytuację doszedł do pewnych ważnych wniosków. Najwyraźniej ten, kto pisał listy musiał go obserwować, znać jego przyzwyczajenia i umiejętnie wykorzystywał tę wiedzę, aby podrzucać anonimy w chwili, gdy to on będzie w stanie odebrać korespondencję. To przyprawiało go o porządny ból głowy. Czuł się osaczony, ale nawet nie domyślał się jak blisko był jego dręczyciel. Nawet w najgorszych koszmarach nie wyobrażał sobie, że mógłby to być ktoś z jego najbliższego otoczenia. Zdecydowanie łatwiej było mu uwierzyć w rozgoryczonego kibica, który w ten sposób chce się zemścić i uprzykrzyć mu życie.
              Znów zerknął na kartkę, której treść, postać zna na pamięć. Pokonuje kilka kroków w kierunku drzwi i znów odwraca się za siebie. W mroku dostrzega zwalniającą taksówkę, ale osoba na tylnym siedzeniu pozostaje dla niego zagadką. Nie zauważa więc triumfu na twarzy pasażera, gdy w jego własnych źrenicach odbija się strach.

             Następnego ranka niska, zakapturzona postać obserwowała okolicę, rozglądając się dookoła uważnym wzrokiem. Na ulicy panowała idealna cisza, żaden przejeżdżający samochód czy też przypadkowy przechodzień jej nie mąciło. Skryta w cieniu, z dala od obserwowanego punktu nonszalancko opierała się o drzewo. To miejsce było idealne, bo pozostając w ukryciu, sama miała nieograniczone pole manewru i obserwacji. Doskonale widziała więc, jak z domu po przeciwnej ulicy wychodzi chłopak. Jasnoniebieska czapka zsunięta na oczy miga ponad ogrodzeniem i szybko znika za zakrętem. Jak zawsze czeka kolejnych kilka minut, by następnie w kilku krokach znaleźć się po drugiej stronie. Mimo iż ten poranek był tak łudząco podobny do poprzednich, które spędziła w tym samym miejscu, to jednak gdzieś w głębi duszy przeczucie, że coś się stanie nie odpuszczało ani na sekundę. W powietrzu unosiło się coś na kształt niepokoju i właśnie to było dominujące odczucie, podczas przeszło godzinnej obserwacji. Ten wewnętrzny niepokój powodował, że dłonie drżały, podobnie jak nogi, które poruszały się wolniej niż nakazywał im rozum. Koperta, skryta w wewnętrznej stronie kurtki, nagle zaczęła  ciążyć. Zupełnie jakby skrywała w sobie tony zamiast krótkiego listu, na treść którego składały się raptem dwa słowa.
              Nieznajoma postać była już u celu, rozglądnęła się ponownie i wsunęła drżące dłonie pod kurtkę. Być może ten niepokój zamiast uczulić na zagrożenie, jeszcze bardziej pozbawił czujności, bo dokładnie w momencie, gdy zza kurtki wyłoniła się koperta z domu wybiegł znajomy chłopak. Ten, który zgodnie z obserwacjami powinien właśnie przemierzać drugie okrążenie parku. Postać zbladła, świadoma przyłapania na gorącym uczynku i tego, że teraz nie zdoła się już z tego wywinąć. Nawet natychmiastowe porwanie się do biegu nie miało najmniejszego sensu, nie było to bynajmniej kwestią kondycji, ale bardziej towarzyszącego stresu, który paraliżował drobne kończyny niezdolne do ucieczki. Nie dotarli nawet do skrzyżowania, gdy poczuł gwałtowne szarpnięcie za ramię.
- Kim jesteś, do cholery!
             Wściekły Olli jednym, gwałtownym ruchem odwrócił zakapturzoną postać w swoją stronę. Nie był przygotowany na to co zobaczył. Raczej spodziewał się groźnego bandyty, rosłego, wściekłego człowieka gotowego go zaatakować. Na pewnie nie chciał zobaczyć ….

~…~
Bardzo mnie nienawidzicie w tej chwili? :D
Dzisiaj miał być ostatni rozdział, tak na pożegnanie sezonu :-(
ale opowiadanie troszkę mi się rozrosło.

12 marca 2013

Rozdział 14





               Przez moment siedział na łóżku i wpatrywał się w śpiącą na nim dziewczynę. Oddychała spokojnie, najwyraźniej jej snu nie zakłócała żadna ze złych rzeczy, które przytrafiają się tysiącom ludzi na całym świecie. Wierzył, że te wszystkie nieszczęścia ominą ich rodzinę, dramaty ludzkie przydarzały się przecież innym. O tym co teraz przeżywał, do tej pory słyszał jedynie z ust mniej lub bardziej znanych sobie osób, nigdy nie przypuszczał, że kiedyś doświadczy tego samego. Stało się jednak inaczej, bo tym razem los wybrał właśnie ich. Przypadek? Przeznaczenie? Jakkolwiek by tego nie nazwać, wprowadziło zamieszanie w ich wydawać by się mogło, poukładanym życiu.
              Wyciągnął dłoń w jej kierunku, ale zastygł w momencie nie będąc pewnym czy powinien pozwolić sobie na przerwanie jej tego spokoju. W drodze powrotnej mało ze sobą rozmawiali, zaledwie kilka słów, z których najważniejsze odnosiły się do zupełnie prozaicznych rzeczy. Nie przypuszczał iż ta jedynie udawała, że śpi  aby szybciej pozbyć się go z pokoju i wreszcie pozostać sama. Nie mógł wiedzieć, że jak tylko zamknie za sobą drzwi, dziewczyna będzie płakać do poduszki za tym, co właśnie utraciła. Mogłaby obwiniać los za to, że pozbawił ją najcenniejszego skarbu jaki mogła otrzymać kobieta, ale przecież tak naprawdę jeszcze go nie posiadała. Przede wszystkim zaś, tłumiąc płacz w satynowej poduszce, będzie chciała sama przed sobą ukryć to jak bardzo się boi.
              Kiedy zszedł na dół, rodzice czekali na niego w salonie. Od razu domyślił się, iż jego nagłe pojawienie się w pokoju, przerwało ich rozmowę. Nerwowe spojrzenia zdradzały też iż tamta rozmowa nie doczekała się rozwiązania i wisi pomiędzy nimi niczym kat, gotowy w każdej chwili ukarać winnego. Ich wcześniejsza rozmowa telefoniczna była lakoniczna, żadnych szczegółów więc powodowała jeszcze więcej niepokoju z ich strony, kiedy nagle ujrzeli swego syna w drzwiach domu. Szczególnie ze strony matki, która witając ich po przylocie w mig pojęła co się stało, a przynamniej wiele się domyślała widząc ich miny. Chyba kobiety odbierają takie rzeczy na zasadzie szóstego zmysłu, pomyślał wtedy.
 - Zasnęła – mruknął, przekonany o prawdziwości słów i usiadł na kanapie pomiędzy nimi, a kiedy jęk zawodu wydobył się z jego piersi kobieta wzięła go w ramiona. Uścisk był mocny, stęskniony jakby zamiast tych kilku dni spędził poza domem co najmniej miesiąc. Starszy Olli jedynie poklepał syna po udzie, ten delikatny ruch miał w sobie znacznie więcej współczucia niż jakiekolwiek wypowiedziane słowo. Taki był niepisany układ między facetami, nawet jeśli targały nimi emocje to żaden z nich nie okaże aż takich uczuć. Przynajmniej tak było zawsze w ich relacjach, ale to nie oznaczało iż ojciec nie był z niego dumny czy też w jakimś stopniu nie akceptował jego decyzji. O nie, Harri znał smak ojcowskiej dumy, uścisku uznania, miłości i aprobaty, tyle tylko, że byli względem siebie mniej wylewni.
- Odwołacie ślub? – wypalił ojciec, otrzymując od małżonki karcące spojrzenie umknął w bok brązowymi źrenicami. Jeśli chwilę wcześniej zastanawiał się nad przerwaną rozmową rodziców, teraz był już pewien jej tematu.
           Skłamałby, gdyby powiedział, że nie rozważał takiej możliwości. Taka perspektywa przyszłości kusiła i najwyraźniej Janna też o tym myślała bo właśnie tymi słowami go przywitała, gdy spotkał ją przed hotelem. Nie było to pytanie, ale świadoma zabarwiona lekką nadzieją w głosie odpowiedź na pytanie, które sam sobie wtedy zadawał. Nie wyobrażał sobie jednak, że mógłby postąpić w ten sposób, zdecydowanie nie chciał być większym sukinsynem. Kochał ją i naprawdę chciał, aby została jego żoną i aby razem stworzyli szczęśliwą rodzinę. Dlatego też postanowili nie przekreślać tego co już zdołali zbudować, wszystko miało zostać po staremu z jedną zmianą- za dziewięć miesięcy nie zostaną rodzicami.
- Mówiłam jej tyle razy, żeby poszła do lekarza…. oszczędziłaby sobie i nam tego wszystkiego – powiedziała kobieta. – Testy ciążowe nie dają pewności – dodała z wyrzutem.
           Skulona postać na schodach schowała twarz w dłoniach. Matka Olliego coraz bardziej ją denerwowała, sypiąc dobrymi radami niczym asem z rękawa, doprowadzała ją do szału. W dużej mierze to był powód, dla którego pojechała z nim do Polski, chciała chociaż przez jeden weekend odpocząć od jej matczynych rad. Kobieta przez  cały czas upierała się na wizytę u lekarza, a Janna konsekwentnie odmawiała. Chęć uczestniczenia Olliego w tej pierwszej wizycie, była jedynie pretekstem, aby odwlec moment, w którym miała dowiedzieć się o nieodwracalnej i jedynej nieplanowanej konsekwencji jej planu.  Dla niej przekaz z testu ciążowego był jednoznaczny, przynajmniej w tamtej szokującej chwili wydawał się być ostatecznością. A jednak okazał się być pomyłką, która być może będzie bardzo kosztowna. Nie myliła się co do swoich podejrzeń, pani Olli obwiniała ją o to wszystko co działo się w tej chwili.  Wyczuwała to w tonie głosu kobiety, ale wydawało się, że tylko ona rozpoznała tą fałszywą nutkę. Wystarczyło słowo, aby wstrzymać przygotowania do ślubu i była pewna, że właśnie do tego będzie teraz dążyła rodzicielka Harriego.

             Wczorajsza noc nie należała do spokojnych, dręczona wiadomościami jakie otrzymała wieczorem początkowo nie mogła zmrużyć oka. I mimo iż racjonalny głos podpowiadał jej, że lepiej pozostać w bezpiecznym schronieniu, zdecydowała się postąpić inaczej. Po porannym bieganiu, uzbrojona w biały kartonik, który skrywał cztery słodkie ciastka stanęła przy bramie Olliego. Wyciągnęła korespondencje sąsiadów i skierowała się do domu. Jeszcze zanim wykonała pierwszy krok, usłyszała krzyk.
- Mam cię!
          Silje spojrzała przed siebie, ujrzawszy Jannę przez moment poczuła coś na kształt współczucia, ale widząc minę dziewczyny przekonała się, że ta nie miała wobec niej Az tak przyjaznych uczuć. Kłótnia wisiała w powietrzu. Pomna jednak wczorajszych słów przyjaciela, jego zdruzgotanej i smutnej twarzy, przywdziała najbardziej sympatyczny uśmiech na jaki mogła się zdobyć.
- Co tam masz?! – bynajmniej nie była zachwycona jej obecnością. Wyrwała z jej rąk stos listów, które ta sekundę wcześniej wyjęła ze skrzynki. Pudełko ze słodkościami cudem uniknęło spotkania z chodnikiem. – Widzisz, mówiłam ci, że to ona! – uniosła jeden z listów i z satysfakcją spojrzała na Olliego, który pojawił się w międzyczasie przy nich. Początkowo chłopak wydawał się być speszony zachowaniem swojej narzeczonej, ale kiedy ujrzał kopertę, którą mu wręczała zbladł. Jedno spojrzenie wystarczyło, aby wiedzieć co kryje się w środku.
              Silje nic nie rozumiała ze sceny rozgrywanej w jej obecności, a co gorsze dlaczego przyszło jej w udziale odgrywanie roli złego bandyty, którego trzeba ukarać. Przecież nie zrobiła nic, co mogłoby w jakiś sposób kogoś urazić czy skrzywdzić.
- O co ci znów chodzi? – spytała zmęczonym głosem, chwytając się resztki współczucia, dla tej dziewczyny, ale wobec jej agresywnej postawy było to coraz trudniejsze. Tym więcej trudności stwarzał spokój wobec tego wszystkiego Harriego, który wciąż milczał. – Chciałam tylko…
Janna przerwała jej w pół zdania.
- Już ja wiem, co chciałaś. Podrzucić anonim z pogróżkami.
- Posłuchaj Janna, to że tutaj przyszłam nie oznacza zaraz …- przerwała natychmiast, zaskoczona sensem słów, które do niej dotarły. Spojrzała na Olliego. – Anonim… z pogróżkami? – powiedziała niemal szeptem, a ten jedynie kiwnął głową.
- Jakbyś nie wiedziała – prychnęła Janna, która wciąż odgrywała rolę oskarżyciela.
- Nie mam nic wspólnego z tymi anonimami …
Janna wydawała się być zadowolona z tych słów.
- Ha, sama się wydałaś – powiedziała kierując w jej stronę wskazujący palec. – Skąd wiedziałaś, że to nie pierwszy taki anonim?! – widząc wzrok Olliego, Silje zrozumiała, że powoli brakuje jej argumentów na swoją niewinność. – Jesteś zazdrosna, bo wybrał mnie, a nie Ciebie.
- Olli jest tylko i wyłącznie moim przyjacielem! – wybuchła. Miała nadzieje, że w tonie jej głosu nikt nie usłyszał zawahania, które towarzyszyło jej za każdym razem, gdy wypowiadała to zdanie. Nie był to pierwszy raz, kiedy musiała to powtarzać, ale pierwszy gdy słyszał to sam Olli.
- Nie zaprzeczaj, wiem że się w nim podkochujesz . Żal ci,  że to ja go mam.
           Olliemu najwyraźniej nie przeszkadzało, że Janna traktowała się jako jego właścicielka bo wciąż milczał.
- Podkochiwałam owszem, w piątej klasie, ale przeszło mi jak zobaczyłam, że zjada dżdżownicę. Kolejne spojrzenie na Olliego, ale jego milczenie i ignorancja, była tym co ostatecznie dało upust jej emocjom. Rozwiązał się supeł, który tłumił wrogość wobec Janny.
- Żal mi jedynie tego,  że Harri pozwala sobą manipulować. Ale nie żal mi ciebie i tego, że wcale nie byłaś w ciąży! Nie zdziwiłabym się nawet, gdybyś to wszystko zaplanowała, żeby zaciągnąć go przed ołtarz – cisnęła pudełkiem w ich stronę i odwróciła się na pięcie, aby jak najszybciej odejść.
             Jakąś godzinę później, widziała jak trzaskając drzwiami, Olli wyszedł z domu. Jakby intuicyjnie wyczuwając jej obecność odwrócił się w jej kierunku, ale odszedł w zupełnie przeciwnym.

              Wrócił dopiero późnym wieczorem. Mimo kilkunastu godzin spędzonych w samotności, wciąż nie pogodził się z tym co powiedziała mu Janna. To była burzliwa rozmowa i wciąż nie mógł zrozumieć co nią kierowało podczas tej kłótni. Tak, jak go uprzedziła, dzisiejszą noc postanowiła spędzić u koleżanki. Chciała w ten sposób dać mu czas na ochłonięcie i zaakceptowanie tego co musiało kiedyś nastąpić. Echo jej słów wciąż rozbrzmiewało mu w głowie, a dobitne ultimatum jeszcze bardziej zabolało, gdy w oknie domu po przeciwnej stronie natychmiast zgasło światło. Dokładnie w chwili, gdy jego pokój rozbłysnął żółtą barwą nocnej lampki.
Zalogował się na laptopie i wśród znajomych szybko wybrał jeden.
Nie udawaj, że już śpisz!
          Przez kilka długich sekund oczekiwał odpowiedzi, której jednak się nie doczekał. Przez niezasunięte żaluzje widział pulsujące światło laptopa. Mógł założyć się sam ze sobą, że Silje siedziała w tej chwili na łóżku zawinięta w ciepłą kołdrę i wpatrywała się w ekran. Wciąż jest na mnie wkurzona, pomyślał. I wcale się temu nie dziwił. Dopiero teraz widział irracjonalność swojego zachowania.
Naprawdę zraziłem cię do siebie tym robalem?
         Tym razem niemal natychmiast rozległ się cichy dźwięk nadchodzącej wiadomości, a na ekranie mignęła żółta koperta. 
To było obrzydliwe!
Uśmiechnął się pod nosem na tamto wspomnienie.
Zrobiłem to dla ciebie.
???? – odesłała natychmiast zanim dokończył wypowiedź.
Założyłem się z Heningiem, który ją zje miał pierwszeństwo zaproszenia cię na walentynki.
          Jak przez mgłę przypomniała sobie tamtą imprezę, na którą mimo wszystko poszła z Heningiem. Teraz rozumiała, że wygrał zakład z kolegą, ale dużo więcej stracił w jej oczach. Na całe szczęście ten krótki epizod nie przekreślił więzi, jaka już wtedy ich łączyła.
Dlaczego mi nie powiedziałeś? O listach?
Milczał przez dłuższą chwilę, niepewny tego co powinien odpisać. Sam nie do końca wiedział, dlaczego tego nie zrobił, przecież mówili sobie o wielu rzeczach. Wiele problemów rozwiązywał przy jej pomocy, służąc takim samym wsparciem kiedy i ona miała kłopoty. A jednak o anonimach nic nie wspominał. Czyżby to intuicja podpowiadała mu, że nie powinien mówić właśnie jej?
To tylko głupi żart, pewnie jakiś zawiedziony kibic, albo zakochana fanka.
Jeśli stawiasz takie hipotezy, to powinieneś wiedzieć, że to nie moja sprawka.
Przepraszam za dzisiaj. Za Jane przede wszystkim, ona… martwi się o mnie.
          Nie umknęło uwadze Silje, że nie potwierdził jej słów. Żadnego „wierzę ci”, które w dużym stopniu stopiłoby lód powstały w ich relacjach po dzisiejszej rozmowie. Ikonka wiadomości pulsowała na jej ekranie, ale żaden tekst się nie pojawiał. Jakby Olli zastanawiał się nad słowami, dobierał je bardziej ostrożniej niż zwykle. I miała rację, bo siedzący po drugiej stronie ekranu chłopak chciał jeszcze coś napisać, ale ostatecznie zabrakło mu odwagi. Wkrótce pojawiły się życzenia dobrej nocy i jasna poświata oświetlająca jego twarz zniknęła. Wiedział jednak, że problem nie zniknął wraz z wylogowaniem się z sieci, bo sieć w jaką wpadł roztaczał nad nim coraz większe macki.
 
…~
Znów opóźnienia :(
Mam nadzieje, że mimo wszystko ktoś czekał.
Moje zaległości u Was sięgają już szczytów, ale ponieważ mam tutaj zapas kilku rozdziałów postaram się w miarę szybko je nadrobić.
Rozumiecie, wena miała pierwszeństwo :-)