Na ułamek
sekundy, w wielkim lustrze po przeciwnej stronie, pojawiła się znajoma
sylwetka. Kątem oka dostrzegła przepocony, szary podkoszulek pamiętający
jeszcze nie tak odległe czasy jej nastoletniego życia, a spodnie dresowe w tym
samym kolorze dopełniały typowy strój treningowy, w którym prezentowała się
najczęściej. Jedynym nowym akcentem były adidasy, kupione poprzedniego poranka
i zastępujące stare, znoszone trampki z podartą podeszwą
Zaciskając zęby z wysiłku, wciąż podnosiła
kolejne ciężarki, powtarzając te same ćwiczenia co wczoraj, przedwczoraj i
każdego dnia w przeszłości. Z każdym kolejnym była coraz bliżej osiągnięcia sukcesów.
Ciężarki? To słowo nijak miało się do tych ogromnych hantli, które dźwigała. To
tak, jakby powiedzieć o rekinie, że to najlepszy przyjaciel człowieka. To były
porządne kilogramy. Kontrolując oddech, przy najbliższym wydechu wydmuchała
powietrze nagromadzone w płucach, odrzucając jednocześnie kosmyki, które
znalazły ucieczkę spod czarnej wsuwki spinającej jej grzywkę. Zerknęła na
zaciśnięte dłonie, w których spoczywały owe kilogramy. Nie zauważyła krótkich,
obgryzionych paznokci bez śladu lakieru, ani otarć na przegubach czy lekko
krwawiącej ranki na przedramieniu. Do jej zmysłów docierała tylko jedna, w
pełni akceptowalna przez mózg myśl – siła jaką owe dłonie posiadały. Powtórzyła
serię ćwiczeń jeszcze dwukrotnie, po czym siadając, zerwała niebieski ręcznik
ze stojącego obok przyrządu. W chwili, gdy zasłoniła nim mokrą twarz, podszedł
trener.
Był wysokim i mimo
sześćdziesięciu lat wciąż przystojnym mężczyzną. Idealny przykład faceta, o
którym podobnie jak o kobietach mawia się, że są jak wino – im starsze tym
lepsze. Drobna siatka zmarszczek jaka pokrywała jego łagodną twarz, przybierała
na sile tylko wtedy, gdy się uśmiechał, a cienkie niczym len włosy zawsze
rozwiewał wiatr. Życie sportowca pozwoliło mu nie tylko zachować formę na
starsze lata, ale wcześniej obdarowała kilkoma niezłymi wynikami w dość
krótkiej, niestety karierze. Przede wszystkim zaś był człowiekiem o niezwykłym
czuciu wewnętrznym, a sport odbierał szóstym zmysłem. To pewnie dlatego tak
świetnie sobie w nim radził. Od początku jej przygody z tą właśnie dyscypliną,
to on był jej mentorem. Być może dlatego, że kiedy zaczynała był głównym trenerem
w najbliższym ośrodku, słynącym z dobrej opinii i wypromowaniu już kilku
dobrych zawodniczek. Kiedy była młodsza chciała wierzyć, że zainteresował się nią z powodu jej
talentu. Tłumaczyła sobie, że przecież gdyby była przeciętna, to ktoś taki jak
Lauri Aalto – mistrz i dwukrotny wicemistrz świata, dwukrotny triumfator
Pucharu Świata i kilkukrotny zwycięzca w poszczególnych odsłonach sezonu, nigdy
by się nią nie zainteresował.
Rzeczywistość
była jednak zupełnie inna.
Lauriego
Aalto pamiętała odkąd skończyła trzy latka, choć dzięki wszystkim naokoło
wiedziała, że istniał w jej życiu znacznie wcześniej. Ilekroć patrzyła wstecz,
wspominając swoje dzieciństwo zawsze jawił się jako Święty Mikołaj odwiedzający
ją co roku. Listy, które pisywała do Mikołaja zapewne do niego trafiały, bo
zawsze przynosił te prezenty, o które w nich prosiła. Wtedy jeszcze nie
wiedziała, że kiedy koperta zostawała przy kominku, a ona niczego nie świadoma
szła grzecznie spać, mama wykradała list. Tylko raz rodzice nie potrafili
spełnić jej życzenia, Silje była wtedy w drugiej klasie, w prostych pełnym
błagania słowach prosiła Mikołaja, by zwrócił jej ukochaną babcię, która zmarła
pięć miesięcy wcześniej. To właśnie wtedy zdemaskowała Lauriego, kiedy z oczami
pełnymi łez tłumaczył się z braku akurat tego prezentu. Pod choinką piętrzyły
się podarunki, a ona chciała mieć tylko ten jeden. W następnym roku
stwierdziła, że jest już na tyle duża, aby rodzina przestała odgrywać przed nią
te coroczne przedstawienia. Tak więc Lauri przestał ubierać czerwony kostium, a
donośny głos Mikołaja zniknął na kilka następnych lat, dopóki nie pojawiły się
kolejne dzieci, które naiwnie wierzyły w jego istnienie. Z sentymentu nie mógł
jedynie rozstać się brodą, która chociaż znacznie mniej okazała niż ta
sztuczna, wciąż zdobiła jego twarz. W jakimś stopniu jej samej także
przypominała o dawnych czasach.
Święty
Mikołaj przestał istnieć.
A zamiast
niego, był już zawsze tylko kochany dziadek.
Tak, Lauri
Aalto jest jej dziadkiem.
Pewnie
dlatego też, został jej szkoleniowcem, choć sama Silje woli wierzyć w wersję z
jej talentem. Zanim jednak to się stało, minęło sporo czasu. Myliłby się ten,
kto w tej chwili stwierdziłby, że od zawsze chciała uprawiać ten właśnie sport.
Wydawać by się mogło, że mając taką „gwiazdę” w rodzinie, będąc wnuczką
wielkiego mistrza, trzeba iść tą samą drogą.
Prawda była zupełnie inna, podobnie jak jej ojciec, odrzuciła rodzinną
tradycję. Ilekroć ktoś wspominał o takiej przyszłości, możliwości czy wręcz konieczności
kontynuacji rodzinnej tradycji, tylekroć Silje z pełnym przekonaniem
stwierdzała iż nie zamierza tego robić. I nie zamierzała. Aż do tamtego
wieczoru, kiedy poddała się buntowi, jaki w niej dojrzewał i w przypływie
złości na rodziców, uciekła z domu. Nie była to jakaś spektakularna ucieczka,
bo ukryła się kilka ulic dalej. Oczywiście u Lauriego, który oprócz cierpliwego
słuchania, zastosował jeszcze dodatkową terapię. Tamtego wieczoru, a właściwie
już nocy przemierzyli całe miasteczko i właśnie wtedy zakochała się w
narciarstwie. Kilkugodzinny bieg na nartach, które w niczym nie przypominały
tych normalnych, na których śmigała w wolnym czasie, bardzo ją uspokoił i
zrelaksował. Mimo iż odczuwała niemal fizyczny ból, wtedy zrozumiała fascynację
dziadka. Bo z każdym posunięciem narty jesteś bliżej swojego celu, a wszystko
inne przestaje mieć znaczenie. Czujesz każdy mięsień swojego ciała, ale wiesz
że to co osiągasz jest tylko i wyłącznie Twoje, że sama na to zapracowałaś. Od
tamtego czasu terapię powtarzała codziennie i ani się obejrzała, a była już
pełnowartościową sportsmenką. Miała wtedy szesnaście lat.
Dziś, po
tych pięciu latach nie zamieniłaby swojej drogi na żadną inną.
- Zaczyna
padać, może zrezygnujemy z treningu?
Podniosła na niego spojrzenie.
Tęczówki o tym samym, intensywnie zielonym kolorze spotkały się w pół drogi i
Lauri już wiedział, jaka będzie odpowiedź dziewczyny.
- Myślisz,
że śnieg mnie powstrzyma?
Wiedział, że nie. Nawet w
najgorszych warunkach, wciąż będzie próbować. Ma to niewątpliwie po nim, bo on
też nigdy nie odpuszczał. Przynajmniej dopóki zdrowie mu na to pozwalało.
Uśmiechnął się porozumiewawczo. – Za kwadrans wyruszamy.
Mimo iż astronomicznie wciąż
jeszcze trwała jesień, nikt łącznie z samą Silje nie miał wątpliwości, że tutaj
panuje już najsurowsza zima. Treningi w takich warunkach, kiedy pada gęsty
śnieg, wiatr z ogromną silą zasypuje cię płatkami, a w każdej części swojego
ciała odczuwasz mroźne igły, są najbardziej wartościowe. Przynajmniej jej dają
najwięcej, bo pokazują na ile stać jej własne ciało, a kiedy przekracza
granicę, po której ciało mówi dość. Podczas tak trudnych warunków, umysł
wyłącza się całkowicie, pozwalając działać sile mięśni. Biegi narciarskie nie
są dla słabeuszy, przekonała się o tym już na samym początku. Tylko, że Silje
Lehtinen nie jest osobą, którą przeciwności blokują, wręcz przeciwnie one
jeszcze bardziej motywują do walki. Przynajmniej jeśli chodzi o życie sportowe.
Pewnie dlatego to co miało ją przestraszyć, od początku było motywatorem na
dalsze lata ciężkiego treningu.
Podobnie ciężkie w takich
warunkach, są same zawody, Wtedy, oprócz samego zmęczenia fizycznego dochodzi
jeszcze aspekt presji, z którą co prawda potrafi sobie poradzić, ale zawsze
kosztuje ją to sporo wysiłku. Czasem bywają też takie zawody, kiedy presja jej
nie opuszcza, a tym samym jest niechcianym pasażerem na jej cienkich nartach,
przygwożdżając ją do podłoża niczym najcięższy balast. Sezon trwał już nieco
ponad miesiąc, z czego ona startowała od trzech tygodni, zajmując w tej chwili
siódme miejsce w klasyfikacji. Najlepsze jeśli porównać wcześniejsze miejsca na
tym samym etapie sezonu.
Zwłaszcza dzisiaj
potrzebowała odpocząć od swojego umysłu, natłoku myśli, które bombardowały ją z
każdej strony. Wszystko to spowodowane było każdą, nawet najmniejszą myślą o
Ollim. Jego pierwsze nieudane próby odeszły już w niepamięć, ustępując miejsca
coraz lepszym wynikom. Każde zawody w jego wykonaniu były lepsze od
poprzednich, tak jakby coś się w nim odblokowało. Jakby nagle wszystkie
elementy zaczęły z sobą współgrać, kierując Olliego coraz wyżej. Cieszyła się
jak dziecko, kiedy wygrał pierwsze zawody, a także później, kiedy mimo braku
wygranej odnotowywał dobre wyniki. Oczywiście zadzwoniła z gratulacjami, ale
ich rozmowy były coraz krótsze, zupełnie jakby nagle przestali być parą
najlepszych przyjaciół. Ostatnim razem widzieli się w ten niefortunny poranek,
kiedy zaskoczyła go z Janną. Od tego czasu pozostawały im jedynie telefony, ale
i tych było coraz mniej. Być może była egoistką, ale zwłaszcza dzisiaj liczyła
na dłuższą rozmowę z nim. Czekała na dwa słowa okraszone wesołym, szczerym
uśmiechem i wypominaniem jej wieku. Zamiast tego jej komórka uparcie milczała.
Świadoma tego iż ma dzisiaj zawody w Szwajcarii, próbowała go usprawiedliwiać,
ale w głębi duszy czuła się rozczarowana. Miała też świadomość, że coś przed
nią ukrywał. Zawsze tak robił, kiedy miał coś na sumieniu lub coś go trapiło,
najpierw milczał, a dopiero z czasem o wszystkim jej mówił. Teraz jego
milczenie miało jakiś głębszy sens. Także wcześniej, podczas kilku krótkich
rozmów miała nieodparte wrażenie, że coś przed nią ukrywał. Ta niewiedza była
coraz bardziej irytująca, bo naprawdę zaczynała się o niego martwić. Już raz
zamknął się przed nią i mało brakowało, a ich przyjaźń nie wystarczyłaby aby
nadal utrzymywać ze sobą kontakt, Olli nie należał do osób wylewanych, dlatego
też swoje problemy wolał rozwiązywać sam, przynajmniej myślał iż zdoła poradzić
sobie z nimi sam. Na całe szczęście w odpowiednim momencie pozwolił sobie
pomóc. W tej chwili znów odliczała dni do powrotu. Nie tylko z racji
zbliżających się Świąt, ale także, a może przede wszystkim z racji postawy
Olliego. Liczyła na to, że wtedy pozna ową tajemnicę Harriego. I choćby musiała
ją z niego wydusić, to dowie się co takiego ukrywa. Taki miała przynajmniej
plan.
Nie
przewidziała tylko jednej rzeczy. Czasem tajemnice innych wychodzą na świat
dzienny zupełnie bez ich wiedzy. Relaksując się po ciężkich zawodach w
hotelowej kawiarence przy ciastku, które było jej urodzinowym tortem, kątem oka
obserwowała ekran telewizora. Ktoś przeskakując po kanałach, zatrzymał się na
programie o gwiazdach sportu. Wiadomość o wygranej Olliego podawana była jako
pierwsza, opatrzona krótkim reportażem o jego „nawróceniu” i „cudownym
powrocie” jak mówili dziennikarze. Silje uśmiechnęła się szeroko, gotowa w
tej chwili wyciągnąć komórkę i dzwonić z gratulacjami. Szybko jednak
zrezygnowała z tego zamiaru, zastygając z palcami nad klawiaturą obserwowała
twarz skoczka. Jej uśmiech zgasł momentalnie, a oczy utkwiła w jednym punkcie.
Właśnie poznała tajemnicę Olliego, ale mimo szczęśliwej miny przyjaciela sama
nie potrafiła się cieszyć.
-
Wszystkiego najlepszego – mruknęła pod nosem, sama sobie składając urodzinowe
życzenia.
~….~
Właśnie
skonfiskowano mi własnoręcznie zrobiony stroik :(
Do
poczytania jeszcze w tym roku, prawdopodobnie.
Pewnie
zapomnę Was zawiadomić o tym rozdziale, wybaczcie, idę pracować nad drugim
stroikiem i mam nadzieje, że tego mi nikt nie zajuma :D
Najpewniej
później nie będzie czasu, więc już dzisiaj życzę Wam wszystkim moi kochani
zdrowych, spokojnych Świąt Bożego Narodzenia. Abyście spędzili je w gronie
tych, których kochacie.