10 stycznia 2013

Rozdział 9






               Nie należał do osób cierpliwych, więc kolejny kwadrans, który upływał w małym pokoiku wydawał się być wiecznością. Zwłaszcza, jeśli przez szklane drzwi dostrzegał znajomą sylwetkę. Tłum gęstniał z minuty na minutę, ale ona wybijała się na jego tle. Nie chodziło o sam aspekt wzrostu, który zawsze ją wyróżniał. Trudno było nie zauważyć krótkich, czarnych niczym smoła włosów, postawionych na baczność jak maszt na statku. Zdecydowanie jednak wolał tę czerń od bladoróżowych pasemek, którymi przywitała go przed trzema miesiącami. Nauczył się już akceptować jej wariacje, nie tylko te fryzjerskie, którymi próbowała wynagradzać sobie bolesną przeszłość.
              Na ustach pojawia się leniwy uśmiech, gdy dziewczyna po drugiej stronie szkła lustruje gniewnym wzrokiem chłopaka, który sekundę wcześniej ją potrącił. Zapewne niechcący, ale karcący wzrok nakazuje przeprosić. I to też czyni, chociaż tutaj nie dociera żadne słowo, jedynie triumfalny uśmiech brunetki i nieme słowo zdziwionego blondyna. Nieznajomy odchodzi w asyście wciąż wrogiego spojrzenia, a on ma ochotę roześmiać się w głos. Z uwagi jednak na okoliczności, nie czyni tego. Zamiast tego wciąż bezkarnie ją obserwuje, w tej chwili ma tę drobną przewagę. Tymczasem ona coraz bardziej zniecierpliwiona, rozgląda się wokół. Czekoladowe oczy taksują otoczenie uważnym wzrokiem, a palce kurczowo zaciskają się na barierce. Zagryza drobne usta, którymi tyle razy doprowadzała go do szaleństwa. Znak, że coraz bardziej się denerwuje. Znów zerka na przegub dłoni, na której w świetle jarzeniówki błyska bransoletka – prezent na ostatnie urodziny- by sprawdzić czy aby się nie spóźniła. Zmarszczone brwi jednoznacznie wskazują iż jest na czas, a pytające spojrzenie zdaje się krzyczeć „coś się stało”. Pewnie zauważyła już, że tylko jego brakuje. Wszyscy przeszli już kontrolę, podczas gdy jego zatrzymano pod pretekstem „wyjaśnień”. A więc od dłuższego już czasu, tłumaczy się z zawartości walizki, w której podejrzenie wygląda porcelanowy wazon- kolejny prezent dla ukochanej. Obiecał sobie, że ten nie podzieli losu poprzednika. W jego mniemaniu było absurdem trzymanie go tutaj, ale nawet zapewnienia trenera na nic się zdały i strażnicy po prostu musieli wykonać swoje zadanie.
                 Widok ukochanej zawsze wywołuje w nim radość i wypełnia serce ulgą. Nawet teraz, gdy coraz bardziej poirytowany zachowaniem strażników, ma ochotę dać upust swoim emocjom, jedno spojrzenie, nawet tak odległe, w jej łagodne oczy sprawia, że wciąż siedzi spokojnie. Wystarczy, że jest. Nie ważne czy wraca z samego rana, czy w środku nocy. Jest zawsze, gotowa pocieszyć go po przegranej lub razem z nim świętować zwycięstwo. I chociaż tych ostatnich, wciąż jest jak na lekarstwo, to jednak w jej towarzystwie nawet porażki smakują inaczej. Nieodłączny element każdego z jego powrotów. Nawet teraz, gdy zegar wskazuje prawie dwudziestą drugą, a samolot ma półtorej godziny opóźnienia, wciąż czeka. Jak zawsze stoi tuż przy rozsuwających się co chwila drzwiach, przez które przewijają się tysiące ludzi takich jak on. Podróżników, dla których lotnisko to niemal jak drugi dom.
                   Na skupionej twarzy pojawia się ciepły uśmiech, ona sama też jakby cała zaczyna promienieć. Instynktownie odwzajemnia ten gest, ale dopiero po chwili uświadamia sobie, że przecież nie mógł być on skierowany do niego. Dla jej wzroku wciąż pozostawał niewidzialny. Dopiero teraz dociera do niego, że dziewczyna z kimś rozmawia, ale zza pleców strażnika nie dostrzega drugiej postaci. W tej chwili w zasięgu jego wzroku znajduje się jedynie sylwetka dziewczyny, która zaczyna żywo gestykulować, co jakiś czas milknąc, by zapewne wysłuchać drugiej osoby. Skupiona na rozmowie, nie zapomina co jakiś czas zerknąć w jego kierunku, wyczekując momentu, w którym pojawi się obok. Potakuje, a długie kolczyki wysmuklające łabędzią szyję, kołyszą się w tym samym rytmie. Pokochał w niej tę otwartość, bo to ona sprawiła, że stworzyli udany związek. Był z niej dumny, znając bolesną przeszłość tym bardziej doceniał w niej uczucia jakimi go obdarzała. Uczucia, których nie zabiły nawet wydarzenia z jakimi musiała się mierzyć w przeszłości. Niejednemu zabrakłoby sensu życia, niejeden poddałby się i przegrał zanim na dobre rozpoczęła się walka. Ona jednak znalazła w sobie dość siły, by walczyć. A każdy dzień jest jej kolejnym zwycięstwem.
Pogrążony w swoich refleksjach, dopiero po chwili zauważa, że strażnik uchylił się lekko, dzięki czemu wreszcie dostrzega z kim rozmawia jego ukochana. Niestety widok ten, nie napawa go radością, wręcz ma ochotę wybiec i jednym ruchem pięści, którą zaciska z bezsilności, zaznaczyć swoje terytorium.


                      Dziewczyna obok wydaje się być znajoma. Ingrid – tak się przedstawiła kilka minut wcześniej. I chociaż w myślach powtarzał to imię jeszcze wielokrotnie, starając się przypasować je do wcześniej poznanych osób, to jednak pamięć wciąż płatała mu figle. Nie mógł jednak oprzeć się wrażeniu, że skądś tę dziewczynę znał. Rozum podpowiadał mu, że kiedyś już się spotkali, ale większość osób, które poznawał w swoim życiu popadało w zapomnienie. Najwyraźniej Ingrid należała również do tej grupy. Chociaż sam siebie złapał na myśli, że nie powinien przejść obok niej obojętnie. Natura starego Olliego wzięła górę i dyskretnie, na ile pozwalał mu bliski kontakt z nieznajomą, uważnym wzrokiem otaksował jej drobną sylwetkę. Kiedy idąc w górę pośpiesznym wzrokiem napotkał twarz, na której widniał cień uśmiechu wiedział już, że dziewczyna liczyła na taką właśnie reakcję z jego strony. Lubił, kiedy dziewczyna była świadoma swoich wdzięków, ale jednocześnie nie popadała w narcyzm. W sposobie w jaki się speszyła pod wpływem jego wzroku, odkrył pokłady niewinności i ani śladu narcyzmu. Zdecydowanie Ingrid taka właśnie jest, przynajmniej na pierwszy rzut oka.
                 Ciemne oczy wpatrują się intensywnie w jego źrenice, chłonąc każde wypowiedziane słowo. A ciepły, kojący głos z domieszką dziwnego akcentu rozbrzmiewa wokół. To ona pierwsza go zaczepiła, gdy niepostrzeżenie próbował wyjść z lotniska. Starał się być jak najbardziej anonimowy, aby w miarę szybko dotrzeć do domu, gdzie czekała go poważna rozmowa z Janą. Kolejna w przeciągu ostatnich tygodni, miał wrażenie że ich rozmowy dotyczą już tylko jednego tematu, a właściwie dwóch, które nierozerwalnie są ze sobą połączone. Tak więc mimo usilnych prób, Ingrid go rozpoznała. Gratulując udanych skoków pierwsza zaczęła rozmowę, która nieco się przedłużała, ale była bardzo przyjemna. Obiecał Janie i rodzicom, że prosto z lotniska przyjedzie do domu, w tym celu odrzucił nawet zaproszenie na wigilię organizowaną przez związek. Zresztą, nie bardzo uśmiechało mu się świętowanie w towarzystwie Hansa i podobnych do niego typków. Jako, że miał poważny powód swojej nieobecności, postanowił bez żadnych wyrzutów sumienia go wykorzystać.
             Komplementy z jej ust wydają się być szczere, bez cienia platonicznej czy szaleńczej miłości fanki do swego idola. Nie musiał pytać z jakiego powodu tutaj jest. Częste podróże nauczyły go odróżniać ludzi oczekujących na samolot, od tych, którzy czekają na powrót kogoś bliskiego. Zdecydowanie Ingrid należała do tej drugiej grupy. Zdradzał ją rozbiegany wzrok i wpatrywanie się tęsknym spojrzeniem w lustrzane drzwi za każdym razem, gdy te się rozsuwały. Mimo tej czynności powtarzanej milion razy na sekundę, nie traciła zainteresowania jego osobą. Zadziwia go jej obszerna wiedza na temat skoków, dość dobre zorientowanie w sprawach, które dla zwykłych ludzi nie są dość zrozumiałe. I kiedy już na końcu języka ma pytanie odnośnie tej wiedzy, jej twarz rozjaśnił anielski uśmiech, a oczy powtórzyły ów gest. Jeśli prawdą jest, że człowiek uśmiecha się również oczyma to właśnie tego doświadczył.
                 Olli odwraca się do tyłu, gdzie tkwi wzrok dziewczyny. Ale w przeciwieństwie do niej, nie uśmiecha się. Zastyga w bezruchu, mimo iż wewnętrzny głos nakazuje mu odejść. Jego twarz odzwierciedla teraz taki sam grymas, jaki widnieje na twarzy Mattiego, który zbliżał się do nich coraz szybciej.

          
              Od dziecka marzyła, by kiedyś grzać się w blasku reflektorów. Wciąż pamięta czasy, gdy jako sześciolatka ubierała się w sukienki swojej starszej siostry, malowała kosmetykami mamy i próbowała utrzymać równowagę w jej niebotycznie wysokich szpilkach. Nie sposób policzyć siniaków, które regularnie sobie nabijała, przewracając się podczas tej nauki. Do dziś nienawidzi szpilek, które zakłada tylko przy naprawdę specjalnych okazjach. Za każdym razem przypłacając to otarciami i pęcherzami. Nigdy bowiem nie zdołała opanować tej kobiecej sztuczki.
Jej dziecięce fantazje przeszły wiele ewolucji, ale zawsze sprowadzały się do jednego. Przed lustrem odgrywała różne role, uśmiechając się do swego odbicia niczym największa gwiazda. Być może właśnie te dziecięce marzenia sprowadziły na jej życie ciemne chmury, z których wielokrotnie padał deszcz cierpienia i bólu. To właśnie one nie spełniły się przez brutalny świat, w którym żyła. Zawsze  były w niej, przeżywały wszystkie lata upokorzeń, tkwiąc w jej duszy niczym kolce.
                 Dużo czasu zajęło jej stanie się na nowo sobą. Zaakceptowanie tego co było i nauka patrzenia na świat z optymizmem, którego wcześniej jej brakowało. Doskonale wie kim jest i czego chce od życia. W tej chwili jedyne o czym marzy to dotyk dłoni Mattiego, którego naburmuszona mina nie wróży niczego dobrego.
- Witaj skarbie – zdołała powiedzieć, zanim wbił się w jej usta.
              Kocha go za to, że nawet w obecności tysiąca innych osób, mniej lub bardziej im znajomych, potrafi w jednym geście wyrazić całą swoją miłość do niej. Ma gdzieś czy ktoś na nich patrzy, wytyka palcami czy wywraca oczyma w geście dezaprobacji. Tym razem jednak w tym pocałunku jest coś innego. Władcze dłonie przyciskają  mocno jej ciało, niemal czuje jak palce kurczowo zaciskają się na kruchych kościach. Typowy samiec. Oczywiście, że chciał w ten sposób pokazać Olliemu, że dziewczyna, z którą przed chwilą rozmawiał jest zajęta.
To także ważny, jeśli nie najważniejszy element jej teraźniejszego życia. Świadomość bycia kochaną. Matti odegrał znaczącą rolę w jej przemianie, podobnie jak Olli, który mimo wszystko nie rozpoznał w niej tamtej dziewczyny. Tego jednego była pewna, że w tej nowej osobie, którą się stała nie dostrzegł cienia tamtej, sprzed kilku miesięcy.

~…~
Witam serdecznie w Nowym Roku :-)
Dziś troszkę więcej o postaciach drugoplanowych, ale jak sami widzicie bardzo ważnych postaciach :D

7 komentarzy:

  1. Łaaa! Na początku się trochę zgubiłam, ale już ułożyłam sobie teorię. Ingrid jest dziewczyną Mattiego. Matti sądzę, że jest Mattim Hautamaekim. Ingrid będzie też dziewczyną z prologu. Przynajmniej na razie, z takich danych ;d Ingrid doskonale pamięta Harriego, ale on jej w ogóle bo była jedną z miliona w morzu fanek. Matti jest tym, który nie jest zadowolony z powrotu Olliego. Na razie chyba wszystko ^^ Myślałam, że nie zrozumiem po tej pierwszej części, ale ta druga wszystko wyjaśniła. Noo, jestem ciekawa czy w następnym rozdziale przejdziesz do Sil czy dasz nam na dokładkę rozmowę dwóch panów...

    OdpowiedzUsuń
  2. Mój umysł trochę się pogubił w tym rozdziale, dlatego wybacz za mój chaotyczny komentarz :D
    Zastanawia mnie pojawienie się tej całej Ingrid i Mattiego, który wyraznie chce coś Harriemu udowodnić, albo takie odniosłam wrażenie czytając. Sama Ingrid natomiast wydaje mi się byc dziewczyną,z którą kiedyś fin miał już doczynienia w swojej przeszłości i coś mi się tutaj zaczyna niepodobać, bo wydaje mi się, że były to burzliwe relację.
    Jestem bardzo ciekawa co wydaży się w kolejnym rozdziale, bo czuję, że bedzie się działo o ile skonfrontujesz obu panów, albo Ingrid do tego :D
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta męska zazdrość jest taka wielka, że aż śmieszna;D A to 'znaczenie terytorium' jeszcze bardziej, bo takie pokazywanie jaki to ja nie jestem super łał nie zadziała, jeśli tylko przeciwnik jest dostatecznie zdeterminowany.
    Miło, że w końcu wyjaśniło się, kto ma do Olliego pretensje, mówiąc krótko, o wszystko. Chociaż zakładam, że zanim dowiemy się, co tak naprawdę jest źródłem tej nienawiści, potrzymasz nas jeszcze trochę w niepewności;)
    Pozdrawiam.
    [bkurek]

    OdpowiedzUsuń
  4. Początkowo nie miałam pojęcia dlaczego piszesz o tej dziewczynie. Ale z każda chwilą zaczęła domyślać się, że ma naprawdę bardzo ważne znaczenie w tym opowiadaniu. Zresztą juz trochę czytam twoje opowiadania i wiem, że każdy bohater jest przedstawiony do konkretnych celów ;)
    Nie tylko kobiety potrafią być zazdrosne. Także jeśli chodzi o mężczyzn może pojawić się u nich takie zjawisko i myślę, że jest nawet o wiele gorsze niż u płci pięknej;)Panowie bardzo się nie lubią, a w dodatku podobają im się te same kobiety.
    Nie wiem czy dobrze kombinuje, ale wydaje mi się, że my znamy Ingrid. I pojawiła się tu jako dziewczyna w prologu. Ona poznała Oliego, gorzej tylko, że on nie poznał jej. Myślę, że od tej pory będę czekała jeszcze bardziej na nowe rozdziały, bo zaczyna się robić jeszcze bardziej interesująco ;)
    Pozdrawiam ;***

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej;) Czytałam Twoje opowiadanie prawie od początku, ale uznałam, że jednak pasuje skomentować a nie się czaić, tym bardziej że jest o Finach, co jest w sumie rzadkością w morzu austriackich opowiadań, a dodatkowo jest o jednym z fińskich skoczków którego lubię i ...jest mi go nieco szkoda. Bo nie potrafi się pozbierać. Do skomentowania zmusiło mnie pojawienie się imienia "Matti", bo jeżeli jest to Hautamaeki... to... nie wiem co powiedzieć, bo Mattiego wielbię wręcz. Haha :D Bardzo fajnie skonstruowałaś opowiadanie i jestem ciekawa jak się to dalej potoczy, bo mnie zaintrygowałaś. Na pewno , na 99% jest to ta dziewczyna z prologu, a Matti, znając osobowość kolegi, ma prawo się denerwować o swoją ukochaną swobodnie trajkotającą z Ollim. Więc męska zazdrość jest tu całkowicie zrozumiała, choć nieco mnie śmieszy;P Szkoda, że dość rzadko są rozdziały, bo naprawdę chętnie przeczytałabym już zaraz, co będzie dalej.Ale dobrze skonstruowane opowiadanie wymaga myślenia xD Więc to rozumiem;)
    pozdrawiam,
    graffiti [ostatni-skok.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  6. Na początku zastanawiało mnie dlaczego piszesz o niej, tzn o tej dziewczynie. Bo przecież to bohater drugoplanowy, ale teraz juz wiem dlaczego. Jeśli dobrze myślę to jest to dziewczyna z prologu, zachowanie Mattiego tu jest usprawiedliwione. Zazdrosne potrafią być nie tylko kobiety, a tu widać to wyraźnie. Lecz jednak pokazałaś też troskę o drugą osobę i prawdziwą miłość. Świetnie napisałaś ten rozdział! ;)
    czekam na następny ;)
    i przepraszam za opóźnienie z komentarzem! :)
    pozdrawiam,
    Metka.

    OdpowiedzUsuń
  7. Co najbardziej ruszyło mnie w tym rozdziale? Może ta bezradność Harriego, którą wyczuwam? W którymś momencie jego życia pojawia się jakaś Ingrid, Olli ją kojarzy, nie wie skąd. Ona okazuje się być dziewczyną jego dobrego, jeśli nie najlepszego kumpla. I teraz - jeżeli Harri zorientuje się kim była dla niego dziewczyna jego najlepszego kumpla to będzie prawdziwym przyjacielem i powie jak było, przyzna się do wszystkiego i będzie szczery czy będzie prawdziwym choć nieszczerym przyjacielem (paradoksy, paradoksy) i spróbuje ukrywać prawdę, chcąc ochronić Matti'ego przed bólem? Nie sądzę, żeby Ingrid otworzyła się przed Mattim, choćby dlatego, że 1)zniszczyłaby przyjaźń jego i Olliego 2)Matti mógłby ją posądzić o to, że umawia się z nim tylko przez chęć zemsty na Ollim. No cóż, dzieje się wiele, trudne to wszystko, ale właśnie takie niejasne i pozornie bez wyjścia, historie, mnie fascynują :)
    Pozdrawiam :>
    morning-fool.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń