25 stycznia 2013

Rozdział 11






              Świat jeszcze pogrążony był we śnie, gdy w pokoju na poddaszu rozległ się ostry dźwięk budzika. Przerwał błogą ciszę panującą wewnątrz pomieszczenia, a drobną postać zawiniętą w zieloną pościel brutalnie wyrwał z objęć Morfeusza. Tylko przez krótki moment udało jej się zatrzymać to uczucie szczęścia, które towarzyszy każdemu podczas przyjemnego snu. Ulotniło się jednak równie szybko, jak szybko ulotniła się senna wizja, której nie potrafiła już odtworzyć. Jak zawsze zła na samą siebie, że i tym razem nie udało się zatrzymać fantazji choć na dłużej, odwróciła się na plecy. Wpatrzona w sufit przez moment leżała na wznak, pozwalając by czas leniwie płynął do przodu. Chociaż wytężała umysł, nie potrafiła przypomnieć sobie nic ze swojego snu. To od zawsze było jej utrapieniem, owszem w przypadku koszmarów fajnie było ich nie pamiętać po przebudzeniu się. Inaczej jednak, gdy otwierasz rano oczy, czujesz szczęście i rozkosz, ale nie potrafisz odtworzyć snu, który wywołał to niepowtarzalne uczucie. To było naprawdę irytujące i w przypadku Silje zdarzało się niemal zawsze.  
             Po kilku kolejnych sekundach odrzuca kołdrę, plącząc się w jej czeluściach i zmierza do łazienki. Mieszkanie na poddaszu ma swoje plusy w lato, kiedy temperatura na zewnątrz daje się we znaki, a tutaj panuje wtedy przyjemny chłód. Niestety inaczej działa to w zimie, kiedy przebywanie w tym miejscu nie należy do przyjemnych. Zwłaszcza z samego rana. Na palcach przebiega do łazienki, a chłód pod stopami momentalnie pobudza do życia. W lustrze wita ją zmęczona, lekko poszarzała twarz z odciskiem poduszki na lewym policzku. Potargane włosy  są dopełnieniem marnego obrazu, który w niczym nie przypomina uśmiechniętej dziewczyny, którą bywała najczęściej. Cóż, nikt z nas nie jest pięknością w trzy minuty po przebudzeniu, prawda? Wzdycha świadoma tego, że z lekko podkrążonymi oczyma nie jest Miss Finlandii, ale przecież nigdy takich ambicji nie miała.
             Pięć minut później jest już przed swoim rodzinnym domem, gdzie zaczyna codzienną rozgrzewkę. Dzisiejszy poranek wydaje się być jeszcze zimniejszy niż dwa poprzednie. Kilka podskoków i trucht w miejscu pozwala chociaż troszkę rozgrzać mięśnie. Rozciągając się w odpowiedni sposób, przygotowuje ciało do wysiłku, ale jednocześnie rozgląda się wokół siebie. Domy wciąż pogrążone są w ciemnościach, nie licząc ozdób świątecznych zdobiących budynki, które dawały jasną poświatę wzdłuż ulicy. Co robi większość ludzi w świąteczny poranek, kiedy nikt i nic nie przypomina im o obowiązkach? Z pewnością odpoczywa, a o tej porze zapewne większość śpi. Jednak Silje nigdy nie należała do większości, bo wyuczona przez lata własnego rytmu, znała poranki jedynie w takiej odsłonie.  Bieganiem rozpoczynała każdy dzień. I nie ważne, że był to ostatni dzień Świąt, które i tak w jej przeświadczeniu znów minęły zbyt szybko. Nawet nie zdążyła się porządnie rozpakować, a wybebeszona walizka,  pozostawiona przy łóżku, znów przypominała o tej konieczności.  Cóż życie sportowca miało swoje uroki, ale jednocześnie wymagało wyrzeczeń.
            Zerka na zegarek, który właśnie wskazuje 6:29 i 57 sekund. W myślach zaczyna odliczać, chociaż świadoma wcześniejszych rozczarowań, sama siebie próbuje przygotować na ewentualną powtórkę. Pełna napięcia wstrzymuje oddech i przygryza usta. Nie potrafi ukryć nadziei, która towarzyszy jej w tej chwili. Świadoma tego, że za sekundę może zostać pokonana, przysiada cicho w sercu, razem z nią odliczając.
Jeden
Dwa
Trzy
              Cichy dźwięk zegarka na przegubie, informuje ją iż właśnie wybiła 6:30. Godzina, w której zazwyczaj Olli pojawiał się w progu drzwi. Unosi wzrok w kierunku domu państwa Olli, ale tam panuje niczym nie zmącona cisza. Hipnotyzuje drzwi, by te siłą jej umysłu otworzyły się na oścież, a za nimi stanął Harri. Marzy, by tak jak zawsze przywitał ją z lekkim zaspaniem w oczach, ziewając parokrotnie i zarażając tym samym odruchem. Zironizował jej świąteczny nastrój i aby razem ruszyli ścieżkami, które tak dobrze znali. Wyczekuje jeszcze kilka kolejnych sekund, ale wkrótce musi przyznać rację cichemu głosikowi w jej głowie – Olli znów zrezygnował. Wkrótce, samotnie rusza przed siebie. Pogrążona we własnych myślach, przemierza znajome ścieżki. Trudno ukryć rozczarowanie, które w takiej chwili jest najgorszym towarzyszem. Pokonana nadzieja ulatuje gdzieś głęboko w serce, zapewne nie ma zamiaru wychylać się stamtąd w obawie przed kolejnym ciosem. Wspólne bieganie z Ollim było jednym z ich świątecznych rytuałów. To również uległo zmianie, podobnie jak wiele innych rzeczy, które po ostatniej rozmowie stały się trudniejsze i bardziej bolesne. Być może powiedziała wtedy o kilka słów za dużo, ale miała prawo do własnych osądów i to co postanowił przyjaciel w ogóle się jej nie podobało. Nie omieszkała wytknąć mu tych wszystkich dziewczyn, panienek na jedną noc, które były jedynie obiektem seksualnym. Jeszcze niedawno zmieniał dziewczyny jak rękawiczki, były ładnym dodatkiem, ale szybko mu się nudziły i chyba sam stracił rachubę ile ich było. Tym bardziej nie potrafiła zrozumieć tego, że nagle zapragnął być przykładnym mężem i ojcem. Decyzję o ślubie uważała za zbyt pochopną, nawet jeśli powód ku temu był dość poważny. Dziecko, które nosiła Janna nie powinno płacić ceny za decyzje rodziców.

                W życiu każdego człowieka przychodzi chwila, w której wymaga się od niego odpowiedzialności i mądrości. Podjęcia odpowiednich decyzji tylko  dlatego, że jesteśmy dorośli. Sami odpowiadamy za swoje czyny i sami musimy ponosić ich konsekwencje. Efekty podjętych dziś decyzji, odczujemy dopiero później, za kilka lat, ale do tego czasu żyjemy z pytaniem co by było gdyby? Jakkolwiek postąpimy teraz, ta niewiedza będzie nas już zawsze prześladowała. Co jednak, gdy owa dorosłość nas przerasta? Kiedy konsekwencje podjętych kroków odbierają nam chwilowo zdolność jasnego myślenia, paraliżują niczym najstraszliwszy potwór z czasów dzieciństwa, wobec których zawsze pozostawaliśmy bezbronni. Zawsze z nimi przegrywaliśmy, z krzykiem biegnąc po kogoś dorosłego, kto odpędzał złe duchy, a w nas zasiewał ziarno bezpieczeństwa. Teraz jednak to ty jesteś rym Dorosłym, i to od ciebie wymaga się poczucia bezpieczeństwa.
           Olli nie należał do osób, którymi łatwo można manipulować. Przynajmniej w tamtym czasie tak sądził. Nie czuł się więc do czegokolwiek zmuszany, ani przez rodzinę czy wpajane mu przez dotychczasowe życie zasady. Tym bardziej, nie czuł się zmuszany do podjęcia odpowiednich decyzji przez samą Jannę, która w pewnym momencie wydawała się być nawet przerażona jego propozycją małżeństwa. A jednak, podejmując taką, a nie inną decyzję czuł się nieswojo. Pewien rodzaj niepewności wciąż był przy nim. Jemu samemu trudno było zdefiniować to uczucie. Swoiste pomieszanie miłości, odpowiedzialności i … zadośćuczynienia. Ofiarując jej perspektywę szczęśliwej rodziny, chciał nie tylko stworzyć dom dziecku, którego się spodziewała, ale też dać samej Jannie to czego sama nigdy nie miała. Z pewnością dom dziecka, w którym się wychowała nie był odpowiednikiem domowego ogniska i miłości, w której powinno wychowywać się dziecko. Nutka egoizmu jaka w nim drzemała, przypominała jednocześnie inny powód, dla którego podjął taką, a nie inną decyzję. Owszem, kochał Jannę i chciał, aby stali się rodziną, ale było coś jeszcze. Szczerze wierzył, że dzięki temu on sam, na zawsze odetnie się od tamtego Olliego, którym był jeszcze rok temu. Małżeństwo miało być dla niego drogą do ostatecznego rozrachunku z przeszłością.
              Silje miała rację co do tamtych dziewczyn, źle je traktował pozwalając, aby naiwnie wierzyły, że pokocha je ktoś taki jak on. Wtedy nie był zdolny do miłości w czystej postaci, lecz jedynie do seksualnego aktu, po którym czym prędzej wycofywał się we własny świat, gdzie nikt nie miał prawa wstępu. Dopiero Janna znalazła drogę do tego świata. Z nią było inaczej, ich związek trwał już kilka miesięcy i miał wrażenie, że ciąża jedynie przyspieszyła bieg wydarzeń. Bez względy czy stało by się to za pół roku, rok czy kilka lat to z pewnością tylko z Janną wyobrażał sobie przyszłość. Pozostawało jedynie przekonać o tym także i Silje, która uparcie zarzucała mu lekkomyślność. Nie potrzebował jej błogosławieństwa, ale dręczyła go sprzeczka w tej kwestii, która poróżniła ich na te kilka dni. Przede wszystkim bolała go świadomość, że nie ma jej przy nim, gdy układa mu się życie.
Pewnie dlatego dzień przed jej wyjazdem, postanowił przełamać milczenie.
            Kiedy wszedł do pokoju, siedziała na skraju łóżka. Wpatrywała się przed siebie, ale nieobecny wzrok świadczył o głębokiej zadumie. Skupiona na własnych myślach, nie od razu spostrzegła jego obecność. Dopiero, gdy zapukał upewniając się tym samym iż nie zatrzaśnie mu drzwi przed nosem, odwróciła głowę w jego stronę. Coś w wyrazie jej twarzy uświadomiło mu, że sekundę wcześniej odgrywał główną rolę w jej myślach, a teraz nagle zmaterializował się tuż przed nią. Lekko zaskoczona, szybko przybrała wojowniczą pozę. Z kolei jego skupiona, lekko spięta twarz nosiła jeszcze ślady ostrych słów przyjaciółki. Mimo tej z pozoru obrażonej miny, gdzieś w kącikach ust czaił się przyjacielski, rozdzierający ich kłótnię w drobny pył, uśmiech. Spokojnie czekała, aż usiądzie obok niej. Milcząc, zastanawiała się jak to jest, że kiedy milczał wściekała się na niego, nie przyzwyczajona do tych cichych dni pomiędzy nimi. Nienawidziła go za to, co powiedział, za to co planował i za to jak bardzo jego słowa były nieprawdziwe, chociaż on sam nie miał o tym pojęcia, bo niby skąd skoro ona sama zabrała mu tę szansę. Przez te kilka dni, gdy Olli uparcie ją ignorował, a ona sama chodziła jak struta mając wyrzuty sumienia, za to co powiedziała. Dziś wystarczyła tylko jego obecność, aby unieść się wysoko ku niebu i pozostać tam, by cieszyć się tym iż wreszcie raczył się pojawić. Milczała więc, mając pewność co do tego iż to Olli powinien wykonać pierwszy ruchu, do niego powinno tez należeć pierwsze słowo. Bo to on przerwał ich ostatnią rozmowę trzaśnięciem drzwiami i słowami, które wciąż brzmiały w uszach dziewczyny.
- Na pewno, jedziesz na zawody?
              Może nie do końca takich słów się spodziewała, ale ton głosu przykuł jej uwagę. Podniosła wzrok, pomiędzy palcami trzymał uniesioną za cienkie ramiączka czarną sukienkę. Kupiła ją już dawno temu, ale wciąż dobrze na niej leżała, była bodaj jedną z nielicznych sukienek, które z chęcią nosiła.
- Jakbyś nie wiedział, co dzieje się po zawodach – prychnęła, jednym ruchem szarpiąc za materiał i kryjąc ciuszek walizce, które spoczywała u niej stóp. 
               Aż za dobrze wiedział. pewnie odezwało się w nim uczucie niepokoju. Nie chciał, aby jego przyjaciółka była dla kogoś pokonkursową nagrodą. A taki właśnie charakter miała ta sukienka. Zakładając ją, do każdego faceta wyśle tylko jeden jasny komunikat.
- Wiem, ale ja nigdy nie brałem takich rzeczy ze sobą.
- I dobrze, masz okropnie krzywe nogi.
          Wypuścił głośno powietrze nagromadzone w płucach, aby tym samym wyrazić swoje niezadowolenie.
- Wiesz, o czym mówię.
            Oczywiście, że wiedziała. Olli jaki nikt inny przestrzegał ją przed takimi facetami. Jeszcze nie dawno sam należał do tej grupy, wiec tym bardziej zdawał sobie sprawę, jaki odzew będzie miała ta sukienka. Widząc zachowanie przyjaciela, sposób w jaki przedtem traktował dziewczyny spowodował iż znała ich sposoby na podryw. Pewnie to dzięki temu, Silje uodporniła się na nich.
- Wiem. Nie masz się czym martwić – powiedziała stanowczo, ucinając temat.
            Przez dłuższy moment pogrążyli się w ciszy. Napięcie poprzednich dni nieco zelżało, wszystko za sprawą kilku słów, które zdążyli ze sobą wymienić. Oboje odczuli ulgę z racji tego iż nadal potrafią ze sobą rozmawiać. Przez moment było tak jak zawsze. Ich słowne potyczki, wzajemne dogryzanie i oparcie w trudnych sytuacjach. To zawsze było filarem ich przyjaźni. Zdaje się, że zwłaszcza Silje o tym zapomniała. Chociaż ona, dla tej przyjaźni poświęciła znacznie więcej niż Olli.
- Przepraszam, za to co powiedziałem… o Larsie.
                 Jakby potrafił czytać w myślach. Ich oczy się spotkały i Silje dojrzała w nich skruchę. Podobnie jak ona, Olli także powiedział ostatnio zbyt wiele bolesnych słów. Oboje działali pod wpływem impulsu, który sami rozniecili zarzutami wobec siebie. Bolesność słów Harriego wynikała przede wszystkim z braku wiedzy, co do najważniejszego aspektu jej związku z Larsem. Teraz, gdy Olli przyznał się do błędu, jej samej także łatwiej było przeprosić. I chociaż wciąż nie zmieniła zdania co do postawy przyjaciela, to jednak zrozumiała, że nie tego się od niej wymagało w tej chwili. Teraz powinna być przede wszystkim przyjaciółką i wspierać Olliego.
- Ja też nie powinnam.... Nawet jeśli chcesz zmarnować sobie życie – znów niebezpiecznie zbliżyła się do trudnego tematu. Miała świadomość iż znów zaczyna używać słów, których w tej chwili nie powinna. – jeśli uważasz, że to najlepsze wyjście, to muszę się z tym pogodzić – wzruszyła ramionami.
Uśmiech, który pojawił się na jej twarzy daleki był od oblicza człowieka szczęśliwego.
- Chciałbym, abyś była przy mnie.
Delikatnie musnął dłoń dziewczyny, prosząc w ten sposób o wsparcie z jej strony.
- Będę. Jak zawsze.
            Wiedziała, że takim zachowaniem niczego nie zmieni, a tym bardziej nie przekona go do zmiany decyzji. Musisz przestać naciskać, zmienić taktykę – podpowiadał jej cichy głos.
Jedyne co jej pozostało, to zastosować się do tej rady. 

~....~ 
 
Coś w tym rozdziale sprawia, że jestem z niego dumna :-)

5 komentarzy:

  1. Ja również jestem zdania,że możesz być z siebie dumna, bo naprawdę rozdział wysszedł ci świetnie, zresztą jak każdy twój,szkoda tylko, że nigdy w tej sprawie nie chcesz mi racji przyznać :D
    Silje zmienia taktykę? W sumie to się jej nie dziwię,martwi się o swojego przyjaciela i uważa, że decyzja ktorą podjął jest błedem, w sumie ja również uważam małżeństwa z rozsądku za durnotę, bo jednak to bardziej przymus i obowiązek "bo tak wypada" niż kierowanie się uczuciem. Mysle, że ślub powinno się brać przede wszystkim z miłośći z człowiekiem, którego jest się pewnym niemal w 100%, dobrze nie będę tutaj filozofowac w tej sprawie, w której już coś wiem :D
    Harri chce zachować się odpowiedzialnie, jestem bardzo ciekawa jak dalej będzie się układać jego związek z Janną? Mam szczerą nadzieję, że się dziewczyna na nim nie zawiedzie, zwłaszcza teraz, kiedy musi troszczyć się o dwie osóbki.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja myślę, że z każdego rozdziału możesz być dumna, podpisuję się pod słowami czytelniczki powyżej. Prowadzisz akcję niebanalnie i masz naprawdę dobry warsztat, więc każdy rozdział jest piękny. :)
    Silje ma nadzieję, że Harri jak zawsze z nią pobiega po ośnieżonej okolicy. Niestety przyjaciel znowu ją zawodzi, martwię się tym, że prawdopodobnie tak będzie coraz częściej, bo będzie musiał się zająć, Janą i niestety (?) dzieckiem. Przy czym to niestety jest mocno wątpliwe, bo może on się z tego cieszy? A Janna?
    Mimo wszystko, mimo tego, że Harri robi dzielną minę na użytek całego społeczeństwa, nie wyłączając swojej przyjaciółki, ma jednak wątpliwości. Wątpliwości czy dobrze zrobił. Wiadomo, po takim trybie życia ciężko się przestawić na spokojny żywot w związku. Zawsze coś będzie kusiło, żeby powrócić do starych zwyczajów i tutaj pojawia się pytanie, czy Olli jest na tyle silny i pewny tego co robi, by to przezwyciężyć. Może właśnie ten ślub ma mu w tym pomóc, a może podświadomie robi to pod tzw publikę, żeby pokazać się światu z tej dobrej strony, udowodnić, że się zmienił. Ale to zbyt poważna decyzja, na takie niedojrzałe zachowania. Myślę, że Harri nie do końca sam wie, co robi:P
    Może to niepotrzebne rozważania, ale jakoś ta poszły mi w tą stronę myśli:)
    Przyznam, że bardzo mi się podoba fragment z sukienką. Harri ma rację, przestrzegając ją przed braniem tego typu strojów, ale może Siljie chce mu tym coś pokazać? Nie wiem, widzę jednak, że zmieni front. Mam nadzieję tylko, że nie odbije się to źle i trwale na ich relacjach....
    No nic, kończę, bo znów się rozpiszę heheh, wracam do nauki na egzaminy, sesja za pasem :(
    pozdrawiaaam ;)
    graffiti

    OdpowiedzUsuń
  3. Coś w tym rozdziale sprawia, że chyba jeszcze do niego wrócę.
    Może i Harri faktycznie marnuje sobie życie. Ale może ona też. Może tak naprawdę powinni teraz wybrać zupełnie inną drogę. Może. No właśnie, oni przecież tego nie wiedzą, bo i skąd? Jedynym wyjściem z tej sytuacji jest przekonanie się na własnej skórze. Przekonanie i wiara, że właśnie tak należało postąpić.
    A ta zmiana, jaka zaszła w Ollim, jest bardzo wyraźna i na pewno bardzo pozytywna. Mam nadzieję, że już taki zostanie na zawsze, bo z takim charakterem zdecydowanie mukorzystniej;)
    Pozdrawiam.
    [bkurek]

    OdpowiedzUsuń
  4. I tak właśnie trzeba! Jest z czego być dumnym, bo taka refleksja to mistrzostwo. Mimo, że o sprawach niemalże codziennych, kiedy trzeba być choć trochę ugodowym, jednak ma swoją magię, coś ważnego, czego w żadnym przypadku nie można pominąć. Odpowiedzialność za wypowiedziane słowa jest tu na szali razem w przyjaźnią i coś w tym rzeczywiście jest. Trzeba umieć przyznać się do błędu, trzeba potrafić udowodnić, że ludzie się zmieniają, że na zmiany nigdy nie jest za późno i że z przeprosinami nigdy nie można zbyt długo czekać, szczególnie jeżeli przez to oczekiwanie rani dwie strony. Może i Harri podjął decyzję pod wpływem impulsu, ale kto wie czy to nie najlepsza decyzja jaką w życiu podjął? Zobaczymy co przyniesie przyszłość. Zobaczymy czy Silje da radę zaakceptować taki wybór przyjaciela :D
    Pozdrawiam :>

    OdpowiedzUsuń
  5. Może Harri marnuję sobie życie ale może Silje też to robi. Może powinna teraz zastanowić się nad drogą którą wybrała, czy czasem nie powinna zmienić swojego kursu. ale przecież oni tego nie wiedzą, nie wiedzą co mają robić. Muszą doświadczyć na własnej skórze konsekwencje swojego wyboru by dowiedzieć się czy na pewno wybierają dobrze.
    Dobrą wiadomością jest ich pogodzenie się. Może nie w słowach ale w gestach.
    Zmiana w Ollim jest bardzo pozytywna, i mam ogromną nadzieję ze taka już pozostanie.
    przepraszam za takie opóźnienie z komentarzem.
    pozdrawiam,
    Metka.

    OdpowiedzUsuń