Już
od pewnego czasu miała konkretny, jasno nakreślony plan na najbliższe
kilkanaście miesięcy. Każdy kto ją znał, wiedział że swoje plany zawsze
realizowała, bo słomiany zapał nigdy nie był jej przyjacielem. Jeśli coś sobie
postanowiła, to prędzej czy później docierała do celu. To głównie dzięki
twardej szkole jaką dostała od życia, wypracowała w sobie cierpliwość i dyscyplinę
w stosunku do założeń, które sobie obierała. Wiedziała, że tylko w taki sposób
to wszystko zaprocentuje. Wielu mogło pozazdrościć jej determinacji z jaką
walczyła, aby wygrać. Choć w tym jednym, konkretnym przypadku nie były to jakieś
spektakularne działania, ale bardziej subtelne i na pozór nic nie znaczące, to
jednak z każdym kolejnym krokiem przybliżały ją do szczytu. Kilka miesięcy temu
postanowiła stanąć na ślubnym kobiercu u boku samego Harriego Olli, z którym wtedy
dopiero zaczynali tworzyć zalążki związku. A teraz wszystko wskazywało na to,
iż kolejna ambicja zostanie zrealizowana. Oczywiście jak w każdym przypadku
wymagało to dużego zaangażowania z jej strony, bowiem Olli jako typowy facet,
nie od razu odgadł jej zamiary.
Dziecko?
Tego nie obejmował jej misternie
utkany plan, więc tym większe zaskoczenie przeżyła, gdy okazało się, że jest w
ciąży. Tyle tylko, że to nie pierwszy raz gdy los zdecydował za nią, a ona
mogła jedynie się mu podporządkować, krzyczeć i przeklinać w chwilach
samotności, ale grać uśmiechniętą matkę w otoczeniu innych. Świadoma była iż
właśnie ta wiadomość znacznie wpłynęła na Olliego. Z pewnością, gdyby nie
dziecko, jeszcze długo przyszło by jej czekać na jakąkolwiek deklarację ze
strony chłopaka. Czas uciekał, a przecież ona nie mogła sobie pozwolić na
czekanie. Zbyt wiele już poświęciła, aby znaleźć się w tym miejscu, w którym
jest teraz. Nie mogłaby zrezygnować teraz, gdy znajdowała się tak blisko. Nie
mniej jednak dziecka – nigdy nie było w planach! Pewnie dlatego daleka była od
entuzjastycznej reakcji, gdy ujrzała owe dwie kreski na maleńkim przedmiocie.
Płakała, ale nie były to łzy szczęścia, bo oto wpadła we własne sidła.
Zastanawiała się wtedy, czy aby cena jaką przyjdzie jej zapłacić będzie
adekwatna do nagrody, jaką otrzyma w dniu ich ślubu. Czy zdolna będzie do aż
takiego poświęcenia? Widząc jednak reakcję Olliego, zgoła inną niż jej własna,
wiedziała iż właśnie dzięki temu ma go na wyciągnięcie ręki. I kiedy włożył na
jej palec pierścionek zaręczynowy, byłą już pewna, że od chwili absolutnego
szczęścia dzieli ją zaledwie kilka małych kroczków.
To właśnie
on uparł się, aby towarzyszyć jej podczas pierwszej wizyty u lekarza, ale
dzięki temu Janna mogła odwlekać ten moment i powoli oswajać się z myślą iż
zostanie matką. Nie było to łatwe, bo nikt jej nie nauczył jak pokochać tę małą
istotę, która rosła pod jej sercem. Wychowana w domu dziecka, daleka była od
bycia wzorową matką jaką kiedyś, w dalekiej przyszłości chciała zostać. Nie
pozostało jej nic innego jak tylko zaakceptować to, co zesłał jej los chociaż
tak naprawdę była przerażona wizją przyszłości. Przecież to wszystko nie tak
miał wyglądać. Drżała na samą myśl o perspektywie zachwycania się czarno-białą
fotografią maleńkiej fasolki, którą w tej chwili było ich dziecko. Nie była
pewna, czy stać będzie ją na taką grę. Instynkt macierzyński, jeśli w ogóle
takowy posiadała, to był głęboko w niej samej i za nic w świecie nie chciał
ujawnić się w tamtym czasie. Do tej pierwszej, wyznaczonej na ostatni tydzień
stycznia, nie dane było im doczekać. Wszystko zmieniło się właśnie tamtego
dnia, kiedy nagle Janna zdała sobie sprawę, że tak naprawdę jej uczucia wobec
rosnącej w niej istoty są nieco inne niż próbowała sobie wmówić sama. Przecież
wszystko zmienia się w obliczu zagrożenia, nagle człowiek uświadamia sobie co
tak naprawdę czuje i jak ważne jest dla niego coś, czego tak naprawdę jeszcze
nie ma, ale co może stracić w każdej chwili. Bo dopiero w chwili, kiedy
przytulasz własne dziecko i czujesz jego słodki ciężar, wiesz że oto jest w
twoim życiu Ktoś najważniejszy, dla kogo będziesz w stanie do największych
poświęceń. Taka nagroda warta była każdego cierpienia.
Niestety
Jannie, nie dane było tego przeżyć. Przynajmniej nie w tamtym czasie.
Siedząc w zatłoczonej poczekalni
szpitala, w zupełnie nieznanym jej kraju, gładziła z czułością swój wciąż
płaski brzuch. Nie podejrzewała siebie o taki przypływ uczuć, ale chyba właśnie
wtedy jej instynkt macierzyński dał o sobie znać. Patrzyła na swoją dłoń, która
powolnie sunęła po cienkim materiale, lekko łaskocząc skórę pod nim. Nie mogła
uwierzyć, że to jej własna, nienarzucona przez nikogo reakcja. Przez moment
miała ochotę wykrzyczeć całą prawdę, tylko po to aby oszczędzić dziecko.
Właśnie taki wpływ ma na człowieka zagrożenie. Pamięta, że jeszcze sekundę za
nim jej ciało zetknęło się z twardą ziemią, oczyma wyobraźni ujrzała ich
właśnie w tym miejscu. Oczywiście Olli wyrzucał sobie brak odpowiedzialności,
najpierw za pomysł wspólnego wyjazdu na konkursy do Polski, a później tamtego
spaceru, podczas którego tak niefortunnie upadła. Ale przecież tak naprawdę
nikt nie był winny temu, że akurat w tamtym miejscu się poślizgnęła. Ani też
tego, że próbował ją chronić. Doskonale zdawała sobie sprawę skąd pomysł, aby
mu towarzyszyła. Chciał odsunąć jej myśli od listu, który znalazła w szufladzie
starego biurka. Myślał, że to doskonała kryjówka, ale okazało się zupełnie
inaczej. Całe szczęście nie znalazła ich wszystkich, a jedynie ten ostatni,
który był najgorszym jeśli chodzi o treść. Bezpieczeństwo jakie chciał jej
zapewnić, okazało się nie wystarczające, a spokój jaki miał jej zaoferować
przyniósł więcej szkody niż pożytku. Kwestia bezpieczeństwa naszych bliskich
jest bowiem pojęciem względnym. Chroniąc ukochaną osobę przed jednym,
nieświadomie możemy sprowadzić na nią inne niebezpieczeństwo.
Znacznie
gorsze niż to pierwotne.
Siedział obok niej, bo tylko to
mógł w tamtej chwili zrobić. Być przy kobiecie, którą pokochał i oczekiwać na
być może najgorsze słowa jakie przyjdzie mu usłyszeć z ust obcego człowieka. Z
czułością gładził jej dłoń, ale ze wzrokiem wbitym w podłogę jakby obawiał się
spojrzeń, w których od razu odkryłaby jego najbardziej pesymistyczne myśli.
Chciał być dla niej oparciem, ale prawda była taka, że bał się równie mocno jak
ona. Kiedy oczekiwali na chwilę, gdy lekarz wreszcie zawoła ich do gabinetu
nadzieja jeszcze w nich żyła, ale z każdym kolejnym oddechem i nawracającą falą
bólu jaki odczuwała Janna, bladła aż wreszcie pozostała jedynie wątłą iskierką.
Ale nawet ona wciąż trzymała ich na duchu, bo łatwiej było się jej uchwycić i
czekać.
Zdecydowanie
trudniej było usłyszeć wyrok.
Jakąś godzinę później, kiedy
wreszcie dotarł do hotelu i na nocnej szafce odnalazł swoją zapomnianą komórkę,
od razu zaczął wydzwaniać do Janny. To ona pierwsza opuściła gabinet lekarza,
wybiegła zrozpaczona jakby upadek w ogóle nie miał wpływu na jej zdrowie.
Oszołomiona nawet nie wzięła torebki, którą Olli ściskał wciąż w lewej dłoni, a
w której schował recepty i lekarskie zalecenia. Kilka głuchych sygnałów i
wreszcie jej wesoły głosik, informujący go o konieczności pozostawienia
wiadomości. Najwyraźniej wyłączyła telefon, a on nie wiedział, gdzie tak
naprawdę miał jej szukać. Zakopane to dość rozległa miejscowość, pełna miejsc,
których nie znał on, a tym bardziej Janna.
Zły i rozgoryczony rzucił torebkę, która
upadła na ziemię tuż obok dopiero co zdjętej kurtki. Przysiadł na tapczanie,
splatając dłonie na karku wyczekującym wzrokiem spoglądał na drzwi, za którymi
miał nadzieje za sekundę pojawi się dziewczyna. Nie powinien jej w ogóle tutaj
zabierać, pomyślał. Ukrywając listy, nie sądził by ktokolwiek mógł je odnaleźć.
Sama świadomość ich obecności w tamtym miejscu spędzała mu sen z powiek ilekroć
zasypiał we własnym pokoju. Mógł tylko się domyślać, do czuła Janna, gdy
znalazła ostatni z nich. Roztrzęsiona tuliła się do niego tamtej nocy, a on
próbował spokojnymi słowami zapewnić ją, że zdoła sobie sam poradzić z tym
problemem. Następnego dnia, po nieprzespanej nocy zaproponował wspólny wyjazd i
nawet jeśli domyślała się powodu, dla którego miałaby z nim jechać, entuzjastycznie
się zgodziła. Tak więc wspólny wyjazd wydawał się tym, co w tamtej chwili było
najlepszym dla obojga. Olli miał Jannę na oku, przekonany był iż w ten sposób
zapewni jej bezpieczeństwo. Stało się inaczej. Teraz już nie miał litości dla
tego, kto bawił się jego kosztem. Zaślepiony zemstą nie słyszał cichego głosiku
w głowie, który podpowiadał mu, że ów autor listów nie miał wpływu na dramat
jaki ich dotknął.
- Ooo, tu
jest jaśnie królowa!
Jak tylko zobaczył w drzwiach
Mattiego, podniósł się z podłogi i odwrócił plecami, aby ten nie zauważył jego
szklących oczu. Nie chodziło oto, że wstydził się łez, bo tak nie było, ale
chciał zaoszczędzić sobie docinków i pytań ze strony Fina. – Jakbyś zapomniał,
to dzisiaj drużynówka – powiedział poirytowany.
Olli spojrzał kątem oka na zegarek, jeśli chciał wziąć udział w konkursie,
właśnie powinni zmierzać na skocznie. W tej chwili jednak skoki były ostatnią
rzeczą o jakiej myślał.
- W dupie
mam skoki – mruknął pod nosem.
Poczuł gwałtowne szarpnięcie, kiedy
Matti jednym ruchem przygwoździł go do ściany. Chłopak ciskał w niego
błyskawice, a zaciśnięta szczęka zdradzała furię. Fin aż gotował się w środku,
bo Olli w jego mniemaniu właśnie przekroczył granicę. – Powtórz to! – wycedził przez zęby, ale nie
miał takiego zamiaru. Wyszarpnął się z uścisku swojego reprezentacyjnego kolegi.
- Dobrze
słyszałeś.
Matti
wycelował w niego palcem.
- Już raz
zawiodłeś drużynę, nie pozwolę abyśmy przez ciebie znów stracili szansę.
Olli
roześmiał mu się w twarz.
- O jakiej
ty szansie mówisz, człowieku! Jak zwykle dostaniemy po dupie, bo któryś z nas…-
spojrzał znacząco na bruneta - znów zawali skok. Był to przytyk do ostatniego z
konkursów, gdzie Matti po fenomenalnym skoku, który dawał mu prowadzenie po
pierwszej serii, w drugiej spadł na miejsce w drugiej dziesiątce. Owszem
pierwszy skok był w dużym stopniu fartem, ale nie ulegało też wątpliwości iż
spalił się w drugiej szansie.
-
Przynajmniej byłem wtedy trzeźwy! – wycedził, z satysfakcją obserwując jak blondyn
zrobił się purpurowy ze złości. Niczego nie zmieniał fakt, iż tamten mówił
całkowitą prawdę, a może właśnie ta bolesna prawda tak go zabolała. Wspomnienie
wywołane tymi słowami wciąż było tym, czego nie potrafił sobie wybaczyć. I nie
dziwił się Mattiemu, który najwyraźniej również nie potrafił tego uczynić.
– Wiesz co,
rób sobie co chcesz – machnął dłonią –
Najlepiej idź do swojej laluni, która beczy przed hotelem i razem użalajcie się
nad sobą – wyminął Olliego, w którym od razu zauważył zmianę postawy, jak tylko
wspomniał o dziewczynie.
- Widziałeś
się z nią? Mówiła coś? – rzucił się za nim, by jak najszybciej znaleźć się na
zewnątrz i porozmawiać z Janą, miał tylko nadzieje, że Matti go nie wkręcał i rzeczywiście
była przed budynkiem. Na hotelowy korytarz wyszli wspólnie, od razu zauważając
Haponnena idącego w ich kierunku. Najwyraźniej wysłano go po resztę drużyny, bo
właśnie z takim komunikatem ich przywitał.
- Olli, co
jest? – od razu zauważył nastrój kolegi, ale ten pokręcił głową na znak, że nie
ma najmniejszej ochoty o tym rozmawiać. Zdecydowanie o swoich problemach nie
będzie rozmawiać w obecności Mattiego, który wprost pluł jadem w jego kierunku.
- Powiedz
trenerowi, że nie mamy drużyny – Haponnen był coraz bardziej zdezorientowany. –
Nasz kolega…- ciągnął złośliwie Matti - … postanowił, że od dziś ma w dupie
skoki, bo posprzeczał się ze swoją narzeczoną. O co cię pokłóciliście, nie
odpowiadał ci kolor ślubnych obrusów? – wycedził w kierunku Olliego.
- Zamknij
się do cholery. Nic nie wiesz, więc trzymaj mordę na kłódkę – znów miażdżyli
się wrogimi spojrzeniami. Gdyby wtedy sam się przymknął, z pewnością
zaoszczędziłby sobie wielu kłopotów i kilku siniaków. Niestety nie potrafił
utrzymać języka za zębami i całą swoją złość wyładował na Mattim. – Lepiej
martw się o Ingrid, bo jak znam życie, to przez ciebie się pocięła…
Haponnen nawet nie zauważył, kiedy
pięść Mattiego dosięgła Olliego, ale ten w momencie zatoczył się na ścianę, a
kiedy się odwrócił, z wargi sączyła się jasnoczerwona krew. Najpierw dotknął
dłonią miejsca, gdzie powoli powstawała czerwona plama, a następnie z impetem
ruszył do przodu. Nie pozostał dłużny i wkrótce Hautameki również ocierał skroń
z krwi. Dopiero dwaj Niemcy, zaalarmowani hałasem dobiegającym z korytarza, zdołali ich rozdzielić.
- Chcesz
wiedzieć, dlaczego Ingrid chciała się zabić? – krzyczał Matti, chociaż
przytrzymywany przez znacznie wyższego do siebie Wanka, to wciąż próbował
dosięgnąć Olliego ciosem. – Przez ciebie! – widać było, że Olli absolutnie nic
nie rozumiał z jego słów, ale mimo to ciągnął dalej. - Jakbyś się nie upił w
Sylwestra, to pewnie byś pamiętał co jej zrobiłeś!
~...~
Wreszcie wyszłam z buszu.
Zaległości nadrabiam... powoli, ale cały czas do przodu ;-)
Okej. Janna coś planuje. Nie mam pojęcia co. To znaczy domyślam się, że chciała sprawić że ją pokocha i zechce się z nią ożenić, a ona zostawi go na ślubnym kobiercu?... Taka moja wersja. ;D
OdpowiedzUsuńA potem to ostatnie zdanie. Czyli, że tak jak myślałam, Harri wykorzystał Ingrid? Ale myślę, że żadna z nich nie jest dziewczyną z prologu. A jeśli już to Ingrid, bo Janna musiałaby być bardzo dobrą aktorką, o co ją nie podejrzewam ;] Zagmatwałaś mi. Och. Chyba muszę przełączyć opcje w mózgu z "normalny człowiek" na "Sherlock Holmes" żeby coś zakumać ^^.
Pozdrawiam serdecznie :*
Tak jak przeczuwałam ten rozdział wprowadzi troszkę wyjaśnienia, ale też zdecydowanie skomplikuje. Czyli wyszedł tak, jak planowałam :D
UsuńOdważna twoja opinia co do Janny, wiesz że nie mogę niczego zdradzić, chociaż chciałabym jakoś was naprowadzić na dobre tory odnośnie bohaterów. Cierpliwości, powoli zbliżamy się do końca opowiadania :-)
Z każdym rozdziałem widze jak moje hipotezy się mieszają i zupełnie juz teraz nie wiem, kto jest kim :P Janna nie kocha Olliego prawdziwa miłością i na pewno jest w coś zamieszana, ale znowuż jej łzy są dobrym usprawiedliwieniem a ja znów się gubię. Cóż, stworzylas naprawdę zagmatwana historię ale to tylko dowodzi Twojego talentu. :) błagam, nie pozwól Olliemu znowu olać skoków i się stoczyć, bo za wiele przeszedł, żeby w to bagno wdepnąć znowu
OdpowiedzUsuńTo, ze dowie się o Ingrid, to było niemal pewne... Mimo to cieszę się ze pojawił się Matti. I Havu! Jak ja za tym chłopakiem tesknie widząc kolejny skład Finiaków na skoczniach.. DobrA, skończę zażalenia i rozmyślania. Wybacz ze u mnie tak długo nic nie ma. Brak weny, tak nagły, zemnie sama to zaskoczyło. Pozdrawiam :)
Dokładnie o to mi chodziło, aby moi bohaterowie nie byli jednostajni, ale wprowadzali urozmaicenie. I ciesze się, że Jana taka właśnie jest, bo widząc twoje rozterki co do prawdziwości jej uczuć, mam pewność że to się udało :-)
UsuńFinów jest tak mało w zawodach, zwłaszcza w drugich seriach, że musiałam sobie to wynagrodzić w postaci ich obecności w rozdziale :-)
Trzymam zatem kciuki za powrót weny, oby szybko to się stało.
Janna nie chciała być matką, to prawda. Niektóre kobiety naprawdę długo dojrzewają do macierzyństwa, ale kiedyś przychodzi taki moment, że wreszcie czują tą potrzebę. Potrzebę urodzenia dziecka, potrzebę kochania go. Janna nie dorosła jeszcze do tej decyzji, ale życie jest zaskakujące i nawet jeśli czegoś nie chcemy, daje nam wciąż nowe wyzwania. Myślę, że właśnie ciąża miała być dla niej wyzwaniem. Eh w sumie nie rozumiem jej zachowania, bo ja wręcz kocham dzieci, ale staram się w myślach trochę ja usprawiedliwiać. Ale mimo wszystko w chwili grozy zaczęła o nim myśleć, wreszcie nie jako o małej fasolce, ale o kimś, kogo można pokochać. Niestety, czasami nawet niegroźny upadek może spowodować wiele zła. Bo jeśli się nie mylę, ona straciła to dziecko, prawda. A to jest coś strasznego...
OdpowiedzUsuńPomiędzy skoczkami nawiązała się bójka, ale myślę, że była to tylko kwestia czasu. Olli nie powinien tak od razu się unosić, mógł powstrzymać emocje, które w nim były. Przecież nikt nie był odpowiedzialny za śmierć jego dziecka. wprawdzie Matti nie był święty, ale chyba ta kłótnia poszła za daleko. A w dodatku te jego wyznanie... Dopiero teraz Olli przekona się co to nieszczęscie. A one przecież chodzą parami ;/
Pozdrawiam ;*
Fajnie, że znajdujesz dla niej usprawiedliwienie jej zachowania. To wymaga odwagi, dlatego ciesze się że ma w Tobie sprzymierzeńca. Chociaż, zobaczymy na jak długo się to utrzyma :D
UsuńZdecydowanie dopiero, kiedy coś tracimy lub jest ku temu niestety okazja, to wtedy zdajemy sobie sprawę, jakie to było dla nas ważne. I jak wiele oddalibyśmy za to, aby znów to mieć. W pewien sposób masz rację, straciła dziecko. I to jest w tym wszystkim pewnie najsmutniejsze, chociaż nie do końca dla niej samej. Ech, skomplikowana ta moja Jana.
Stara prawda- nieszczęścia chodzą parami, w przypadku Olliego to nawet i trójkami :D
Przyznam, że na poczatku trochę się pogubiłam przy czytaniu i musiałam zaczynać jeszcze raz, ale tak to jest zabierać się za coś jak kompletnie sięn nie myśli :D.
OdpowiedzUsuńChociaż starałam się jakoś usprawiedlić Janne za jej zachowanie to jednak nie potrafię. Nie umiem zrozumieć jak można nie potrafić cieszyć się z takiej małej istotki, cząstki samego siebie, może nie każdy dorasta do macierzyństwa, bo wiele razy życie przyśpiesza wiele spraw, ale myśle, że jej zachowanie jak na kobietę totalnie załamuje. Wiele razy człowiek zaczyna doceniać coś, dopiero kiedy to straci.
Olli jak przyzwyczaił reaguje dość gwałtownie, jednak czy można mu się dziwić? Matii też niepotrzebnie dolewał oliwy do ognia swoimi docinkami, mógł trochę uciszyć swój niewyparzony język a tak stało się to co się stało. Do tego do końcowe stwierdzenie mnie przeraziło, co ten Harii znowu narobił? Normalnie ten człowiek chyba ma w naturze wpisane jedno słowo: "zaskakiwanie".
Pozdrawim i zniecierpliwością czekam na kolejny rozdział :D
Być może to też moja wina, za bardzo skomplikowany ten rozdział. A może po prostu intuicyjnie wyczułaś jak ciężko pisało mi się ten rozdział i przez to źle ci się go czytało. Może to się udziela? :-(
UsuńCóż, nie wszystkie kobiety pragną być szczęśliwymi mamami. Paradoksalnie te, które nie chcą są zaskakiwane przez los i później wychowują się niechciane, niekochane dzieciaki, podczas gdy te, które marzą o takich małych "potworkach" nie mogą ich mieć. To smutne.
Aż muszę sprawdzić, czy aby Olli nie ma "zaskakiwanie" na drugie imię, chociaż w to wątpię, to jednak coś w tym jest.
Kurcze, no i teraz mam dokładnie to, na co się mówi 'mieszane uczucia'. Bo z jednej strony szkoda, że musieliśmy tak długo czekać na ten rozdział, ale jednocześnie z drugiej stwierdzam z całą pewnością, że było warto:)Mam nadzieję, że bezwenie w tym momencie pójdzie się bujać i jeśli wróci, to może za bardzo długi czas i w bardziej sprzyjającym momencie, o ile takowe istnieją;)
OdpowiedzUsuńFajnie przedstawiłaś tu Janę, bo od tego czasu nie mogę już jej widzieć jako 'tą złą', nawet mimo tych nie do kończ czystych zagrywek. W gruncie rzeczy to normalna kobieta, która pragnie założyć rodzinę i której partner nie do końca był tego świadomy. Dlatego szkoda, że z ciążą jest coś nie tak (bo że jest, domyśliłam się, mam nadzieję słusznie,z zachowania zarówno jej jak i Harriego).
A zagadka, którą nam zaserwowałaś na koniec, dotycząca tego, co Harri zrobił kiedyś Ingrid, tylko dopełniła całości tego rozdziału;)
Pozdrawiam.
[meska-przyjazn]
Eeee, naprawdę tak uważasz?
UsuńSama wiesz jak ciężko pisało mi się ten rozdział (zresztą, wciąż czekam na tę latarkę!!), w pewnych miejscach mam wrażenie, że to się odczuwa, ale muszę przyznać iż ostatecznie rozdział nawet mi się podoba. Coś nowego u mnie, prawda :D
Hmm, Jana jest dość skomplikowana, ale cieszę się, że ktoś ma wobec niej sympatyczne uczucia, nawet mimo tych jak mówisz nieczystych zagrywek. Dzięki w jej imieniu :-)
Wszystko powoli się wyjaśnia, chociaż łatwo absolutnie nie jest. Janna ma problem z ciążą (tak przynajmniej wnioskuję z przewijającego się w rozdziale, lekarza, napięcia i instynktu macierzyńskiego, który jednak się pojawia i to w miejscu raczej niespodziewanym), Harri ponownie problem ze sobą. Matti wie o wszystkim. MATTI WIE. Jestem ciekawa nie tyle reakcji Olliego, co reakcji Janny, bo kobieta przechodzi właśnie piekło, coś nie daje jej spokoju, a tu dochodzi jeszcze problem z jakąś inną kobietą. Czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie jest łatwo,bo jak widzę dość sprawę komplikuje. Cierpliwości bo powoli zmierzamy do końcówki, właściwie teraz to już z górki. No chyba, że wpadnę na coś nowego odnośnie jeszcze tej historii.
UsuńTak, Matti wie zdecydowanie najwięcej z nich wszystkich. Zwłaszcza jeśli chodzi o sprawę z Ingrid, w końcu to jego dziewczyna. Ale w ferworze kłótni powiedział troszkę za dużo, tyle mogę powiedzieć w tej kwestii ;-)
Sytuacja nie jest łatwa. Zaczyna się na razie wszystko wyjaśniać, ale wcale nie są proste sprawy i widać ze jest w ich życiu ciężko. Ciąża Janny i to przecież tak na prawdę nie do końca oczekiwana, po prostu dziewczyna nie była na nią gotowa. Jedną radością dla niej były zaręczyny które tak długo oczekiwała, których na prawdę chciała.\
OdpowiedzUsuńHarriego wciąż goni przeszłość od której tak na prawdę chciał by się już uwolnić, z której nie jest dumny. W końcu poznajemy tą tajemnice, to prześladowanie go i przyczynę tak na sto procent. Teraz będzie ciężki czas dla niego. Tym bardziej jak Matti Wie, wie o tym co zaszło w sylwestrową noc, czego Harri nawet nie pamięta.
Jestme teraz ciekawa jak potoczą się ich losy, jak zareaguję Harri i co dalej zrobi Matti.
Czekam już na kolejny ;)
Pozdrawiam,
Metka. :)
Możesz być pewna, że ciężkie chwile przed Ollim. Będzie musiał dokonać ważnego wyboru. Okaże się kto tak naprawdę jest wobec niego szczery, a kto udaje. Mam nadzieje, że uda mi się to wszystko opisać i zakończyć tak jak chciałam.
UsuńPozdrawiam również :-)
Znów przybywam tak późno, za co bardzo, ale to bardzo przepraszam i od razu mówię, że moje opóźnienia w żadnym wypadku nie mają nic wspólnego z Twoją historia i moim stosunkiem do niej, bo ja wprost kocham Twoją historię i za żadne skarby bym jej nie porzuciła. Niestety czas nie zawsze jest łaskawy, a ja bardzo nie lubię pisać krótkich komentarzy, więc potrzebuję go nieco więcej, żeby móc wszystko dokładnie przeanalizować. Tym bardziej przy Twojej historii, w której do analizy jest naprawdę bardzo, bardzo dużo. W dodatku co chwila cofam się do prologu i próbuję znaleźć w nim jeszcze coś, co ze względu na późniejsze odcinki wydawałoby mi się teraz inne.
OdpowiedzUsuńZacznę mój komentarz od ostatniego odcinka, bo niewątpliwie jest on najbardziej przełomowy i ma też duży wpływ na odbiór tych dwóch poprzednich, których niestety nie zdołałam skomentować. Jak mówiłam już wiele razy, nie ufam Janie i choć wcześniej w pewnym momencie - wówczas jak Harri sobie sam w myślach analizował swoje uczucia do Janny i próbował sobie wmówić, że te wszystkie decyzje odnośnie ślubu są tylko i wyłącznie jego - byłam niemal skłonna jej odpuścić, życzyć im z Ollim szczęścia i uwierzyć, że ona nie chce w żaden sposób go skrzywdzić, ale po początku tego odcinka ponownie jestem na nie dla Janny. Ta dziewczyna ewidentnie coś knuje. Może to tylko taki cel - zostać żoną Harriego, może nie ma w tym żadnych głębiej ukrytych pobudek, po prostu związała się z nim i postanowiła sobie, że za niego wyjdzie. Jak dla mnie jest to jednak dowód tego, że jej uczucia nie są do końca prawdziwe, że wcale go tak bardzo nie kocha, po prostu dąży do celu. Gdyby to była czysta miłość wierzyłaby w ten ślub, pragnęła go, ale nie dążyła do niego za wszelką cenę. Cieszę się tylko, że ta ciąża nie była celowa. Jak widać, było wręcz odwrotnie i ona jej nie chciała. Za co też zarobiła u mnie kolejnego minusa. Nie za sam fakt, że jej nie chciała. O nie, potrafię zrozumieć, że jej życie było takie a nie inne, że ciąża ją przeraziła, że przeraziło ją to, iż ze względu na swoje pozbawione rodziny życie, nie będzie potrafiła odpowiednio pokochać tego maleństwa. To wszystko jak najbardziej do mnie przemawia i nie mam obiekcji wobec niej w tej kwestii, natomiast to, że udawała przed Harrim, żeby tylko przypadkiem nie zepsuć związku, tego jej nie umiem wybaczyć. Może ciąża była przypadkowa, ale kiedy zorientowała się, że może ją wykorzystać do swoich niecnych planów w zdobyciu Olliśka to nie wahała się przed niczym, byleby tylko doprowadzić swój plan do końca. Nie chcę mówić, że jej się należał taki finał tego wszystkiego, nie, nie życzę nikomu takiego cierpienia, bo w chwili, kiedy zdała sobie sprawę, że może to stracić, obudził się w niej w końcu instynkt macierzyński, nagle chciała mieć to dziecko nie ze względu na usidlenie Harriego, ale tak po prostu, bo to jej dziecko. Dlatego mimo tych wszystkich negatywnych odczuć co do niej, zrobiło mi się jej bardzo szkoda. Nie zasłużyła na aż taki cios. Nie do końca tylko wiem, czy ona całkowicie je straciła, czy są z nim jakieś problemy. Jednak po tym, że zamiast dajmy na to w leżeć szpitalu, ona gdzieś znikła, wnioskuję, że jednak straciła je zupełnie.
No i Harri czuje się teraz winny, bo to on ja zabrał do Polski. Tylko że przecież to mogło stać się gdziekolwiek, nie było w tym żadnej jego winy. No i fakt, ze Janna znalazła pogróżki, w sumie jestem ciekawa jej reakcji w chwili, kiedy je przeczytała. Nie dziwne, że Harri próbował w jakiś sposób odciągnąć ją od tego wszystkiego. Tylko że tym razem to nie nadawca tych listów ich skrzywdził, ale los, a Harri zawsze będzie wmawiał sobie, że to jego wina.
cd za chwilę.
No i w końcu mamy Mattiego, który jak się okazuje wie więcej niż mogliśmy przypuszczać. To znaczy wiedziałam, ze Matti wie, iż ktoś skrzywdził Ingrid, ale zastanawiałam się, czy wie iż był to właśnie Harri. No i mam odpowiedź, Matti doskonale wie, iż był to Harri. Jednak wychodzi też na to, że to nie Ingrid jest dziewczyną z prologu, bo Matti mówi o Sylwestrze, no i to by się zgadzało z tymi kilkoma miesiącami (teraz dobijamy chyba już do roku w takim razie bo mamy styczeń, a wychodzi na to, że Harri skrzywdził Ingrid we wcześniejszego Sylwestra) o których była mowa ok 10 odcinka. Czyli dziewczyna z prologu była jeszcze przed Ingrid, no chyba ze zrobił jej coś złego dwa razy. Zakładając jednak, że przynajmniej ona nie byłaby na tyle głupia, aby dać się dwa razy wykorzystać, Ingrid odpada z grona podejrzanych i znów muszę zacząć podejrzewać Jannę.
OdpowiedzUsuńAh nie powiem, namieszałaś niesamowicie, co mi się niesamowicie podoba, bo normalnie czuję się jak podczas oglądania seriali kryminalnych. Domysły, poszlaki, dowodziki, cokolwiek, co dałoby mi choć punkt zaczepienia i wysnucia jakiejś teorii. Jak na razie wszelakie teorie, które zrodziły mi się po spotkaniu Harriego z Ingrid, padły i zupełnie nie mam nowych pomysłów. Dlatego chyba po prostu zdam się na nowy odcinek, który mam nadzieję faktycznie pojawi się już jutro :D
Na koniec ponarzekam jeszcze chwilę na Mattiego, który zachował się jak dziecko w tym odcinku. Rozumiem, że jest uprzedzony do Harriego, że go nie lubi i w ogóle ma prawo do tego, żeby traktować Olliśka ostro, ale czasem po prostu powinien się ugryźć w język i nie prowokować go specjalnie. Chodzi mi o te docinki odnośnie kłótni Harriego z Janną. Matti nie ma zielonego pojęcia co tych dwoje przeżywa, nie wie jak boli strata dziecka, niech więc łaskawie nie osądza czyjegoś zachowania tylko na podstawie swoich domysłów i uprzedzeń. Jeśli ona faktycznie straciła dziecko to ani trochę się nie dziwię Olliemu, że ma teraz w nosie skoki. Szczególnie kiedy jeszcze Janna zaginęła, a biorąc pod uwagę, że cały czas udawała, że cieszy się na to dziecko tak samo jak on, to zapewne Harri mógł podejrzewać, że będzie próbowała zrobić sobie coś złego na wieść, że je straciła. Oczywiście dzięki ich kłótni dowiedzieliśmy się wielu rzeczy, więc jestem wdzięczna Mattiemu za jego impulsywność, ale w rzeczywistości chętnie bym mu przywaliła za coś takiego.
No i zastanawia mnie czy to Matti jest autorem tych pogróżek. Wiemy już, że nienawidzi Harriego i ma ku temu pełne podstawy. Wydaje się więc, że to właśnie on, a to tym bardziej wykluczałoby Ingrid z grona osób, które same chcą się zemścić, bo pamiętam jedną scenę, kiedy ten osobnik płci męskiej myśli sobie, że jego partnerka nie pochwalałaby jego zachowań wobec Harriego.
Jestem bardzo, bardzo ciekawa co będzie dalej.
Cóż, naprawdę nie wiem od czego zacząć.Może przede wszystkim od tego, że cholernie dobrze cię znów widzieć tutaj. Ciesze się, że jednak o mnie pamiętasz.Oczywiście nie obwiniam Cię i nie złoszczę się za nieobecność, ale fajnie jest przeczytać takie słowa za jakimi do mnie przybyłaś :-)
UsuńStrasznie fajnie jest wiedzieć, że czytasz, analizujesz, wracasz do prologu by dopasować do siebie elementy. I z satysfakcją stwierdzam, że chyba jako jedyna zwracasz uwagę na czas jaki mamy w opowiadaniu :D
Dla mnie to ważne i bardzo satysfakcjonujące, że zmuszam czytelników do takiej głębszej analizy, dopasowywania i szukania poszlak. Zdaję sobie sprawę, że wiele rzeczy wciąż jest niejasnych, wiele pominęłam nie pamiętając o nich przy pisaniu poszczególnych rozdziałów. Ale widzę, że i bez tych poszlak jesteś bliska rozwiązania, chociaż nie tak do końca ;P
I niestety, ale muszę cię rozczarować rozdziału jutro raczej nie będzie. Co prawda pisze się dzisiaj, ale nie dam rady na jutro. Postaram się na niedzielę wszystko dokończyć.
Pozdrawiam serdecznie :-)