7 lipca 2013

Rozdział 20






              „ Już dzisiaj wielkie wydarzenie w naszym kraju. Dwudziestotrzyletni skoczek narciarski, poślubi swoją ukochaną. Przyszli państwo młodzi ukrywali miejsce uroczystości, ale my wiemy – ślub odbędzie się w pałacu, do którego zmierza właśnie nasza reporterka, aby relacjonować dla państwa to wydarzenie. Czekamy na pierwsze relacje ”
                Z uśmiechem na ustach czyta tekst na jednej ze stron internetowych.  Czyż to nie zrządzenie losu? Idealny moment na zemstę – cieszy się w duchu. Oczyma wyobraźni już widzi jak jej dokona. Poszczególne sceny, przygotowywane przez ostatnie miesiące, rozgrywają się w nabuzowanej od emocji głowie. Wszyscy zobaczą Jego upadek. Przez krótką chwile, gdy zamyka oczy znów jest tamtą dziewczyną w hotelu, wpatrzoną w zatrzaśnięte drzwi, przez które odszedł, zabierając jej cały szacunek do samej siebie. Rana w sercu znów się otwiera, ale już nie krwawi. Nie, w obliczu zbliżającej się zemsty.
- Dzisiaj, dostaniesz nauczkę – szepcze do ekranu, na którym widnieje zdjęcie chłopaka.
Bo oto nadszedł wielki dzień
Wielki triumf sprawiedliwości.
Jej zwycięstwo.

                Szła powolnym i dystyngowanym krokiem, wzrok wpatrzony przed siebie, a wysoko uniesiona głowa zdradzała dumę. Twarz emanowała szczęściem. Zupełnie jakby od małego dziecka uczono ją, jak należy zachować się w taki dzień jak ten. To nie była jednak prawda. Wręcz przeciwnie, wszystko co w tej chwili prezentowała swoją osobą zawdzięczała wyłącznie własnej pracy i ambicjom. Bez cienia zdenerwowania czy niepewności, które w odróżnieniu od niej przejawiał blondyn na końcu czerwonego dywanu, po którym w tej chwili kroczyła depcząc białe płatki lilii i róż. Ona była pewna, doskonale wiedziała na czym jej zależy i jak ma wyglądać ta uroczystość. Przestronny pałacyk mieszczący dużą ilość zaproszonych gości, z których większość stanowili znajomi Olliego. Ona nie miała nikogo, kogo chciałaby widzieć obok siebie podczas tego wydarzenia. Droga sukienka przyjemnie szeleściła, tworząc z rozbrzmiewającymi organami cudowną melodię. Od zawsze lubiła ten dźwięk więc nie wyobrażała sobie, aby dzisiaj ich zabrakło. Drewniane ławeczki zostały przystrojone białym płótnem, a na oparciu każdej z nich, tkwił mały bukiecik z lilii. Zerknęła z satysfakcją na swoją przyszłą teściową, która dyskretnie kichała w pierwszym rzędzie. Załzawione oczy nie były wynikiem wzruszenia lecz uczulenia na ich intensywny zapach, ale nawet to nie przeszkodzi Jannie w udekorowaniu wnętrza właśnie nimi. To była forma kary z jej strony, chciała ukarać kobietę za te kilka prób rozdzielenia jej z Harrim i pokazać pani Olli, kto teraz ma większą władzę nad jej synem.
             Mniej więcej w połowie swojej drogi do ołtarza, kątem oka dojrzała znajomą postać. Chociaż starała się być opanowana, to jednak jej pojawienie się wywołało w niej lekkie zaskoczenie i zachwianie. Stopy na ułamek sekundy straciły wspólny rytm z melodią, a serce przyspieszyło swój bieg. To trwało zbyt krótko, aby ktokolwiek to zauważył, jedynie Janna odczuła w sobie tę zmianę i stała się bardziej niespokojna. Pod płaszczykiem uśmiechu próbowała ukryć coraz bardziej narastający niepokój. Nie sądziła, że Silje zdecyduje się pojawić na ich ślubie, a jednak blondynka znów ją zaskoczyła. Spojrzenie Lehtinen jako chyba jedyne, zamiast na pannę młodą skierowane było na oczekującego Olliego. Twarz miała skupioną, jakby obmyślała plan lub co gorsze, czekała na odpowiedni moment by go zrealizować.
             Organy umilkły, czujnym spojrzeniem obrzuciła wnętrze pałacu, w którym rozegra się najważniejsza scena, a zebrani w nim ludzie będą świadkami jej triumfu. Uczucie podekscytowania było wyraźnie wyczuwalne, chyba nawet bardziej niż zapach kwiatów. Rozpoczęła się najważniejsza część dzisiejszej uroczystości, a tym samym już za chwilę na scenę główną wkroczy ona – sprawiedliwość. Wiedziona ścieżką zemsty dokona ostatecznego rozrachunku z przeszłością i sprawi, że porzucona i zraniona dziewczyna, niczym feniks, odrodzi się na nowo. Kapłan przywitał wszystkich zebranych, statecznym głosem odczytując słowa z trzymanej w dłoni opasłej księgi. Nie wszyscy słuchali tych słów z jednakowym skupieniem i uwagą. W myślach dotarła do najboleśniejszych wspomnień tamtego wieczoru, znów była w hotelu, w którym Olli tak brutalnie z niej zakpił. Wpatrzona w zamknięte drzwi, z zaciśniętymi dłońmi i obietnicą zemsty na ustach. Już za chwilę dotrze do celu na ścieżce zemsty, którą sukcesywnie kroczyła od jakiegoś czasu.
              Kiedy kapłan zadał standardowe pytanie czy ktokolwiek zna powody, dla których nie może pobłogosławić ich związkowi, wstrzymała oddech. Na chwilę zaległa cisza, która jeszcze nigdy jej tak nie cieszyła jak w tamtym momencie. Zerknęła ponad ramieniem swego, jeszcze narzeczonego w kierunku, gdzie dostrzegła wcześniej Silje. Miejsce przy filarze było puste, co jeszcze bardziej ją zdekoncentrowało. Silje miała jakiś plan, wyraźnie to widziała w jej spojrzeniu. Wydawać by się mogło, że ten moment jest idealny na przerwanie całej uroczystości. Przecież, gdyby teraz Silje przemówiła, rzucając chociaż najmniejszy cień wątpliwości, wszystko mogło skończyć się w tej chwili. Napotkała pytające spojrzenie Olliego, który najwyraźniej jej zdenerwowanie odebrał jako wątpliwości, szybko więc uspokoiła go kojącym i pełnym miłości uśmiechu. W tym była mistrzynią.
          Olli odetchnął, dodając sobie więcej otuchy. Nigdy nie lubił publicznych wystąpień, a przysięga małżeńska była w największym stopniu stresująca. Razem z Janną uznali wyższość własnych słów przysięgi nad ich tradycyjną formą. Dość czasu mu zajęło, zanim wszystko to co czuł wobec Janny ubrał w odpowiednie słowa, ale chciał mieć pewność, że to co powie będzie prawdą i będzie płynęło wprost z jego serca. I chyba dokonał dobrego wyboru, bo z każdym kolejnym słowem na twarzy dziewczyny pojawiał się coraz szerszy uśmiech, a oczy lśniły od wzruszenia. Mówił o miłości jaka ich połączyła, o tym jakim jest szczęściarzem stojąc właśnie w tym miejscu u jej boku. Planował ich wspólną, szczęśliwą przyszłość i obiecywał ją kochać i szanować.
              Słowa Olliego były piękne, spodobałyby się każdej kobiecie i każda w momencie oddałaby mu swoje serce. Wiedziała, że to co powiedział przed chwilą było prawdą. Odczuwała satysfakcję z tych słów i z tego, że właśnie takie uczucia w nim rozbudziła. Jeszcze większą satysfakcję odczuła, gdy ujrzała jak Silje wychodzi na zewnątrz.
Pokonana.
Ale przecież to nie Silje Lehtinen miała być dzisiaj pokonana.
Spojrzała na oczekującego Harriego. To będzie przyjemność pomyślała, uśmiechając się przebiegle zaczerpnęła powietrza, które miało dodać jej słowom większą siłę.
- Cóż, nie potrafię mówić tak pięknie jak ty….- zaczęła kiedy przyszła jej kolej. – chcę tylko powiedzieć, że… - odczekała sekundę zawieszając głos. -… chociaż nie dałeś mi wcześniej szansy to udowodniłam ci, że jestem coś warta i pewnie teraz uznasz, że popełniłeś błąd. Wiesz doskonale, że za złe wybory płaci się surową karę.
          Uśmiech zgasł na twarzy Olliego, przybierając kształt grymasu. Puls przyspieszył w szaleńczym tempie, a na plecach poczuł dreszcze. Doskonale znał te słowa, które cytowała w tej chwili jego przyszła żona. Nie rozumiał tylko, dlaczego właśnie słowa z anonimów wybrała jako tekst przysięgi.
- Cudownie wyglądasz z tą miną… - w jej głosie pobrzmiewała nutka satysfakcji i triumfu. Tak długo na to czekała, zemsta smakowała wyśmienicie, a chwila triumfu zmazała tamte bolesne momenty, w których przeklinała sama siebie za naiwność. Teraz to ona była górą, ona triumfowała, a Olli był niczym mały karaluch, którego jednym słowem mogła wgnieść w ziemię. - Nigdy cię nie kochałam, Harri – pojawił się cichy szmer zebranych gości, nie do końca rozumiejących przebieg wydarzeń.
       Z przerażeniem uzmysłowił sobie, że to nie jest już kobieta, którą tak mocno pokochał. Jeszcze boleśniejsza była myśl, że nigdy nią nie była. Zszokowany wpatrywał się w jej triumfujące oblicze, w którym na próżno mógł się doszukiwać jakichkolwiek cieplejszych uczuć wobec niego. Nie rozumiał za co tak naprawdę się na nim mściła. Zanim zdołał zareagować, Janna zaczęła się cofać w kierunku bocznego wyjścia.
            Upokorzony przebiegł po twarzach zebranych gości, nie pewny tego jak wytłumaczyć zaistniałą sytuację, po prostu wybiegł za nią. Za sobą zostawił bolesne spojrzenia i coraz głośniejsze rozmowy, których był głównym tematem.
Dogonił ją już na zewnątrz.
- Co to miało być, Janna!
           Szarpnął ją gwałtownie za ramię, odwracając w swoją stronę. Przywitało go zimne spojrzenie i zaciśnięte w gniewie usta, które tyle razy całował.
- Co ja ci takiego zrobiłem? – jęknął zrezygnowany.
- Pamiętasz Sylwester w 2008 roku, bar przy skoczni… potraktowałeś mnie jak dziwkę na jedną noc – dodała, kiedy zrozumiała, że ją rozpoznał. Owszem zmieniła się od tego czasu, nie tylko psychicznie, ale przede wszystkim pod względem fizycznym. Inny kolor włosów, szczuplejsza figura i inny rodzaj zachowania wobec niego. Cały ten kamuflaż okazał się strzałem w dziesiątkę.
- Dlatego upokorzyłaś mnie na oczach wszystkich?!
- Teraz już wiesz jak to jest… Jak się czujesz, gdy ktoś rani cię w ten najbardziej bolesny sposób…

            Od kilkunastu minut siedziała z tyłu budynku, na drewnianej ławeczce obok niej leżał poturbowany bukiet kwiatów. Chociaż bardzo się starała, nie zdołała wytrwać do końca uroczystości. Nie miała pojęcia co wydarzyło się po jej wyjściu, tym bardziej zdziwiło ją, kiedy kilka metrów przed sobą ujrzała wybiegającą Jannę, a w chwilę później Olliego. Kłócili się, z tej odległości nie słyszała ich słów, ale mogła dostrzec krzywy uśmiech dziewczyny i cierpienie w oczach przyjaciela. Janna pierwsza uciekła, wsiadając w zieloną taksówkę, która od jakiegoś czasu czekała przy bramie. Olli stał przez chwilę ze zwieszonymi ramionami, sprawiał wrażenie pokonanego i zranionego. Chyba płakał.
         Ruszyła z miejsca, ale zanim dotarła do przyjaciela już go nie było. Po chwili usłyszała pisk opon pomieszany z krzykiem ludzi, którzy tak jak ona wybiegli z kościoła. Najszybciej jak potrafiła dołączyła do tłumu, zatrzymując się jak sparaliżowana w pół kroku. Nie potrafiła otworzyć oczu, wyobraźnia podpowiadała jej obrazy, które zapewne rozgrywają się przed nią, ale wciąż mocno zaciskała oczy. Nie chciała patrzeć. Nie, na leżącego bezwładnie Olliego.
Martwego Olliego…

~……~
Ostatni. 
Czuję, że na nic lepszego mnie nie stać w tej chwili.
Przepraszam.
Pewnie dla większości z Was, to była jedynie kwestia potwierdzenia z mojej strony, ale mimo wszystko mam nadzieje, że ktoś jest zaskoczony :-)