Świat
jeszcze pogrążony był we śnie, gdy w pokoju na poddaszu rozległ się ostry
dźwięk budzika. Przerwał błogą ciszę panującą wewnątrz pomieszczenia, a drobną
postać zawiniętą w zieloną pościel brutalnie wyrwał z objęć Morfeusza. Tylko
przez krótki moment udało jej się zatrzymać to uczucie szczęścia, które
towarzyszy każdemu podczas przyjemnego snu. Ulotniło się jednak równie szybko,
jak szybko ulotniła się senna wizja, której nie potrafiła już odtworzyć. Jak
zawsze zła na samą siebie, że i tym razem nie udało się zatrzymać fantazji choć
na dłużej, odwróciła się na plecy. Wpatrzona w sufit przez moment leżała na
wznak, pozwalając by czas leniwie płynął do przodu. Chociaż wytężała umysł, nie
potrafiła przypomnieć sobie nic ze swojego snu. To od zawsze było jej
utrapieniem, owszem w przypadku koszmarów fajnie było ich nie pamiętać po
przebudzeniu się. Inaczej jednak, gdy otwierasz rano oczy, czujesz szczęście i
rozkosz, ale nie potrafisz odtworzyć snu, który wywołał to niepowtarzalne uczucie.
To było naprawdę irytujące i w przypadku Silje zdarzało się niemal zawsze.
Po
kilku kolejnych sekundach odrzuca kołdrę, plącząc się w jej czeluściach i
zmierza do łazienki. Mieszkanie na poddaszu ma swoje plusy w lato, kiedy
temperatura na zewnątrz daje się we znaki, a tutaj panuje wtedy przyjemny
chłód. Niestety inaczej działa to w zimie, kiedy przebywanie w tym miejscu nie
należy do przyjemnych. Zwłaszcza z samego rana. Na palcach przebiega do
łazienki, a chłód pod stopami momentalnie pobudza do życia. W lustrze wita ją
zmęczona, lekko poszarzała twarz z odciskiem poduszki na lewym policzku. Potargane
włosy są dopełnieniem marnego obrazu,
który w niczym nie przypomina uśmiechniętej dziewczyny, którą bywała
najczęściej. Cóż, nikt z nas nie jest pięknością w trzy minuty po przebudzeniu,
prawda? Wzdycha świadoma tego, że z lekko podkrążonymi oczyma nie jest Miss
Finlandii, ale przecież nigdy takich ambicji nie miała.
Pięć minut później jest już przed swoim
rodzinnym domem, gdzie zaczyna codzienną rozgrzewkę. Dzisiejszy poranek wydaje
się być jeszcze zimniejszy niż dwa poprzednie. Kilka podskoków i trucht w
miejscu pozwala chociaż troszkę rozgrzać mięśnie. Rozciągając się w odpowiedni
sposób, przygotowuje ciało do wysiłku, ale jednocześnie rozgląda się wokół
siebie. Domy wciąż pogrążone są w ciemnościach, nie licząc ozdób świątecznych
zdobiących budynki, które dawały jasną poświatę wzdłuż ulicy. Co robi większość
ludzi w świąteczny poranek, kiedy nikt i nic nie przypomina im o obowiązkach? Z
pewnością odpoczywa, a o tej porze zapewne większość śpi. Jednak Silje nigdy
nie należała do większości, bo wyuczona przez lata własnego rytmu, znała
poranki jedynie w takiej odsłonie.
Bieganiem rozpoczynała każdy dzień. I nie ważne, że był to ostatni dzień
Świąt, które i tak w jej przeświadczeniu znów minęły zbyt szybko. Nawet nie
zdążyła się porządnie rozpakować, a wybebeszona walizka, pozostawiona przy łóżku, znów przypominała o
tej konieczności. Cóż życie sportowca
miało swoje uroki, ale jednocześnie wymagało wyrzeczeń.
Zerka na zegarek, który właśnie
wskazuje 6:29 i 57 sekund. W myślach zaczyna odliczać, chociaż świadoma
wcześniejszych rozczarowań, sama siebie próbuje przygotować na ewentualną
powtórkę. Pełna napięcia wstrzymuje oddech i przygryza usta. Nie potrafi ukryć
nadziei, która towarzyszy jej w tej chwili. Świadoma tego, że za sekundę może
zostać pokonana, przysiada cicho w sercu, razem z nią odliczając.
Jeden
Dwa
Trzy
Cichy dźwięk zegarka na
przegubie, informuje ją iż właśnie wybiła 6:30. Godzina, w której zazwyczaj
Olli pojawiał się w progu drzwi. Unosi wzrok w kierunku domu państwa Olli, ale
tam panuje niczym nie zmącona cisza. Hipnotyzuje drzwi, by te siłą jej umysłu
otworzyły się na oścież, a za nimi stanął Harri. Marzy, by tak jak zawsze
przywitał ją z lekkim zaspaniem w oczach, ziewając parokrotnie i zarażając tym
samym odruchem. Zironizował jej świąteczny nastrój i aby razem ruszyli
ścieżkami, które tak dobrze znali. Wyczekuje jeszcze kilka kolejnych sekund,
ale wkrótce musi przyznać rację cichemu głosikowi w jej głowie – Olli znów
zrezygnował. Wkrótce, samotnie rusza przed siebie. Pogrążona we własnych
myślach, przemierza znajome ścieżki. Trudno ukryć rozczarowanie, które w takiej
chwili jest najgorszym towarzyszem. Pokonana nadzieja ulatuje gdzieś głęboko w
serce, zapewne nie ma zamiaru wychylać się stamtąd w obawie przed kolejnym
ciosem. Wspólne bieganie z Ollim było jednym z ich świątecznych rytuałów. To
również uległo zmianie, podobnie jak wiele innych rzeczy, które po ostatniej
rozmowie stały się trudniejsze i bardziej bolesne. Być może powiedziała wtedy o
kilka słów za dużo, ale miała prawo do własnych osądów i to co postanowił
przyjaciel w ogóle się jej nie podobało. Nie omieszkała wytknąć mu tych
wszystkich dziewczyn, panienek na jedną noc, które były jedynie obiektem
seksualnym. Jeszcze niedawno zmieniał dziewczyny jak rękawiczki, były ładnym
dodatkiem, ale szybko mu się nudziły i chyba sam stracił rachubę ile ich było.
Tym bardziej nie potrafiła zrozumieć tego, że nagle zapragnął być przykładnym mężem
i ojcem. Decyzję o ślubie uważała za zbyt pochopną, nawet jeśli powód ku temu
był dość poważny. Dziecko, które nosiła Janna nie powinno płacić ceny za
decyzje rodziców.
W życiu każdego człowieka
przychodzi chwila, w której wymaga się od niego odpowiedzialności i mądrości.
Podjęcia odpowiednich decyzji tylko dlatego, że jesteśmy dorośli. Sami odpowiadamy
za swoje czyny i sami musimy ponosić ich konsekwencje. Efekty podjętych dziś
decyzji, odczujemy dopiero później, za kilka lat, ale do tego czasu żyjemy z
pytaniem co by było gdyby? Jakkolwiek postąpimy teraz, ta niewiedza będzie nas
już zawsze prześladowała. Co jednak, gdy owa dorosłość nas przerasta? Kiedy
konsekwencje podjętych kroków odbierają nam chwilowo zdolność jasnego myślenia,
paraliżują niczym najstraszliwszy potwór z czasów dzieciństwa, wobec których
zawsze pozostawaliśmy bezbronni. Zawsze z nimi przegrywaliśmy, z krzykiem
biegnąc po kogoś dorosłego, kto odpędzał złe duchy, a w nas zasiewał ziarno
bezpieczeństwa. Teraz jednak to ty jesteś rym Dorosłym, i to od ciebie wymaga
się poczucia bezpieczeństwa.
Olli nie należał do osób, którymi łatwo można
manipulować. Przynajmniej w tamtym czasie tak sądził. Nie czuł się więc do
czegokolwiek zmuszany, ani przez rodzinę czy wpajane mu przez dotychczasowe
życie zasady. Tym bardziej, nie czuł się zmuszany do podjęcia odpowiednich
decyzji przez samą Jannę, która w pewnym momencie wydawała się być nawet
przerażona jego propozycją małżeństwa. A jednak, podejmując taką, a nie inną decyzję
czuł się nieswojo. Pewien rodzaj niepewności wciąż był przy nim. Jemu samemu
trudno było zdefiniować to uczucie. Swoiste pomieszanie miłości,
odpowiedzialności i … zadośćuczynienia. Ofiarując jej perspektywę szczęśliwej
rodziny, chciał nie tylko stworzyć dom dziecku, którego się spodziewała, ale
też dać samej Jannie to czego sama nigdy nie miała. Z pewnością dom dziecka, w
którym się wychowała nie był odpowiednikiem domowego ogniska i miłości, w
której powinno wychowywać się dziecko. Nutka egoizmu jaka w nim drzemała,
przypominała jednocześnie inny powód, dla którego podjął taką, a nie inną
decyzję. Owszem, kochał Jannę i chciał, aby stali się rodziną, ale było coś
jeszcze. Szczerze wierzył, że dzięki temu on sam, na zawsze odetnie się od
tamtego Olliego, którym był jeszcze rok temu. Małżeństwo miało być dla niego
drogą do ostatecznego rozrachunku z przeszłością.
Silje miała rację co do tamtych
dziewczyn, źle je traktował pozwalając, aby naiwnie wierzyły, że pokocha je
ktoś taki jak on. Wtedy nie był zdolny do miłości w czystej postaci, lecz
jedynie do seksualnego aktu, po którym czym prędzej wycofywał się we własny
świat, gdzie nikt nie miał prawa wstępu. Dopiero Janna znalazła drogę do tego
świata. Z nią było inaczej, ich związek trwał już kilka miesięcy i miał
wrażenie, że ciąża jedynie przyspieszyła bieg wydarzeń. Bez względy czy stało
by się to za pół roku, rok czy kilka lat to z pewnością tylko z Janną wyobrażał
sobie przyszłość. Pozostawało jedynie przekonać o tym także i Silje, która
uparcie zarzucała mu lekkomyślność. Nie potrzebował jej błogosławieństwa, ale
dręczyła go sprzeczka w tej kwestii, która poróżniła ich na te kilka dni.
Przede wszystkim bolała go świadomość, że nie ma jej przy nim, gdy układa mu
się życie.
Pewnie
dlatego dzień przed jej wyjazdem, postanowił przełamać milczenie.
Kiedy wszedł do pokoju, siedziała
na skraju łóżka. Wpatrywała się przed siebie, ale nieobecny wzrok świadczył o
głębokiej zadumie. Skupiona na własnych myślach, nie od razu spostrzegła jego
obecność. Dopiero, gdy zapukał upewniając się tym samym iż nie zatrzaśnie mu
drzwi przed nosem, odwróciła głowę w jego stronę. Coś w wyrazie jej twarzy
uświadomiło mu, że sekundę wcześniej odgrywał główną rolę w jej myślach, a
teraz nagle zmaterializował się tuż przed nią. Lekko zaskoczona, szybko
przybrała wojowniczą pozę. Z kolei jego skupiona, lekko spięta twarz nosiła
jeszcze ślady ostrych słów przyjaciółki. Mimo tej z pozoru obrażonej miny,
gdzieś w kącikach ust czaił się przyjacielski, rozdzierający ich kłótnię w
drobny pył, uśmiech. Spokojnie czekała, aż usiądzie obok niej. Milcząc,
zastanawiała się jak to jest, że kiedy milczał wściekała się na niego, nie przyzwyczajona
do tych cichych dni pomiędzy nimi. Nienawidziła go za to, co powiedział, za to
co planował i za to jak bardzo jego słowa były nieprawdziwe, chociaż on sam nie
miał o tym pojęcia, bo niby skąd skoro ona sama zabrała mu tę szansę. Przez te
kilka dni, gdy Olli uparcie ją ignorował, a ona sama chodziła jak struta mając
wyrzuty sumienia, za to co powiedziała. Dziś wystarczyła tylko jego obecność,
aby unieść się wysoko ku niebu i pozostać tam, by cieszyć się tym iż wreszcie
raczył się pojawić. Milczała więc, mając pewność co do tego iż to Olli powinien
wykonać pierwszy ruchu, do niego powinno tez należeć pierwsze słowo. Bo to on
przerwał ich ostatnią rozmowę trzaśnięciem drzwiami i słowami, które wciąż brzmiały
w uszach dziewczyny.
- Na pewno,
jedziesz na zawody?
Może nie do końca takich słów się
spodziewała, ale ton głosu przykuł jej uwagę. Podniosła wzrok, pomiędzy palcami
trzymał uniesioną za cienkie ramiączka czarną sukienkę. Kupiła ją już dawno
temu, ale wciąż dobrze na niej leżała, była bodaj jedną z nielicznych sukienek,
które z chęcią nosiła.
- Jakbyś nie
wiedział, co dzieje się po zawodach – prychnęła, jednym ruchem szarpiąc za
materiał i kryjąc ciuszek walizce, które spoczywała u niej stóp.
Aż za dobrze wiedział. pewnie
odezwało się w nim uczucie niepokoju. Nie chciał, aby jego przyjaciółka była
dla kogoś pokonkursową nagrodą. A taki właśnie charakter miała ta sukienka.
Zakładając ją, do każdego faceta wyśle tylko jeden jasny komunikat.
- Wiem, ale
ja nigdy nie brałem takich rzeczy ze sobą.
- I dobrze,
masz okropnie krzywe nogi.
Wypuścił głośno powietrze
nagromadzone w płucach, aby tym samym wyrazić swoje niezadowolenie.
- Wiesz, o
czym mówię.
Oczywiście, że wiedziała. Olli jaki
nikt inny przestrzegał ją przed takimi facetami. Jeszcze nie dawno sam należał
do tej grupy, wiec tym bardziej zdawał sobie sprawę, jaki odzew będzie miała ta
sukienka. Widząc zachowanie przyjaciela, sposób w jaki przedtem traktował
dziewczyny spowodował iż znała ich sposoby na podryw. Pewnie to dzięki temu,
Silje uodporniła się na nich.
- Wiem. Nie
masz się czym martwić – powiedziała stanowczo, ucinając temat.
Przez dłuższy moment pogrążyli się
w ciszy. Napięcie poprzednich dni nieco zelżało, wszystko za sprawą kilku słów,
które zdążyli ze sobą wymienić. Oboje odczuli ulgę z racji tego iż nadal
potrafią ze sobą rozmawiać. Przez moment było tak jak zawsze. Ich słowne
potyczki, wzajemne dogryzanie i oparcie w trudnych sytuacjach. To zawsze było
filarem ich przyjaźni. Zdaje się, że zwłaszcza Silje o tym zapomniała. Chociaż
ona, dla tej przyjaźni poświęciła znacznie więcej niż Olli.
-
Przepraszam, za to co powiedziałem… o Larsie.
Jakby potrafił czytać w
myślach. Ich oczy się spotkały i Silje dojrzała w nich skruchę. Podobnie jak
ona, Olli także powiedział ostatnio zbyt wiele bolesnych słów. Oboje działali
pod wpływem impulsu, który sami rozniecili zarzutami wobec siebie. Bolesność
słów Harriego wynikała przede wszystkim z braku wiedzy, co do najważniejszego
aspektu jej związku z Larsem. Teraz, gdy Olli przyznał się do błędu, jej samej
także łatwiej było przeprosić. I chociaż wciąż nie zmieniła zdania co do
postawy przyjaciela, to jednak zrozumiała, że nie tego się od niej wymagało w
tej chwili. Teraz powinna być przede wszystkim przyjaciółką i wspierać Olliego.
- Ja też nie
powinnam.... Nawet jeśli chcesz zmarnować sobie życie – znów niebezpiecznie
zbliżyła się do trudnego tematu. Miała świadomość iż znów zaczyna używać słów,
których w tej chwili nie powinna. – jeśli uważasz, że to najlepsze wyjście, to
muszę się z tym pogodzić – wzruszyła ramionami.
Uśmiech,
który pojawił się na jej twarzy daleki był od oblicza człowieka szczęśliwego.
- Chciałbym,
abyś była przy mnie.
Delikatnie
musnął dłoń dziewczyny, prosząc w ten sposób o wsparcie z jej strony.
- Będę. Jak
zawsze.
Wiedziała, że takim zachowaniem niczego
nie zmieni, a tym bardziej nie przekona go do zmiany decyzji. Musisz przestać
naciskać, zmienić taktykę – podpowiadał jej cichy głos.
Jedyne co
jej pozostało, to zastosować się do tej rady.
~....~
Coś w tym rozdziale sprawia, że jestem z niego dumna :-)
Ja również jestem zdania,że możesz być z siebie dumna, bo naprawdę rozdział wysszedł ci świetnie, zresztą jak każdy twój,szkoda tylko, że nigdy w tej sprawie nie chcesz mi racji przyznać :D
OdpowiedzUsuńSilje zmienia taktykę? W sumie to się jej nie dziwię,martwi się o swojego przyjaciela i uważa, że decyzja ktorą podjął jest błedem, w sumie ja również uważam małżeństwa z rozsądku za durnotę, bo jednak to bardziej przymus i obowiązek "bo tak wypada" niż kierowanie się uczuciem. Mysle, że ślub powinno się brać przede wszystkim z miłośći z człowiekiem, którego jest się pewnym niemal w 100%, dobrze nie będę tutaj filozofowac w tej sprawie, w której już coś wiem :D
Harri chce zachować się odpowiedzialnie, jestem bardzo ciekawa jak dalej będzie się układać jego związek z Janną? Mam szczerą nadzieję, że się dziewczyna na nim nie zawiedzie, zwłaszcza teraz, kiedy musi troszczyć się o dwie osóbki.
Pozdrawiam :)
Ja myślę, że z każdego rozdziału możesz być dumna, podpisuję się pod słowami czytelniczki powyżej. Prowadzisz akcję niebanalnie i masz naprawdę dobry warsztat, więc każdy rozdział jest piękny. :)
OdpowiedzUsuńSilje ma nadzieję, że Harri jak zawsze z nią pobiega po ośnieżonej okolicy. Niestety przyjaciel znowu ją zawodzi, martwię się tym, że prawdopodobnie tak będzie coraz częściej, bo będzie musiał się zająć, Janą i niestety (?) dzieckiem. Przy czym to niestety jest mocno wątpliwe, bo może on się z tego cieszy? A Janna?
Mimo wszystko, mimo tego, że Harri robi dzielną minę na użytek całego społeczeństwa, nie wyłączając swojej przyjaciółki, ma jednak wątpliwości. Wątpliwości czy dobrze zrobił. Wiadomo, po takim trybie życia ciężko się przestawić na spokojny żywot w związku. Zawsze coś będzie kusiło, żeby powrócić do starych zwyczajów i tutaj pojawia się pytanie, czy Olli jest na tyle silny i pewny tego co robi, by to przezwyciężyć. Może właśnie ten ślub ma mu w tym pomóc, a może podświadomie robi to pod tzw publikę, żeby pokazać się światu z tej dobrej strony, udowodnić, że się zmienił. Ale to zbyt poważna decyzja, na takie niedojrzałe zachowania. Myślę, że Harri nie do końca sam wie, co robi:P
Może to niepotrzebne rozważania, ale jakoś ta poszły mi w tą stronę myśli:)
Przyznam, że bardzo mi się podoba fragment z sukienką. Harri ma rację, przestrzegając ją przed braniem tego typu strojów, ale może Siljie chce mu tym coś pokazać? Nie wiem, widzę jednak, że zmieni front. Mam nadzieję tylko, że nie odbije się to źle i trwale na ich relacjach....
No nic, kończę, bo znów się rozpiszę heheh, wracam do nauki na egzaminy, sesja za pasem :(
pozdrawiaaam ;)
graffiti
Coś w tym rozdziale sprawia, że chyba jeszcze do niego wrócę.
OdpowiedzUsuńMoże i Harri faktycznie marnuje sobie życie. Ale może ona też. Może tak naprawdę powinni teraz wybrać zupełnie inną drogę. Może. No właśnie, oni przecież tego nie wiedzą, bo i skąd? Jedynym wyjściem z tej sytuacji jest przekonanie się na własnej skórze. Przekonanie i wiara, że właśnie tak należało postąpić.
A ta zmiana, jaka zaszła w Ollim, jest bardzo wyraźna i na pewno bardzo pozytywna. Mam nadzieję, że już taki zostanie na zawsze, bo z takim charakterem zdecydowanie mukorzystniej;)
Pozdrawiam.
[bkurek]
I tak właśnie trzeba! Jest z czego być dumnym, bo taka refleksja to mistrzostwo. Mimo, że o sprawach niemalże codziennych, kiedy trzeba być choć trochę ugodowym, jednak ma swoją magię, coś ważnego, czego w żadnym przypadku nie można pominąć. Odpowiedzialność za wypowiedziane słowa jest tu na szali razem w przyjaźnią i coś w tym rzeczywiście jest. Trzeba umieć przyznać się do błędu, trzeba potrafić udowodnić, że ludzie się zmieniają, że na zmiany nigdy nie jest za późno i że z przeprosinami nigdy nie można zbyt długo czekać, szczególnie jeżeli przez to oczekiwanie rani dwie strony. Może i Harri podjął decyzję pod wpływem impulsu, ale kto wie czy to nie najlepsza decyzja jaką w życiu podjął? Zobaczymy co przyniesie przyszłość. Zobaczymy czy Silje da radę zaakceptować taki wybór przyjaciela :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :>
Może Harri marnuję sobie życie ale może Silje też to robi. Może powinna teraz zastanowić się nad drogą którą wybrała, czy czasem nie powinna zmienić swojego kursu. ale przecież oni tego nie wiedzą, nie wiedzą co mają robić. Muszą doświadczyć na własnej skórze konsekwencje swojego wyboru by dowiedzieć się czy na pewno wybierają dobrze.
OdpowiedzUsuńDobrą wiadomością jest ich pogodzenie się. Może nie w słowach ale w gestach.
Zmiana w Ollim jest bardzo pozytywna, i mam ogromną nadzieję ze taka już pozostanie.
przepraszam za takie opóźnienie z komentarzem.
pozdrawiam,
Metka.