26 maja 2013

Rozdział 18



- Powiedz coś?!
       Jej cichy i wciąż jeszcze zlękniony szept wydawał się docierać do niego z odległej galaktyki, ale mimo wszystko zdołał przebić się przez natłok myśli jakie krążyły w jego umyśle. Przerwał pozorną ciszę, która otuliła ich kilka sekund wcześniej, wraz z ostatnim słowem dziewczyny i sprawił, że nieznacznie uniósł wzrok. Jedynie na tyle, aby ujrzeć lekko drżące dłonie opatrzone czarnymi paznokciami i srebrnym pierścionkiem na serdecznym palcu. Dłonie zacisnęły się w pięści, pewne po to aby uspokoić ich drżenie, ale na nic się to zdało bo zdenerwowanie wzięło górę nad spokojem.
Wyżej nie odważył się unieść wzroku.
         Chociaż wokół nich rozgrywał się festiwal różnorodnych dźwięków, które jak przez mgłę dopływały do jego świadomości to i tak zlewały się one w jedność, która brzmiała INGDRID. To imię już chyba na zawsze będzie kojarzyło mu się z cienkimi bliznami na szczupłych nadgarstkach brunetki, których był „autorem”. Przez krótki czas w jego umyśle trwała pustka. Wydawało mu się, że w kawiarni siedzi jedynie jego powłoka podczas, gdy on sam zawieszony pomiędzy snem a jawą, obserwował wszystko z ukrycia. Zupełnie jakby wytworzył w sobie pewien rodzaj muru, który miał chronić go przed rzeczywistością, a w szczególności przed słowami brunetki. Teraz, gdy już ów mur nie spełniał swego zadania, te myśli uderzyły w niego ze zdwojoną siłą powodując całkowity chaos i panikę. Siedział więc naprzeciw niej jak sparaliżowany i próbował zrozumieć sens wcześniejszego monologu. Trudno było przyjąć do wiadomości własne okrucieństwo, którego kiedyś się dopuściło, a tym trudniej spojrzeć w oczy swojej ofierze.
Milczał, tak jakby milczeniem chciał odkupić swoją winę.
           O tym, że dziewczyna wciąż jest obok niego świadczył jedynie jaśminowy zapach perfum, który wypełniał nozdrza drażniącym aromatem. Również milczała, ale czuł na sobie bystre spojrzenie jej czekoladowych źrenic, które wwiercały się w jego twarz oczekując reakcji z jego strony. Powinien w jakiś sposób zareagować i skomentować jej wyznanie – wiedział to doskonale, natomiast nie miał pojęcia w jaki sposób. Próbował znaleźć odpowiednie słowa, ale żadne nie wydawały mu się dość dobre. To irracjonalne, że człowiek zna miliony słów a w takiej sytuacji wszystkie tracą swoją wartość. Bo co można powiedzieć osobie, którą doprowadziło się na granicę życia i której przekroczenia była tak bardzo blisko? Jak wyrazić swoją skruchę, skoro zwykłe słowo przepraszam wydaje się w tej chwili nie dość odpowiednie. Zresztą żadne słowo, gest czy jakiekolwiek zadośćuczynienie z jego strony nie sprawią, że jasne blizny na jej nadgarstkach znikną. Nic nie ma takiej siły, aby zagoić rany powstałe w jej duszy, do których w znacznej części się przyczynił.
- Wiedziałem, że mnie nienawidzi za olimpiadę, za spieprzenie szans na medal….- zaczął przypominając sobie te wszystkie antypatie ze strony Mattiego, których komentowanie przyszło mu łatwiej niż odniesienie się do tego jak potraktował Ingrid. -… ale nie sądziłem, że jest coś jeszcze… że to ..- zamilkł, pocierając twarz dłonią. Drugą nerwowo obracał plastikową łyżeczkę w kubku, w którym zamówione kakao już dawno wystygło. Podobnie jak dziewczyna nawet nie tknął czarnego napoju. – Przepraszam – głos mu zadrżał, ale wreszcie zdecydował się spojrzeć na Ingrid.
               Najwyraźniej nie chodziło jej o kajanie się z jego strony, bo delikatny uśmiech przebiegł przez jej pełne usta i wiedział już, że mu wybaczyła. Nie teraz, gdy usłyszała od niego słowa skruchy, ale znacznie wcześniej. To zadziwiło go chyba najbardziej, nagła zmiana w jej obliczu, w które wpatrywał się z lekkim niedowierzaniem, ale przede wszystkim ze wstydem. Przed kilkoma minutami, kiedy opowiadała mu historię ich pierwszego spotkania była tamtą dziewczyną. Zlęknioną, zakompleksioną małolatą, która upatrywała w nim szanse na rozbudzenie swojej ukrytej kobiecości. Teraz to już przebojowa, pewna siebie i odważna kobieta, która nie boi się patrzeć mu prosto w oczy i nie przepraszać za swoje słowa. I nawet jeśli to tylko gra pozorów, w którą zdaje się wierzyć większość ludzi to Olli zdawał się doskonale ją rozumieć. Trud przemiany jaka się w niej dokonała nie była aż daleka od jego własnej. Bo przecież każdy z nas chce gdzieś pasować.
        Nie mógł wiedzieć, że Ingrid swoje pierwsze próby „przypasowania się” rozpoczęła już w przedszkolu. Do dzisiejszego dnia pamięta szczerbaty uśmiech rudzielca, który nazwał ją okularnicą, a przezwisko to kroczyło za nią przez lata. Szła z tą etykietką przez dalsze etapy swojej szkolnej kariery, by na końcu roześmiać się w twarz tym, którzy wcześniej śmiali się z niej. Już nie potrzebowała ich aprobaty, o którą tak usilnie zabiegała przez te wszystkie lata. Stała się dorosła i myślała, że widmo przeszłości na zawsze zostało w tyle. Myliła się, bo lata upokorzeń, docinków ze strony rówieśników już na zawsze wyryły się w jej psychice. Zawsze dążyła do perfekcji i ta perfekcja powoli, każdego dnia zabijała w niej życie. Ta perfekcja wpędziła wątłą siedemnastolatkę w szpony anoreksji, która drążyła kroplę zniszczenia w jej ciele przez dwa kolejne lata. I kiedy pełna nadziei odważyła się podejść do samotnego blondyna, okazało się , że jej „przyjaciółka” ją zdradziła. Olli nie przebierał w słowach wobec niej i już wkrótce siedziała w swoim pokoju hotelowym z żyletką w jednej i garścią tabletek nasennych w drugiej dłoni. Nie dokonywała wyboru czy, ale w jaki sposób zakończyć swoje życie. Dopiero po czasie zrozumiała, że tak naprawdę chciała ostatecznie zerwać ze swoją chorobą, która chociaż ją wyniszczała to jednak zakorzeniła się w niej tak mocno, że nie potrafiła z nią walczyć. Tak więc to nie Olli wpędził ją w szpony samobójstwa, chociaż prawdę powiedziawszy miał w tym swój udział. Do tego kroku skłoniła ją przede wszystkim własna perfekcja, której już nie potrafiła sprostać i słabość wobec choroby.
Odrzuciła natrętne myśli, które przywołały bolesne wspomnienia.
- Matti też zapomni – rzuca spokojnie w kierunku Harriego, który przyjmuje to zapewnienie z jej ust dość ostrożnie. Co prawda Ingrid zna Fina znacznie lepiej niż on, ale nawet to nie dawało mu gwarancji, że kiedyś ich relacje będą co najmniej poprawne. Znając już powód, dla którego Matti traktował go w taki a nie inny sposób, nie był zdziwiony. Sam ze sobą z trudem wytrzymywał.
             Nadzieją jednak napawało go krótkie słowo wciśnięte między pozostałe. Też – w zestawieniu z zapomnieniem pozwalało mu wierzyć, że skoro Ingrid mu wybaczyła i zapomniała to on sam też kiedyś będzie zdolny do czegoś takiego względem samego siebie.

Mówią, że jesteśmy tylko ludźmi.
            Kruchymi istotami o równie słabych charakterach, dla których życie to nieustanna walka z własnymi słabościami. Bycie tylko człowiekiem ponoć usprawiedliwia nas, gdy popełniamy błędy. Ponoć mamy do nich prawo, bo na nich uczymy się mądrości, która pod koniec życia pozwala nam spojrzeć wstecz i powiedzieć sobie „nie żałuję”.
          Olli w swoim życiu żałował wielu rzeczy, wielu podjętych decyzji, które rzucały się cieniem na jego teraźniejszość. Świadomość popełnianym błędów bolała, szczególnie gdy przed oczyma pojawiał się obraz czekoladowych oczu, które zdawały się szeptać w jego kierunku słowa przebaczenia. Równie mocno bolało wspomnienie zawiedzionej twarzy Silje, gdy się rozstawali.
 - Wracasz do starych nawyków ?! – poczuł mocne klepnięcie w plecy, które wytrąciło go z refleksji i wspomnień. Szturchnięcie uszczupliło nieco ilość przezroczystego napoju, a w Ollim obudził się dawny awanturnik. Nigdy nie lubił kiedy przeszkadzano mu podczas picia, zdecydowanie wolał samotność przy kieliszku. Kiedy więc już na końcu języka miał ciętą ripostę wobec tego, kto odważył się mu przeszkodzić, a dłonie powoli przybierały kształt pięści - rozpoznał napastnika.
- Pijesz czy odmawiasz jakąś modlitwę? – spytał zamawiając dwa drinki, a Olli kątem oka dojrzał brunetkę, która sądząc po zachowaniu była dzisiejszą partnerką Larsa.
          Powoli przeniósł wzrok na trzy napełnione wódką kieliszki, które wciąż stały przed nim chociaż zamówił je ponad dwie godziny temu. Tym razem zamiast picia wybrał konwersację z własnym ja, które jakoś niespecjalnie skore było do rozmowy.
- Ten jest za wszystkie dziewczyny, których imion nawet nie pamiętam - wskazał na pierwszy z lewej.-… ten za Ingrid, którą prawie zamordowałem ….- może i nieco mijał się z prawdą, ale nie mógł przestać myśleć o tym jak niewiele brakowało, aby zabiła się przez niego, a wtedy miałby na rękach jej krew. Jak wiele jest takich dziewczyn jak Ingrid, których nie zdołało uratować? -… a ten…- zawiesił głos na chwilę, bo nie był pewny czy przyjaciółkę także powinien dodawać do tej grupy. -… za Silje.
- Silje? – w ustach Larsa wciąż było słychać czułość z jaką wypowiadał imię swojej dawnej dziewczyny. – Wreszcie kopnęła cię w dupę…
- Co?!
         Reakcja Olliego utwierdziła go w przekonaniu, że pomylił się co do powodu dla którego Fin miałby pić przez Silje.
- Czyli jednak nie … - powiedział zawiedziony, odbierając zamówione drinki od barmana. Widząc konsternację na twarzy Olliego postanowił ciągnąć swój wywód dalej. Najwyraźniej Harri wciąż żył w błogiej niewiedzy co do uczuć jakimi darzyła go przyjaciółka.
- Nie wiesz dlaczego zerwaliśmy, prawda?
         Olli potrząsnął głową. Silje nigdy tak naprawdę nie rozmawiała z nim na ten temat. Chociaż widział, że zerwanie ją zabolało i długo wracała do równowagi po rozstaniu z Larsem, to jednak nigdy nie powiedziała mu całej prawdy. Spodziewał się zdrady ze strony chłopaka, która bolała ją tak bardzo, że po prostu najłatwiej było o niej nie mówić.
- Wiedziałem, że ci nie powie – zaśmiał się z przekąsem. – Cała Silje… - pokręcił lekko głową wzdychając jednocześnie, ale widać było, że aż palił się aby powiedzieć mu prawdę. - … kazałem jej wybierać… czy chce być moją dziewczyną czy Twoją przyjaciółką – Olli rozdziawił usta zaszokowany tą wiadomością, która rzucała nowy cień na dawne wydarzenia. A więc Silje też była w takiej sytuacji, dylemat jaki przez kilka tygodni spędzał mu sen z powiek, był jej tak dobrze znany. Tyle tylko, że ona miała w sobie dość siły, aby walczyć o to co ich łączyło, poświęciła swój związek dla przyjaźni. A on zachował się jak tchórz. Teraz już rozumiał zawiedzoną minę Silje, gdy oznajmił jej że ważniejsza jest dla niego miłość.
- Ale ze mnie dupek – jęknął, pocierając zmęczoną dzisiejszymi wiadomościami twarz.
- Gorzej…- usłyszał nad sobą głos Larsa. - … prawdziwy z ciebie sukinsyn – ton głosu zdradzał zadowolenie i prawdziwość tych słów. Wkrótce Lars zostawił go samego, a Olli spojrzał na kieliszki, które coraz bardziej wabiły jego nadszarpniętą siłę wolę. W tej chwili myśli krążyły wobec dwóch pytań, które stawiała mu własna świadomość.
         Czy takie poświęcenie ze strony Silje dowodzi tego, że przyjaciółka jest w nim zakochana? I drugie, czy to mogło popchnąć ją do pisania anonimów?
          Nie znając odpowiedzi na żadne z tych pytań, chcąc zagłuszyć własne myśli – szybko opróżnił zawartość kieliszków i skinął na barmana, który już podążał w jego kierunku z pełną butelką.

~………~
Wracam po miesiącu i mam nadzieje, że ktoś ucieszy się z nowego rozdziału.
Nie jest co prawda dziełem sztuki, ale biorąc po uwagę moją ostatnią wenę (czyt. brak weny) wydaje mi się, że mogło być gorzej.
Najgorsze jest to, że przez ten czas narobiłam sobie mnóstwo zaległości na Waszych blogach, które obiecuje nadrobić. To będzie dla mnie przyjemność więc postaram się zrobić to jak najszybciej :-)
PS. Drobne problemy z czcionką, chyba to nauczka za moją nieobecność.