Krótko po świętach nadszedł
Turniej Czterech Skoczni, na który Olli wyjeżdżał z domu z mieszanymi
uczuciami. Owszem, podczas świąt nie mógł usiedzieć na miejscu, tak bardzo
chciał być już w Niemczech i startować w kolejnych zawodach. Zwłaszcza teraz,
gdy jego forma wyraźnie pięła się w górę, a on sam miał coś do udowodnienia w
tym turnieju. Zeszłoroczny konkurs był najgorszym w jego karierze, nie tylko
pod względem rezultatu jaki wtedy osiągnął, ale głównie przez to jakim okazał
się być skoczkiem. I jakim człowiekiem. Dlatego też w tym roku, jakby obawiając się,
że forma mogłaby nagle wyparować przez jego świąteczne lenistwo, odliczał dni
do wyjazdu.
Jednak
teraz, im bliżej było konkursu noworocznego, tym większe odczuwał obawy. Wyniki
mówiły same za siebie, bo ósme miejsce w pierwszym konkursie było najlepszym
jakie dotychczas udało mu się zająć w tym turnieju. Sam z siebie był dumny i
zadowolony, ale jednocześnie czegoś się bał. Po części trochę tego, aby historia
się nie powtórzyła, ale też czegoś innego. Było to takie dziwne uczucie, kiedy
odczuwasz strach, a tak naprawdę nie potrafisz zdefiniować jego źródła. Takie
wewnętrzne odczucie, które w pewnych momentach cię paraliżuje. Nie był to
strach o dzisiejsze kwalifikacje, bo te przebrnął z miarę dobrym wynikiem i
jakoś spokojny był o własną formę. To było coś innego, coś co dopiero miało
nadejść w jego życiu. A wiadomo, to co nieznane powoduje największy strach.
Mijając tłumy wracające spod
skoczni, próbował w miarę szybko znaleźć się w ciepłym pomieszczeniu. Przeklinał
chwile, gdy zgodził się na ten wywiad, na który właśnie zmierzał. Zdecydowanie
w taką pogodę jak dzisiaj, po dość przeciągających się w czasie kwalifikacjach,
powinien grzać się w ciepłym łóżku zamiast brnąć przez zaspy. Nigdy nie przepadał za dziennikarzami, a i
oni nie żywili do niego zbyt sympatycznych uczuć. W przeszłości nie udzielał
się zbyt często, być może z tego powodu przeinaczali jego historię, dopisując
własne brednie. Postanowił więc, że tym razem będzie inaczej, wolał zbratać się
z wrogiem zamiast wyczytywać później te wszystkie kłamstwa na swój temat. Lawirując
między kibicami, po kilku minutach wreszcie stanął w progu małej kawiarni. Strząsnął
z ramion małe płatki śniegu, które powoli zaczynały tworzyć skorupę na kurtce i
rozejrzał się wokół. Ciche takty muzyki wydobywające się z szafy grającej,
wprowadzały w nostalgiczny nastrój, podobnie jak kilka fotografii w stylu
retro, które zdobiły beżowe ściany. Omiótł spojrzeniem wnętrze, które wyglądało
jakby czas zatrzymał się tutaj jakieś pięćdziesiąt kilka lat temu. Nie były to
jego klimaty, a jednak w jakiś sposób to wszystko współgrało z nim samym,
przynajmniej dzisiaj.
W samym kącie siedziała dziewczyna.
W momencie ją rozpoznał. Czarne włosy, które jeszcze niespełna dwa tygodnie
temu przypominały mu maszt na żaglówce, tym razem zostały lekko potraktowane
żelem. A kilka czerwieńszych pasemek przecinało idealną linię grzywki, która
spoczywała pod zgrabną opaską. Przez moment stał, patrząc jak wpatruje się w
ekran monitora, dopóki ciche „dzyń” nie oznajmiło przybycia kolejnego gościa.
To zwróciło jej uwagę, uniosła wzrok w jego kierunku i pomachała dłonią,
nawołując do stolika.
- Ingrid?
Mimo
obserwacji sprzed kilku minut, nie zdołał ukryć zaskoczenia, gdy znalazł się
obok.
- Cześć –
uśmiechnęła się do niego. Wyraz jej twarzy uzmysłowił mu, jak bardzo ucieszyła
się, że zapamiętał jej imię. Odsuwając na bok laptop, wyciągnęła dłoń na
powitanie, którą uścisnął. – Zamówiłam kakao, może być.
To nie było pytanie, lecz
stwierdzenie bo nie czekając na jego odpowiedź, skinęła na kelnera, który po
chwili przyniósł gorący napój. Usiadł po drugiej stronie kwadratowego stolika,
zrzucając kurtkę przewiesił ją przez oparcie drewnianego krzesełka. W nozdrza
uderzył go zapach świeżo parzonego kakao. Dopiero kilka godzin później, leżąc w
ciepłym łóżku, zastanawiał się dlaczego skusił się na ten napój, skoro nie
należał do jego entuzjastów. A jednak wtedy, wpatrzony w oczy Ingrid, odpowiadając
na jej pytania popijał kolejne filiżanki tego czarnego napoju.
- Sekundę,
muszę to skończyć – wskazała na ekran monitora. Należała do osób z podzielną
uwagą, więc z łatwością potrafiła z nim rozmawiać i wystukiwać kolejne słowa na
klawiaturze. Podczas, gdy on popijał kakao Ingrid wyjaśniała dlaczego to ona, a
nie Klaus siedzi naprzeciw niego.
- Pojechał
na narty i się połamał, akurat tydzień przed konkursem – jej palce poruszały
się z szybkością błyskawicy po klawiaturze, podczas gdy oczy śledziły efekt na
monitorze. – może i naczelny mógł wysłać mnie w zastępstwie, ale nie sądzę aby
Agnes też się na to zgodziła.
- Agnes?
Olliego
najwyraźniej wciągnęła ta rozmowa.
- Jego
narzeczona – wyjaśniła z uśmiechem, na moment odwracając wzrok – Za dwa tygodnie
ma być ich ślub, a on w połowie zagipsowany – Olli zmarszczył brwi. Nie
zazdrościł facetowi sytuacji w jakiej się tamten znalazł.
- Wiesz,
najważniejsze to z kim ten ślub się bierze – Ingrid popatrzyła na niego
podejrzliwie, jak na dziennikarkę przystało.
– Ty chyba
coś wiesz w tej kwestii?
Oczywiście, że ich plany były
powszechnie znane i nie było sensu ich ukrywać, ale nie widział też
konieczności dzielenia się szczegółami z mediami. Wiedzieli jedynie tyle co sam
oznajmił – on i Janna pod koniec marca wezmą ślub, nic więcej.
- Wolałbym
nie rozmawiać na ten temat, to moje prywatne życie – powiedział stanowczo przybierając
oficjalny ton jakim posługiwał się zawsze przy tego typu rozmowach.
Ingrid
uśmiechnęła się porozumiewawczo.
- Jako
dziennikarka jestem zawiedziona, ale jako kobieta, rozumiem.
I tak kwestia jego przyszłego
małżeństwa, została schowana do szuflady z napisem „nie pytać”, która to
istniała jedynie w głowie Ingrid, ale zawsze tam trafiały niewygodne pytania,
których lepiej nie zadać swoim rozmówcom. Olli nie był jedynym człowiekiem
mającym tematy do rozmów mniej lub bardziej niewygodne czy po prostu zbyt
intymne. Na szczęście dla niego, trafił na osobę, która bardzo dobrze
opracowała technikę unikania trudnych tematów.
- Gratuluje
kwalifikacji.
Zamknęła laptop i odłożyła go na
bok. Nie musiał pytać skąd wiedziała.
Nie dziwił się, że w taką pogodę wolała siedzieć tutaj zamiast być na skoczni i
obserwować ich w akcji. Chociaż kwalifikacje skończyły się kilka minut temu, już
znała najświeższe wyniki. Zdecydowanie
pomagało jej w tym to małe urządzenie, które migało jasnoniebieskim
światełkiem. Porzucone na skraju stolika jeszcze przed minutą służyło za
narzędzie pracy. Do tej pory nie wiedział jaką profesję reprezentuje, ich
pierwsza rozmowa na lotnisku nie pozwoliła na tak dogłębną wiedzę. Teraz
rozumiał skąd dziewczyna tyle wiedziała o skokach, błyszcząc swoją wiedzą
podczas ostatniej rozmowy.
- Mattiemu
niewiele zabrakło…- dodał, a dziewczyna kiwnęła smutno głową. Hautameki zajął
najgorsze dla każdego skoczka miejsce, czyli był pierwszym dla którego zabrakło
miejsca w konkursie. Co prawda odległość Olliego też nie była powalająca, ale
pozwoliła przynajmniej zmieścić się do tej grupy. – Trafił na ciężkie warunki.
Ingrid
uniosła brwi.
-
Powiedziałeś mu o tym?! – szybko
zaprzeczył, zdecydowanym ruchem głowy. – Wiesz, jak nie lubi zrzucać na kogoś
winy za swój kiepski skok… - zaczęła wyjaśniać, chociaż on doskonale o tym
wiedział. Matti uważał, że jeśli ktokolwiek zawinił, to tylko on sam. Bo to on
wychodzi z progu, do niego należy decyzja w jaki sposób skoczy. Nawet jeśli
dostanie silny podmuch wiatru, na którego nikt nie ma wpływu, to i tak uważa to
za swój błąd… - wywróciła oczyma, ale w tym geście nie było ani odrobiny
szyderstwa.
- Cały on –
wymienili uśmiechy. – Nie powinnaś raczej go pocieszać, zamiast siedzieć tutaj
ze mną – zażartował.
- Pewnie że
wolałabym – zaskoczyła go tą odpowiedzią. – Ale muszę to odbębnić, a i Matti pewnie
nie ma humoru do spotkań – przygryzła dolną wargę.
- Wie, że spotkałaś
się ze mną? – uniosła brwi w geście zdziwienia.
- Wie, że
mam dzisiaj wywiad, poza tym to nie spotkanie z TOBĄ, tylko ze skoczkiem –
wyjaśniła dobitnie. W tonie jej głosu wyczuł, że nie traktuje go jako wielkiego
Harriego Olli, ale jako zwykłego skoczka. Ta degradacja wyraźnie go ucieszyła,
choć czuł że coś jeszcze wytwarza dystans między nimi. A jeśli Matti nie
wiedział o ich spotkaniu, to on nie miał zamiaru o tym go informować. I bez
tego ich relacje są dość napięte. Nie miał mu tego za złe, sam sobie nie
wybaczyć zeszłorocznych wydarzeń.
Wyciągnęła z torebki mały dyktafon,
przez krótki czas uważnie studiując jego strukturę zupełnie jakby widziała ten
przedmiot po raz pierwszy w życiu. Po chwili położyła go na środku stolika,
uśmiechając się zachęcająco w kierunku Olliego.
- Zaczynamy?
Tym razem było to pytanie, z
pozoru zupełnie niewinne, ale rozpętało istny potok słów ze strony skoczka.
Początkowo neutralne pytania, typowe dla każdego z dziennikarzy, które Harri
słyszał już setki razy, ale na które cierpliwie odpowiadał. Zgodnie z
wcześniejszą zasadą, zgrabnie unikała tematu ślubu. Prawdę powiedziawszy ich
rozmowa toczyła się jedynie w oparciu o pytania czysto sportowe. Nie zauważył
momentu, w którym zniknęła cała otoczka tego co się działo. Nagle nie było
dyktafonu, który notował każde jego słowo, ludzi siedzących obok i tego
dystansu dzielącego go od świata mediów. Była tylko siedząca naprzeciw
brunetka, intensywnie wpatrzona w jego oczy i żywo reagująca na anegdoty, które
opowiadał. To była raczej swobodna rozmowa, bo i Ingrid wtrącała czasem trzy
grosze o swoim życiu.
Pewnie nie zauważyłby, że właśnie
mija druga godzina ich spotkania, gdyby nie zabłąkana nastolatka, która witając
się nieśmiało poprosiła o autograf i zdjęcie. Zgodził się, a kiedy dziewczyna
odeszła do sąsiedniego stolika, gdzie razem
oczekiwały na nią koleżanki, które natychmiast zaczęły piszczeć .
Ingrid
spojrzała na niego wymownie.
- To musi
być najgorszy aspekt bycia skoczkiem.
Nie miała racji. I kiedy Olli
sobie to uzmysłowił przez moment był myślami daleko stąd. W swoim domu,
ściskając kolejny z anonimów, próbował sam siebie przekonać, że to nic nie
znaczący list. Byłoby tak, gdyby treść listu pozostała niezmieniona. Gdyby
wciąż chodziło o zemstę na nim, za jak sądził nieudane starty. Jednak zmiany
jakie nastąpiły w ostatnim liście, napawały go coraz większym lękiem. To nie
były już groźby przeciwko niemu, ale stawały się groźbami wymierzonymi w Jannę.
„Doceniaj to, co masz - bo możesz to
stracić. Gratulacje z okazji ślubu” – tak brzmiał ostatni z anonimów, który
znalazł drugiego dnia Świąt, tuż po tym jak z samego rana wyszedł pobiegać. W
oczekiwaniu na Silje, która zawsze dzieliła z nim ten poranny trening, zauważył
białą kopertę. Wrócił do domu, a kopertę schował w miejscu, gdzie spoczywały
jej poprzedniczki. Powoli zbierała się ich całkiem pokaźna suma, a każda z nich
wyrażała kolejną groźbę.
- Bywają
gorsze rzeczy – stwierdził, nie odwracając wzroku od okna, za którym w oddali
górowała wciąż oświetlona skocznia. Ingrid jakby wyczuła kolejny drażliwy
temat, nie drążyła dalej. Uznała iż znacznie bezpieczniej będzie zagłębić się
ponownie w relację dziennikarz - skoczek i zadać kolejne pytania. Upiła łyk
czarnego napoju, kryjąc spojrzenie we wnętrzu białej filiżanki.
- Jakieś
postanowienia noworoczne? – ton jej głosu zdradzał iż to pytanie bardziej
osobiste, zadane z czystej ludzkiej ciekawości.
Niestety Olli myślami wciąż
pozostawał daleko, ale teraz, zamiast na skocznie jego spojrzenie powędrowało
na drugą stronę ulicy. Właśnie tam wielki, niebieski neon zwracał uwagę
przechodniów. Bar wciąż stał w tym samym miejscu, zmieniła się nieco fasada
budynku, ale bez trudu rozpoznał w nim miejsce, gdzie rok temu staczał się na
dno.
- Nauczyłem
się, żeby niczego nie planować – powiedział, powoli odwracając wzrok w jej
stronę.
Ingrid nie patrzyła na niego, jej
pusty wzrok pozostał za oknem, gdzie neon zgasł na moment, by po chwili
rozjarzyć się pulsującym światłem. Ona
też znała to miejsce, stanowiło dowód
jej zdrady wobec samej siebie i to sprawiało, że wciąż czuła ból za każdym
razem, gdy przechodziła obok. Może dlatego tak się wzbraniała przed przyjazdem
tutaj. Nie zauważyła spojrzenia Harriego, który wwiercał się w nią, próbując
odgadnąć dlaczego nagle wydała mu się taka bezbronna. To nie była już świadoma
swoich zalet, przebojowa Ingrid. Przez moment wydała mu się zagubioną
dziewczynką, szukającą pomocy. Oczy zaszły jej łzami, ale jakaś wewnętrzna siła
wciąż trzymała je w niewoli nie pozwalając zrosić rumianych policzków. Pogrążona
we własnych myślach i wspomnieniach, nerwowo rozcierała dłonie. I właśnie
wtedy, gdy materiał bluzki podwinął się w górę Olli ujrzał blizny, biegnące w
poprzek nadgarstka lewej dłoni. Blizny, które mogły świadczyć tylko o jednym.
Nie wiedział
jednak, jak bardzo te dwie linie są dowodem jego zbrodni.
Dawno nie komentowałam, przepraszam.
OdpowiedzUsuńCzyżby moja poprzednia wizja się sprawdzała? Czy dziewczyną z prologu jest Ingrid? To byłoby ciekawe. Niby tak na luzie, nowi znajomi, a tu by takie bum! No cóż... Hmmm. Ale nie do końca mi ona pasuje, bo miał tego pożałować. A ona tutaj taka spokojna i w ogóle. No i listy też łączyłam z dziewczyną z prologu a nie wydaje mi się, żeby wysyłała je Ingrid. Skomplikowane to. Choć pewnie sama sobie wszystko komplikuję. Muszę poczekać na kolejne wskazówki :)
Pozdrawiam serdecznie :*
Nie gniewam się, najważniejsze że jakoś znalazłaś drogę powrotną do mnie i znów jesteś :D
UsuńPo części sama komplikujesz, ale też i ja nie pomagam. Chyba zamiast dawać wskazówki, jeszcze bardziej gmatwam i nie wszystko jest jasne dla czytelników. Postaram się co nieco zmienić.
Twoja wizja nadal aktualna, jak mniemam :D
Dowody zbrodni brzmią strasznie, ale życie Olliego, które nam tutaj systematycznie przedstawiasz, łatwe raczej nie było, więc spodziewać można by się wszystkiego. Już sam fakt, że ktoś nie chce dać sobie spokoju z groźbami, najlepiej świadczy o tym, że Harri łatwego charakteru nie ma i przez to jest bardziej narażony na pakowanie się w kłopoty wszelkiego rodzaju. Znajomość z takimi ludźmi nie jest łatwa, bo nawet nieświadomie mogą pociągnąć na dno, ale bez ryzyka nie ma zabawy, prawda?:D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
[bkurek]
Fakt, nie miał łatwego życia a przynajmniej nie kilka ostatnich lat.
UsuńAle nie pomijajmy tego, że sam na to zapracował więc może mieć pretensje tylko do siebie. Ale o tym w przyszłości :D
Trzeba znać własne granice ryzyka, bo może się to skończyć bardzo źle.
A tak się właśnie zastanawiałam kiedy nastanie kolejny rozdział w którym mnie zaintrygujesz i właśnie takowy nastąpił :D
OdpowiedzUsuńKoncówka zaskakujące i wróżąca Olliemu niezłe kłopoty, chociaż tak czasem się zastanawiam czy ten człowiek przypadkiem nie ma tak na drugie imię :D
Ewidentnie już sama myśl o jego jak mnieman burzliwej przeszłośći wiele nam mówi, aczkolwiek uważam, że chłopak przeszedł pewnego rodzaju "metamorfozę" bo jednak coś zmieniło się w jego postępowaniu, czy na lepsze się przekonamy. Do tego te anoniny, ktorymi ktoś nadal go nęka, ktoś zapewne z "przeszłośći" a jak często bywa trudno zamyka się pewne rozdziały naszego życia. Totalnie jestem zaintrygowana i mam nadzieję, że do tego 16 jednak wytzymam :D
Pozdrawiam :).
P.s przy okazji nie wiem czy moje gg kolejny raz nie ześwirowało dlatego informuje tutaj,że dodałam 19 u sb w wolnej chwilce zapraszam :D
Cieszę się bardzo, że rozdział okazał się intrygujący. Przyznam, że właśnie taki miałam zamiar, szczerze to znacznie trudniejszy jest kolejny, który jak już wspominałam jest na razie w sferze marzeń :-(
UsuńJedno mogę Ci przyznać, że masz rację - odnośnie osoby, która przysyła mu te anonimy, tak - to osoba z przeszłości.
Cierpliwości, bo może okazać się że będziesz musiała czekać dłużej niż do 16.
Pozdrawiam :-)
Jest jedna rzecz, która bardzo mnie zawsze irytuje - gdy zawodnik szuka argumentów, według których skok był zły wyłącznie przez warunki, a nie z jego winy. Mam ogromny szacunek dla ludzi, którzy nie usprawiedliwiają się wszystkim co popadnie, tylko dlatego, że sami nie potrafią brać odpowiedzialności za swoje błędy. Wielki plus dla Mattiego. Może to ma skutki uboczne, gdy każdy skok zaczyna się brać na własne barki, nie odwołując się wcale do panujących warunków, ale jest to przede wszystkim szlachetne, prawdziwe, mądre, na swój sposób odważne i urocze.
OdpowiedzUsuńInna sprawa - nieczęsto doceniamy to co mamy. Czasem gubimy się w tym wszystkim i zaczynamy wmawiać sobie, że nie mamy nic. I gdy już to sobie dobrze wmówimy, zaczynamy to wmawiać naszemu otoczeniu. Dopiero gdy coś tracimy, uświadamiamy sobie jak wiele mieliśmy i za jak wiele powinniśmy być wdzięczni, zamiast ciągle narzekać na brak tego, czego mieć nigdy nie mogliśmy. Niestety tak to działa, niestety ludzie pod presją się wyłamują. Niestety i liścikom pisana jest jakaś rola w tym przedstawieniu...
Przypomniałam sobie, przepraszam za zaśmiecanie. Oczywiście, że jest możliwość wymiany numerów gg, powiem szczerze, że byłoby zdecydowanie łatwiej informować się o nowościach, więc podaję swój 11741532 ;>
UsuńPozdrawiam
Masz rację, ludzie zbyt często nie zdają sobie sprawy z dobrych rzeczy, które zsyła na nic życie. Przypominają sobie o nich dopiero, gdy los im je odbiera i wtedy zaczynają lamentować. I doceniać, niestety w wielu przypadkach -zdecydowanie za późno :-(
UsuńMnie też imponuje kiedy zawodnik potrafi przyznać się do własnych błędów, a nie zwalać wszystko na wiatr, warunki czy inne takie. Owszem bywają konkursy, kiedy ewidentnie coś innego jest przyczyną złego skoku, ale zrzucanie wszystkiego wiecznie na warunki jest jak sama mówisz-brakiem odpowiedzialności.
Dzięki za numer, odezwę się w najbliższej przyszłości :)
Nikt nie chce rozmawiać o życiu prywatnym z obcymi ludźmi. Zwłaszcza osoby znane, które nie chcą aby media wiedziały o wszystkim, co dzieję się w ich życiu. Oczywiście jest dużo ludzi, którzy lubią rozpowiadać wszystkim o sobie, ale Olli do takich nie należy. Skoczek chyba woli zostawać gdzieś w cieniu i taka postawa bardziej mi się podoba. To spotkanie dla obojga nie było łatwe. Szczególnie dla dziewczyny, która wiąże ze skoczkiem nie miłe wspomnienia. On strasznie ją skrzywdził. Chciała odebrać sobie życie przez niego. A to jest coś naprawde poważnego. Jestem bardzo ciekawa, czy Harri choć trochę poznaje dziewczynę, czy rzeczywiście jej nie pamięta. Mam wrażenie, że od tej pory życie skoczka przejdzie kolejną metamorfozę, nie tylko z powodu pojawienia się na świecie jego dziecka i ślubu, ale z powodu Ingrid.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za chwilową nieobecność ;)
Pozdrawiam ;*
Zawsze mnie irytowali ludzie, którzy na siłę wpychają się na pierwsze strony gazet. Owszem bycie znaną osobą pociąga za sobą pewne zobowiązania, ale każdy powinien znać własne granice. I podobają mi się ludzie, którzy potrafią oddzielić życie prywatne od kariery.
UsuńMasz rację, Olli przejdzie poważną próbę, i nie będzie to jedyny raz.
Pierwsza stwierdzasz fakt, że Ingrid chciała się zabić przez Olliego, owszem tak, ale to dość skomplikowane :-)
Najważniejsze, że znów jesteś. Kiedy coś nowego u ciebie?
Dobra. Wróciłam. Przepraszam, że tak długo mnie nie było, a rozdział u mnie pojawi się mam nadzieję do piątku.
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że Ingrid jest dziennikarką. Jest bardzo dobrą dziennikarką i cieszę się, że nie wpycha się z butai do życia prywatnego Harriego. To się chwali. :) Jednakże znając TWoje zapędy do intryg w opowiadaniu, to niewinne pozostawienie tematu zbliżającego się ślubu Olliego wydaje mi się dziwne, bo wiemy przeciez, jakimi hienami są dziennikarze.
Tak właśnie pomyślałam, że Ingrid się cięła, i że na pewno to przez Harriego. Będzie zdziwiony jak się dowie, i podejrzewam, że się dowie już niedługo.
Czy to Ingrid wysyłała listy? Nie sądzę, ale wciąz podtrzymuje swoją tezę, że jest w tą sytuację zamieszana. Nie jako główny sprawca, ale jest narzędziem w jego rękach. Możliwe równiez, że o tym nie wie. Albo nie wie wszystkiego.
A Matti? Szkoda, że nie wszedł do zawodów. :(
pozdrawiam;)