30 listopada 2012

Rozdział 6





                  Dokładnie w momencie, gdy Silje podpisywała umowę, a Olli drżącymi ustami kolejny raz czytał anonim, gorączkowo zastanawiając się kto mógł być jego autorem, Janna siedziała przy drewnianym stole w kuchni. Z czerwonego kubka ulatywały ostatnie ciepłe obłoczki kawy, z każdym kolejnym czyniąc ją tylko zimną, pozbawioną smaku pomyją. Zamyślona, wpatrywała się w punkt przed sobą, chociaż tak naprawdę sama nie wiedziała na co patrzy.  Nawet, kiedy zamknęła oczy złośliwa świadomość podsuwała jej obrazy, które chciała jak najszybciej wymazać ze swojej pamięci. Planowała w tym celu zająć się domowymi porządkami, ale jako że pani domu dbała o czystość, szatynka nie miała zbyt wiele do pracy. Miała za to, mnóstwo czasu na rozmyślania. Uporządkowała jedynie pokój Olliego i pozmywała po śniadaniu, którego nie zjedli wspólnie tak jak zaplanowała. Na samo wspomnienie o naleśnikach zaburczało jej w brzuchu, ale starała się zignorować narastające ssanie w żołądku. Straciła apetyt.
Upiła łyk kawy, krzywiąc się pod wpływem jej smaku.
Nie chciała analizować na nowo tego wszystkiego co stało się dziś rano. Rozłożyła już na czynniki pierwsze zachowanie Harriego, który nie widział nic nadzwyczajnego w tym iż sąsiadka zakłóca ich poranne przyjemności. Jej słowa w ogóle do niego nie trafiały, zbywał je słodkim „przesadzasz” okraszonym przelotnym całusem, jakby to miało załatwić całą sprawę. Otóż nie załatwiało, wręcz przeciwnie. Im bardziej bronił blondynki, tym bardziej Janna węszyła w tym jakiś podtekst. I chociaż próbowała zająć myśli czymś zupełnie innym, to i tak prędzej czy później wędrowały one do tego samego. Dochodziła do wciąż tych samych wniosków, które raniły i doprowadzały na skraj wariactwa. Czy dzisiaj przebrała się przysłowiowa miarka?
Kogo ona próbuje oszukać, nie chodziło tylko o dzisiejszy poranek, ale o wiele wcześniejszych kiedy Silje wkraczała w ich uporządkowany, intymny świat. Świat zarezerwowany tylko dla pary zakochanych, którzy pragną dzielić ze sobą czas jaki odzyskali. Tak właśnie powinno być, wspólne śniadanie, a później leniwe przedpołudnie, może krótki spacer. Tak zaplanowała ten dzisiejszy dzień. A wyszło zupełnie inaczej. Od początku ich związku, Silje jawiła się jako nieodłączny element. Czasem pomieszkując u Harriego, Janna miała wrażenie, że jeśli otworzy lodówkę wyskoczy z niej Silje, gotowa spędzić z nimi kolejne urocze popołudnie przedłużające się do późnej nocy. Zupełnie jakby nie umieli istnieć bez niej, wiecznie zadowolonej sąsiadki, dla której Harri gotowy był poświęcić wspólne śniadanie ze swoją dziewczyną, która dopiero co wróciła po prawie trzytygodniowej nieobecności.
Jakiś drobny impuls mówił jej, że sama siebie nakręca. Sama pompuje balon, którego pojemność z każdym dniem takim jak ten dzisiejszy, wypełnia się coraz szczelniej i niedługo pęknie, a wraz z nim pęknie i jej cierpliwość. Może powinna być bardziej wyrozumiała, tak jak twierdzą wszystkie te poradniki, które namiętnie studiuje, a według których tylko wtedy zdobędzie faceta swoich marzeń. Przede wszystkim zaś nie powinna podsycać własnej zawiści przez doszukiwanie się wszechobecnych jej zdaniem zdrad.  Tak jak chociażby dzisiaj, wystarczyło odejść od okna i nie widzieć jak ramię w ramie kroczą zaśnieżonym chodnikiem. Trwała jednak na swoim stanowisku, skryta za firanką obserwowała ich z okna sypialni. Moment, w którym Silje traci równowagę, a Olli w odpowiedniej chwili przytrzymuje ją chroniąc tym samym przed upadkiem, wciąż ją prześladuje. Na kilka długich sekund wstrzymała wtedy oddech, kiedy czułym gestem poprawiał kolorową czapkę na głowie towarzyszki. Na samo wspomnienie chwili, gdy dłoń Olliego wędruje w kierunki Silje a obłoczek zmieszanych oddechów tańczy wokół ich twarzy, będących zdecydowanie zbyt blisko siebie znów zagryza dolną wargę, niemal do bólu. Pamięta ten uśmiech chłopaka, kącikami ust jakby się z nią droczył, podczas gdy Silje wydawała się być spięta. Janna miała nadzieję, że gryzły ją wyrzuty sumienia odnośnie dzisiejszego natarcia i popsucia idealnego, pierwszego od wielu tygodni wspólnego poranka. Miała ochotę wybiec za nimi, jednoznacznie dać do zrozumienia dziewczynie, że Harri jest jej chłopakiem. JEJ. Mogła nawet posunąć się do rękoczynów byleby tylko odsunąć blondynkę od swojego faceta. Tylko jedno powstrzymało ją przed tą ostatecznością.
                Te drobne gesty, niby nic nie znaczące nawet teraz przyprawiały ją o ukłucia w sercu. Wobec niej nigdy nie wykonywał aż tak czułych gestów. Fakt, że prawie nigdy nie nosi nakrycia głowy wydaje się być tutaj bez znaczenia. Mimo drobnych wad, które zdołała już poznać, wydawał się być ideałem faceta. Takiego, z którym wyobrażasz sobie przyszłość dłuższą niż kilka tygodni czy miesięcy. Takiego, wobec którego ma się konkretny plan i konsekwentnie dąży się do jego realizacji. Wciąż brakowało jej tego w jaki sposób traktował i jak zachowywał się wobec Silje. Takich gestów nie okazywał względem swojej ukochanej, owszem był czuły ale nigdy do końca swobodny. Jakby bał się do końca otworzyć. Byli ze sobą długo i dość blisko, ale miała wrażenie, że tylko Lehtinen wydobywa z niego najszczersze wyznania. To rady Silje były tymi, które brał sobie do serca, w wielu kwestiach to właśnie w niej pokładał nadzieje pomocy, dyskretnie odmawiając owej pomocy ze strony ukochanej. Poważne sportowe tematy były zazwyczaj zarezerwowane tylko dla nich, Janna mogła jedynie biernie w nich uczestniczyć i tylko wtedy, gdy ta dwójka wyrażała na to zgodę w postaci dopuszczenia jej do głosu. Zbyt często czuła się w ich towarzystwie jak piąte koło u wozu, a przecież powinno być zupełnie odwrotnie. To przecież ona powinna być dla niego najważniejsza. To z nią powinien dzielić się radosnymi nowinami, w niej szukać pocieszenia po porażkach.
Czy jest zazdrosna?
Oczywiście, że tak. Kto by nie był w jej sytuacji.
Szczerze nienawidziła tego uczucia, które towarzyszyło jej przez większość życia. Od najmłodszych lat była główną cechą trudnego charakteru dziewczyny. Zazdrość odbierała jej większość przyjaciół i szans na udane związki, w zamian zostawiając jedynie szerzącą się samotność. Zazdrość oznaczała brak pewności, stabilizacji i strach, że to co najważniejsze zostanie jej zabrane. Teraz też brakowało jej pewności, że to co łączy ją i Harriego jest uczuciem na tyle silnym by przetrwać sztorm, którym niewątpliwie była obecność Silje. To w niej doszukiwała się odpowiedzialności za to jak się czuła w tej chwili, za czyny, które prawdopodobnie popełni w niedalekiej przyszłości. Od pierwszej chwili, kiedy się poznały wiedziała, że nie będzie jej łatwo zaakceptować przyjaciółkę chłopaka. Nie chodziło bynajmniej o samą Silje, jej wady czy zalety, bo z pewnością  gdyby była jego siostrą, kuzynką czy kimś innym tego pokroju, stanowiłyby idealny wzór kumpelek. Zdołała poznać ją na tyle, by stwierdzić iż mają wiele wspólnego. Począwszy od tego, że były rówieśniczkami, a skończywszy na upodobaniach modowych czy muzycznych. Była naprawdę uroczą osóbką, pełną humoru i ciepła, idealną na popołudniowe ploteczki przy kubku ciepłej kawy i wysokokalorycznym ciastku. Uczciwie musiała przyznać, że mogłaby się z nią zakumulować.
Ale fakt bycia przyjaciółką Olliego, dyskwalifikowało ją już na samym początku.
Przyjaciółką!!!
                  Nie wierzyła w przyjaźń damsko-męską, sama takiej nigdy nie doświadczyła i pewnie dlatego wątpiła w jej istnienie. Faceci, z którymi się spotykała nawet jeśli deklarowali się jako przyjaciele to prędzej czy później nagle wybuchali względem niej miłością. Niektórzy,  ci bardziej odważni nie ukrywali, że chodzi im wyłącznie o seks.  Dlatego właśnie była pewna, że każda „przyjaźń” damsko-męska opiera się wyłącznie na układzie czysto fizycznym. Była też pewna, że nawet jeśli wcześniej nic nie łączyło Olliego i Silje to jest to tylko i wyłącznie kwestią czasu. Tylko patrzeć jak nagle zrozumieją, że to co nazywają przyjaźnią w rzeczywistości jest czymś mocniejszym i trwalszym. Tego obawiała się najbardziej i pewnie dlatego tak krytycznie obserwowała ich wzajemne relacje. Za każdym razem, kiedy była świadkiem rozmów i przekomarzań owej dwójki, świadomość podsuwała przeróżne scenariusze. Najgorszy był ten, w którym to ona idzie w odstawkę, a jej miejsce zajmuje Silje. Łączyło ich całe życie, wspólne dorastanie, te same ulubione miejsca, popełniane błędy w przeszłości, sportowe pasje. Natomiast Janna znała Harriego od pół roku, bo wtedy poznała go tak naprawdę. Każdego dnia odkrywała jasne strony osobowości, które nieco rozjaśniały te ciemniejsze, o których tak wiele słyszała.
Nie mogła dopuścić, by Silje zajęła jej miejsce. Zbyt wiele włożyła w ten związek i za dużo kosztowało ją znalezienie się właśnie w tym miejscu. Budowała świat, w którym to ona – Johanna Salminen i Harri Olli mają stanąć na ślubnym kobiercu, by ślubować sobie dozgonną miłość, a potem….
Nie, nie może pozwolić by ktokolwiek pokrzyżował jej plany.

~…..~

Tym razem nieco krócej, ponieważ poprzedni był dłuższy :-)
Czy Wam też szybciej mija tydzień odkąd zaczęły się skoki?
  

23 listopada 2012

Rozdział 5




                   Kiedy uniósł ciężkie powieki, a płuca gwałtowniej zaczerpnęły powietrza, przekonał się iż nowy dzień trwał już w najlepsze. Dzienne światło próbowało wedrzeć się do pokoju, ale wobec wciąż zasuniętych żaluzji, musiało skapitulować. Jedynie milimetry bladego strumienia blasku, wpadającego do środka w pełni go rozbudzało i potwierdzało, że czas wstawać. To samo zdawał się mówić zegarek, którego wskazówki pokazywały już grubo po dziesiątej. Dawno nie pozwalał sobie na takie leniuchowanie, zapomniał jakie to przyjemne, zwłaszcza gdy miejsce obok ciebie jeszcze nosi ślady czyjeś obecności, a w głowie jak na zawołanie pojawiają się wspomnienia minionych kilku godzin. Jedyne czego można żałować w takiej chwili, to świadomość, że przespało się poranny widok ukochanej budzącej się ze snu. Przeciągnął się do granic możliwości i odrzucając pościel wstał, wędrując od razu ku oknom by wpuścić dzień do środka. Miał rację, późny poranek jawił się jako zachmurzone niebo, co prawda spod grubej warstwy chmur nieśmiało wyglądało słoneczko, ale nie było na tyle silne by zagościć na nieco dłużej. Lada chwila mógł spaść śnieg, którego notabene od wczoraj było znacznie więcej.
                  Pięć minut później, już na schodach prowadzących na parter, poczuł znajomy zapach smażonych naleśników. Połączenie jabłek z cynamonem wypełniało cały dom, sprawiając, że momentalnie przeniósł się w czasy swojego dzieciństwa. Idealne naleśniki z jabłkami robiła jego babcia, gdy wraz z kuzynostwem zjeżdżali się do niej na wakacje. Sam pod czujnym okiem, najpierw babci a później mamy, próbował kilkukrotnie, ale naleśniki nigdy nie miały tego niepowtarzalnego smaku. Owszem smakowały dobrze, ale tylko ukochana babcia dodawała jakiś magiczny składnik, po którym ciasto nabierało tego cudownego smaku. Najwyraźniej ten sekretny składnik znały tylko kobiety, bo mamie też się udawało powtórzyć posmak jabłkowego nieba jak zwykli wszyscy mawiać. Silje, zabierana wielokrotnie na te wakacyjne wycieczki również posiadła tą tajną wiedzę. Chociaż nie odwiedzał już dziadków tak często jak by chciał, to jednak przy tych nielicznych spotkaniach babcia zawsze pamięta, aby powitać swego wnuka właśnie tym deserem.
               Pogrążony we wspomnieniach wciąż stał w przedpokoju, zaledwie kilka kroków dzieliło go od wejścia do kuchni by przekonać się, czy zmysły nie stroją sobie z niego żartów. Ciekawość wzięła górę i szybkim, ale jednocześnie cichym krokiem znalazł się w środku. Postać odwrócona do niego plecami stała przy kuchence, a widok ten zaparł mu dech w płucach. Kasztanowe włosy niedbale związane w luźny kucyk, który ginął z przodu sylwetki, bose stopy i szeroka koszulka zsuwająca się co chwila z ramienia. Jego stara reprezentacyjna koszulka, z wytartym nadrukiem i rozciągnięta we wszystkie możliwe strony. Nie pierwszy raz, kiedy nocowała u niego właśnie ona była jej nocnym strojem.
                 Z błogim uśmiechem na ustach patrzył na delikatne i zwinne ruchy dziewczyny. Podziwiał z jaką gracją porusza się po kuchni. On mieszkał w tym domu ponad dwadzieścia lat, a wciąż nie miał pojęcia gdzie znajdują się niektóre sprzęty kuchenne, którymi posługiwała się w tej chwili. Tymczasem ona bez najmniejszych problemów radziła sobie ze wszystkim. To właśnie w tamtym momencie pomyślał, że oto ma przed sobą kobietę, którą chciałby widzieć każdego ranka przy swoim boku. Budzić się przy niej, jeść wspólne śniadania i razem kroczyć przez życie. Niewątpliwie Johanna Salminen była jego drugą połówką, a pojawiając się pół roku temu w jego życiu, nadała mu nowego sensu. Był wdzięczny losowi, że przeciął ich ścieżki w jednym miejscu.
Nieświadoma jego obecności, ani tym bardziej myśli i planów, odwróciła się.
Uśmiechnął się pod nosem, kiedy go spostrzegła.
- Dzień Dobry – odwzajemniła ciepły uśmiech. W dwóch szybkich krokach znalazł się obok niej, całując odsłonięte ramię. – chciałam ci zanieść śniadanie do łóżka.
Ta dziewczyna to skarb – wykrzyczał głos w jego głowie.
- Rozpieszczasz mnie – mruknął wdychając zapach jej włosów.
                 Odwrócił ją ku sobie, a usta szybko odnalazły jej miękkie wargi. Dłonie wsunęły się pod koszulkę znajdując wrażliwe miejsca jej delikatnego ciała. Zapiszczała pod wpływem łaskotek, uchylając się nieco przed kolejnym całusem. Ciepły oddech na skórze wędrował coraz dalej, zaznaczając swoją drogę kolejnymi całusami.

            Mimo wczorajszego późnego powrotu do domu, Silje wstała stosunkowo wcześnie. Zresztą ona należała do rannych ptaszków, co nie zawsze miało dobre strony. Miotała się z kąta w kąt, wynajdując sobie różne zajęcia, by zając się czymś do czasu, aż obudzi się Olli. Co chwila zerkała na okna jego pokoju, ale wciąż miał zasłonięte żaluzje. Była już na skraju wybuchu, kiedy wreszcie ujrzała, że bordowe rolety powoli suną w górę. Odczekała kilka kolejnych minut, po czym zabierając wszelkie potrzebne rzeczy wyszła z domu. W zaledwie kilku krokach znalazła się w domu przyjaciela.
Już na schodach zaczęła na niego krzyczeć, przekonana była bowiem, że spotka go w kuchni, ale jedno spojrzenie wystarczyło, aby przekonać się, że Olli pewnie wciąż wyleguje się w łóżku. – Ja wiem, że chcesz się wyspać, ale to już przesada. Jest po jedenastej – nie zawracając sobie głowy pukaniem, weszła do pokoju, którego widok wprawił ją w konsternację. Łóżko jak zwykle nieposłane, a ubrania porozrzucane w odległe kąty, jakby sam ze sobą rozgrywał zawody rzucania bielizną. Jakiś tajfun przeszedł przez ten pokój, pomyślała zbliżając się do łazienki, skąd dochodził szum wody.
- Harri! – tym razem zapukała, bo przecież nawet przyjaźń ma pewne granice, do których z pewnością należy zaskakiwanie przyjaciela podczas kąpieli. A i ona nie miała najmniejszej ochoty podziwiać jego nagości – Obiecałeś mi coś dzisiaj, pamiętasz?!! Jeśli za pięć minut nie wyjdziesz to wejdę tam, wyciągnę cię siłą i będziesz przed wszystkimi świecić gołym tyłkiem…
Drzwi nagle się otworzyły. Nie ujrzała w nich jednak Olliego.
- Harri bierze prysznic. Będziesz musiała poczekać.
                Zaskoczona, na dłuższy moment zapomniała języka w buzi, co nie zdarzało się często. Tymczasem stała przed nią Janna, w samym ręczniku i z mokrymi włosami. Nawet w tej chwili, z wyraźnym niezadowoleniem na twarzy, wyglądała niczym modelka. Nie zniekształcił jej nawet wrogi wyraz twarzy, okraszony fałszywym uśmieszkiem, który pojawił się zaledwie na sekundę, ale w Silje zdołał wywołać dreszcze.  Potrząsnęła głową dla lepszego pozbycia się szoku jaki jej zaserwowano. Tymczasem Janna przeszła w kierunku niskiej komody, na której leżała na wpół otwarta walizka.
- Nie… nie wiedziałam, że przyjechałaś – powoli odzyskiwała zdolność mówienia.
Szatynka spojrzała na nią ze sztucznym uśmiechem. W lewej dłoni trzymała śliwkowy materiał, co jak się domyślała Silje, było ulubioną tuniką szatynki.
- Domyślam się, inaczej pewnie być zapukała zanim tutaj wtargnęłaś.
                      Nigdy tego nie robiła. Od niepamiętnych czasów drzwi do sypialni, zarówno Olliego jak i jej własnej, zawsze były drzwiami „otwartymi”. Żadne z nich, nigdy nie musiało się anonsować czy zabiegać o pozwolenie na wejście. Przecież nie mogła wiedzieć, że Janna wróciła. Nikt jej nie uprzedził, chociaż głosik w głowie podpowiadała, że przecież nikt nie musiał tego robić, a ona powinna znać zasady dobrego zachowania.
Znam!- prychnęła głośno na własne myśli, które momentalnie się uciszyły.
- Przepraszam, nie sądziłam że…- zamilkła, bo nagle w jej głowie pojawił się obraz, który wywołał w niej konsternację. Co by było, gdyby weszła jednak do łazienki? Albo co gorsza kilka minut wcześniej i nakryła ich ….w łóżku?! Omiotła wzrokiem pokój, dopiero teraz odnalazła w tym tajfunie ślady damskiej obecności. I teraz już wiedziała, skąd wziął się ów tajfun.
Pokręciła głową, jakby wyrzucała z niej niechciane obrazy  jakie podsuwała podświadomość.
- Obiecał, że pojedzie ze mną po samochód. Jeszcze raz przepraszam – dodała skruszona.
- Obie wiemy, że zajmuje mu to jakiś czas ….- uśmiechnęła się porozumiewawczo do Silje, wskazując jednocześnie drzwi łazienki, za którymi zdało się słyszeć pogwizdywanie. – Poczekasz na dole, chciałabym się przebrać – dodała trzymając w dłoniach ubrania. – w kuchni są naleśniki, poczęstuj się. Zrobiłam Olliemu, ale … był zainteresowany czymś innym – dodała ze znaczącym uśmiechem, po którym Silje wyszła z pokoju najszybciej jak potrafiła.
               Ponieważ w domu nie zdążyła zjeść śniadania, w pełni zadowoliła się naleśnikami. Podobnie jak Olli miała z nimi same dobre wspomnienia i podobnie jak On, już po pierwszym kęsie stwierdziła, że nie mają tego smaku co powinny. Owszem dobre, ale bez polotu. Janna miała rację odnośnie porannych czynności Olliego, dlatego też Silje zdjęła kurtkę i czapkę. Była mniej więcej w połowie trzeciej porcji, gdy do kuchni wkroczył Fin.
- Hej – rzucił wesoło, kierując się w stronę lodówki, z której wyjął mleko. Pił jak zawsze z kartonu, chociaż zawsze dostawał za to burę. Pochylając się nad jej ramieniem, skubnął naleśnika. Wolała nie wiedzieć czym jest spowodowany jego aż nazbyt dobry humor, bo na pewno nie weekendowymi zawodami w Kusamo.
- Mogłeś mnie uprzedzić!
          O dziwo od razu skojarzył o co jej chodziło, a więc już zdążył dostać po uszach do swojej dziewczyny. Ona sama pewnie postąpiłaby podobnie. – Daj spokój, nic się przecież nie stało. Nie nakryłaś nas na niczym złym….
- Janna też uważa, że nic się nie stało?
Nie odpowiedział, ale to milczenie było najbardziej wymowne.
- No właśnie – westchnęła ubierając kurtkę.
           Lubiła jego dziewczynę, zresztą od niej samej także odczuwała coś na kształt sympatii. Może nie były od razu najlepszymi przyjaciółkami, ale dość dobrze się dogadywały. Jednak wobec dzisiejszej wpadki, nawet Silje nie zachowałaby spokoju. Najgorsze było to, że Olli zdawał się nie dostrzegać problemu.
- Wyluzuj Si. Zachowujesz się jakbyś nakryła co najmniej swoich rodziców – zaśmiał się widząc jej zdegustowaną minę. – Mnie to nie zaszkodziło, więc i Tobie nic nie będzie – puścił oczko i wyszedł z domu, zostawiając ją nieco zaskoczoną z tyłu. Sens tych słów dotarł do niej później, gdy dołączyła do niego przed domem. Opróżniał skrzynkę pocztową wrzucając zawartość do szerokiej torby, którą przewiesił przez ramię.
Chodnik pokryty lodem, połączony z wcześniejszymi słowami i porannym incydentem, wywołał w niej chwilowy zanik równowagi. Upadłaby, gdyby nie Olli.
- Co miałeś na myśli, że Tobie nie zaszkodziło?
Po jego minie domyśliła się, że odpowiedź nie bardzo ją ucieszy, ale nie było już odwrotu.
Odwlekając moment odpowiedzi, poprawił jej czapkę.
- To, że ja kiedyś też nakryłem przyjaciółkę na igraszkach z chłopakiem.
Stanęła jak wryta.
- Kiedy?
Jako, że zdołał już wyprzedzić ją o kilka kroków, teraz musiał się zatrzymać i odwrócić.
- Tuż przed mistrzostwami. Wpadłem wtedy po coś, nie pamiętam już po co, ale zatrzymałem się przed drzwiami, bo …hmm… zdziwiły mnie pewne odgłosy.
Spłonęła rumieńcem.
- Szkoda, że zerwaliście. Lubiłem Larsa. – dodał wywołując w niej falę wspomnień.

          Przez całą drogę była nieobecna duchem. Tym razem jednak jej myśli zajęte były nie porannym incydentem, ale wspomnieniami jakie w niej odżyły. Wszystkie chwile spędzone z Larsem mignęły jej jak we filmie, tych kilka wspólnym miesięcy z nim odcisnęło na niej swoje piętno. I chociaż zerwali już jakiś czas temu, to jednak uczucie żalu w niej tkwiło. Olli jedynym zdaniem poruszył w niej strunę, której nie powinien. Zwłaszcza nie On.
- Ten wydaje się być ok.
             Nie słuchała go. Od przeszło półtorej godziny lawirowali między poszczególnymi komisami, ale w żadnym nie było odpowiedniego dla niej modelu. Tak twierdził Olli, bo Silje wciąż była myślami gdzieś daleko, a kupno jej wymarzonego samochodu, zeszło na drugi plan. W tej chwili powinna szykować się do wyjazdu na zawody, a nie kupować samochód, który przez najbliższe trzy tygodnie będzie stał w garażu. Ona jednak wiedziała swoje, chciała mieć samochód przed świętami, taki prezencik na urodziny, a doskonale wiedziała, że w trakcie trwania sezonu trudno będzie jej znaleźć czas na szukanie, tym bardziej namówić do tego Olliego.
- Silje!
            Drgnęła na jego podniesiony głos, spoglądając spod przymkniętych oczu. Stała po drugiej stronie czerwonego samochodu, ale sprawiała wrażenia jakby w ogóle go nie widziała. Gdzieś zniknął cały entuzjazm, który promieniował z niej od kilku tygodni, za każdym razem, gdy rozmowa schodziła na temat kupna auta.
- Uważasz, że jest dla mnie dobry.
Nie było to pytanie, a więc w pełni liczyła na jego wiedze w tym temacie.
- Idealny dla Pani – wtrącił swoje trzy grosze sprzedawca, zacierając ręce na zbliżającą się transakcję.
          Zignorowała jego słowa, wpatrując się w blondyna. Ten zaś kiwnął głową, co oznaczało, że pod względem technicznym to idealny nabytek. – A więc kupujemy – uśmiechnęła się entuzjastycznie, ale oczy wciąż pozostały w nostalgii.
           Podczas gdy ona weszła do małego budynku, aby podpisać wszelkie formalności, Olli pozostał przy samochodzie. Korzystając z chwili spokoju, wyciągnął z torby korespondencje. Było kilka listów od fanów, w kolorowych kopertach fanki prosiły go o zdjęcie bądź autograf, co odważniejsze przysyłały swoje fotki i propozycje, na które być może jeszcze jakiś rok, może dwa lata temu by odpowiedział. Wtedy był typem faceta, który korzystał z każdej okazji i zapewne te wyrażone w listach by wykorzystał. Dziś jednak jest innym człowiekiem, oczywiście że odpisze, wyśle fanom swój autograf, ale nic poza tym. Takie dowody sympatii zawsze go cieszyły, zwłaszcza w okresie gdy wyrzucono go z kadry, kiedy był na samym dnie. To właśnie wtedy najbardziej potrzebował wsparcia, nie tylko od rodziny i przyjaciół, ale przede wszystkim od swoich kibiców. Tylko ci prawdziwi zostali przy nim, wciąż dając mu dowody swojej sympatii i wiary w niego.
Kolejnych kilka kopert zawierało rachunki i jakieś urzędowe pisma. Jednak największą ciekawość wzbudziła w nim szara koperta, bez żadnego adresu. Obrócił ją kilkukrotnie w palcach, po czym otworzył.
             Drobne pismo zmieniało swój styl kilkakrotnie. Tylko trzy krótkie słowa, które na kilka długich sekund odebrały mu zdolność oddychania…

zapłacisz za to

~......~
Początek sezonu i jakby weselej człowiekowi ;-)
Dzisiaj miało ruszać to opowiadanie, a tymczasem to już piątka. Nie do końca jestem z niego zadowolona, ale cóż złapał mnie leń i nie chciało mi się już go poprawiać bo trwałoby to w nieskończoność.
Ze specjalną dedykacją dla Fanki – z życzeniami zdrowia i wyrazami wsparcia.

PS. Wiem, mam zaległości. Staram się nadrabiać. Miejcie litość :D