Pierwsze zawody nie
przebiegły jednak według planu, jaki ustalił sobie już kilka tygodni wcześniej,
zanim jeszcze dostał gwarancję bycia w kadrze.
Planował spektakularny powrót, od razu na sam szczyt by utrzeć nosa tym
wszystkim, którzy jeszcze nie tak dawno wieszali na nim psy. Po długiej
rozmowie z trenerem nabrał przekonania, że jest wartościowym zawodnikiem,
inaczej przecież Jarkko by go nie przyjął. To nie było zadufanie, po prostu
znów uwierzył we własne możliwości. Nie bez kozery mówią, iż grunt to pozytywne
myślenie. Nastawił się zatem na bardzo dobre wyniki będąc pewnym, może nawet
zbyt pewnym siebie, że uda mu się już w pierwszym konkursie zabłysnąć. Chciał
znów poczuć to jedyne w swoim rodzaju uczucie triumfu jakie towarzyszy
skoczkowi, gdy wchodzi na najwyższy stopień podium. Tą wszechogarniającą cię
dumę, że dokonałeś czegoś ważnego. Chwytać spojrzenia tłumu wpatrzonego w
ciebie niczym w Boga, który dokonał rzeczy niemożliwych i spijać z ich ust
własne imię krzyczane w euforii. Na nowo poczuć się akceptowanym.
Niestety stało się inaczej,
scenariusz dopracowany w najdrobniejszych szczegółach zniszczyła brutalna
rzeczywistość. To była bolesna porażka, a podsycane przez nieprzychylnych mu
ludzi uczucie klęski dławiło go jeszcze przez długi czas. Kilkakrotnie podczas
tego weekendu ręce świerzbiły go, by tak jak kiedyś za ich pomocą pokazać swoją
siłę. Zwłaszcza, gdy setny raz słyszał pytania dziennikarzy „czemu się nie
udało?” okraszone ironicznym uśmieszkiem i próbą podważenia decyzji trenera. Aż
nazbyt dobitnie dano mu odczuć, że nie tak łatwo pozbędzie się ciężaru
przeszłości. A to nie pomagało. Miał pełną świadomość, że wielu na jego miejscu
byłoby szczęśliwych zajmując dwudzieste drugie miejsce. Inni z pewnością tak,
ale nie On. Harri Olli oczekiwał znacznie więcej.
Inauguracja sezonu jak co roku,
przypadała w ostatni weekend śnieżnego już listopada. Podobnie rzecz się miała
odnośnie miejsca, czyli tradycyjnie już była to skocznia w Kusamo. Owszem
piękna, zwłaszcza podczas wieczornego konkursu, gdy oświetlona sztucznym
światłem widoczna jest w promieniu kilkunastu kilometrów, wznosząc się nad
miastem niczym ochronna baszta. Ma w sobie ten rodzaj magii, który sprawiała iż
każdy kto choć raz dotknął stopami jej powierzchni czuł się jak władca i
najważniejszy człowiek na świecie. Za dnia, chociaż równie ogromna i piękna to
jednak nie miała już w sobie tego nocnego blasku. Kiedy jednak przez
kilkanaście długich minut stoi się na mrozie, w towarzystwie coraz bardziej
gęstniejącego śniegu, a pogoda gra ze wszystkim w kotka i myszkę, sentymenty
schodzą na drugi plan. Wtedy zastanawiasz się, dlaczego ludzie odpowiedzialni
za coroczny kalendarz tak upodobali sobie tutejszy obiekt. Nawet wobec jawnej
krytyki ze strony skoczków. Olli był patriotą, cieszył się z możliwości
rywalizowania we własnym kraju, na skoczni gdzie odniósł swoje pierwsze w
karierze zwycięstwo i która była dla niego jeszcze parokrotnie szczęśliwa w
latach późniejszych. Jednak kiedy oczekiwał na swój skok, to nawet te ciepłe
wspomnienia nie rozgrzewały go dostatecznie mocno, aby odrzucić narastającą
irytację.
Wszystkie te czynniki zebrane
w całość sprawiły, że delikatnie mówiąc – skok mu nie wyszedł. Bo kiedy
wreszcie, po przedłużającym się oczekiwaniu, ujrzał zielone światło miał kilka
sekund na przygotowanie się do skoku. Wszystko działo się tak szybko, że
wszelkie czynności wykonywał mechanicznie i mimo wcześniejszej rozgrzewki i
tysiąca prób skoku odtwarzanego w głowie, ze skupienia niewiele pozostało. Już
sunąc w dół przeczuwał, że nie będzie to udany skok. Może to właśnie wtedy
popełnił błąd? Ta sekunda zawahania zaważyła na całym skoku. W locie nie było lepiej, kilka razy zachwiało
nim dość mocno, na tyle by w końcowej fazie ratować się przed upadkiem. Zdołał
jeszcze usłyszeć słowa spikera i zobaczyć na telebimie swoją zawiedzioną twarz,
zanim zniknął w tłumie skandującym już imię następnego zawodnika.
Idąc, niósł swoje narty niczym
najcięższe brzemię.
Oczywiście mógł całą winę zrzucić
na pogodę, złe warunki w jakich przyszło mu startować, ale przecież te warunki,
chociaż złe to były równe dla wszystkich. Nie mógł ich obwiniać o swoje
niepowodzenie. Zdawał sobie sprawę iż to przede wszystkim On zawalił. Nie
skupił się dostatecznie i drobne błędy jakie popełnił już na starcie przekreśliły
dalszy, bardziej udany skok. To właśnie przez to zajął tak odległe miejsce. Ale
było coś jeszcze.
Presja.
To krótkie słowo skutecznie
pozbawiło go szans już na starcie. Najgorsze było to, że ową presję narzucił
sobie sam. Nikt inny, nawet trener nie oczekiwał od niego od razu pierwszych
miejsc. Jarkko tłumaczył mu, próbował dać do zrozumienia, że powrót będzie
trudny, ale nie niemożliwy. Że ma predyspozycje, ale musi mieć jeszcze dystans
to tego wszystkiego. Chłodną głowę podczas skoków. I właśnie tego ostatniego
zabrakło najbardziej. Bo głowa wypełniona milionem myśli i oczekiwać
narzucanych przez własne ambicje, nigdy nie będzie gotowa na sukces.
Tak więc w dwa dni po tym,
jak opuszczał dom rodzinny, wracał ponownie. Bynajmniej nie w glorii zwycięscy
jak obiecywał sobie i po cichu swoim bliskim. Otępiały wysiadł z taksówki,
odbierają bagaż od kierowcy starał się nie widzieć jego ironicznego spojrzenia,
albo wmawiał sobie, że było ono jedynie wynikiem dość marnego napiwku z jego
strony. Kiedy Taskówka zniknęła za zakrętem, ruszył w stronę wejścia. Tak jak
się spodziewał parterowy dom pogrążony był w zupełnych ciemnościach, ale do nic
dziwnego pomyślał, biorąc pod uwagę już dość późną godzinę. Cała ulica była
pogrążona w absolutnej ciszy, tylko gdzieś w oddali odezwał się spłoszony pies
ujadając na intruza.
Uprzedzony o wyjeździe rodziców
nastawił się na samotny wieczór, prawdę powiedziawszy było mu to na rękę.
Dobrze, że udało mu się przekonać rodziców do tego wyjazdu. Podróż do wujka
Tommiego planowali już dobrych kilka miesięcy, ale jeszcze wczoraj chcieli z
niego zrezygnować. Wiedział doskonale dlaczego. Zapewne mieli okazję oglądać
zawody i jego nieudany start. I pewnie z tego samego powodu nie pozwolił im na
to. To była jego porażka, sam musiał się z nią uporać. Już dość mieli przez
niego zmartwień, chociaż był dorosły to rodzice wciąż chcieli go ochraniać i
pocieszać w chwilach, kiedy los daje mu porządnie w kość. Być może obawiali się
też, że to wydarzenie na nowo odrodzi w Ollim
sposób w jaki dawniej radził sobie z przegranymi. Tak jakby ich obecność
mogła coś zmienić, prychnął w myślach wspominając wiele wcześniejszych nocy, z
których z racji alkoholowego zamroczenia niewiele pamiętał.
Na towarzystwo ze strony Silje także
nie miał co liczyć. Ona też rozpoczęła już sezon, być może najlepszy w jej
karierze, sądząc po wynikach treningów i wszelkich wyliczeniach jakich dokonuje jej trener.
Wiek, który właśnie osiągnęła czynił ją jeszcze groźniejszą, bowiem lata
treningów powinny teraz przynieść efekty. Harri zawsze w nią wierzył, podobnie
jak ona w niego, chyba na tym polegała przyjaźń. Zatem jeśli dobrze pójdzie, to pod koniec
tygodnia zdołają krzyknąć sobie cześć na
lotnisku. I jak się spodziewał był to scenariusz na najbliższe tygodnie.
Będąc pewnym samotności,
towarzystwa jedynie ciepłego łóżka i pilota od telewizora, zdziwił się gdy z
tyłu domu rozbłysło światło.
Ktoś był w kuchni….
~…~
Na drugim końcu miasta,
granatowy Sedan wjechał właśnie na podjazd przed wysokim apartamentem. Uliczna
latarnia oświetla profil postaci, która obchodząc samochód otwiera drzwi
pasażera. Chwyta drobną dłoń choć jej właścicielka wcale nie potrzebuje pomocy,
ale obdarza go szerokim uśmiechem dziękczynnym. Mój dżentelmen, myśli gdy ten
nieoczekiwanie ją całuje.
- Humor ci dopisuje – mówi, gdy
już na powrót ma usta tylko dla siebie.
O tak, miał powody do
radości, którą w tej chwili wyrażał szerokim uśmiechem. Nawet jego oczy się
śmieją, stwierdziła zadowolona i odwzajemniła ten gest. Rozległ się dźwięk
włączanego alarmu, a w chwilę później wesołe pogwizdywanie dawno zasłyszanej
melodii. Ingrid zbeształaby go gdyby
znała powód tej radości. Nie była osobą, która cieszyła się z niepowodzeń
innych, on zresztą też nie. Ale w tym jednym, konkretnym przypadku nie mógł się
powstrzymać. Już dawno inauguracja sezonu nie była dla niego tak udana. Nie
tylko zajął wysokie piąte miejsce, ale też Olli dorzucił swoją cegiełkę do tego
wszystkiego. Dla niego przestał być już częścią teamu, nawet teraz gdy wrócił nie zasługiwał na to
miano. Bez względu na to co mówił trener, on postawił sobie za cel pozbycie się
Harriego z kadry. Uśmiechnął się cwaniacko na samą myśl o tym, że jeśli tak
dalej pójdzie to być może nie będzie musiał się zbytnio namęczyć. Znał Harriego
nie od dziś i wiedział co najbardziej zniechęca go do dalszych prób.
Nieudane próby. A właśnie taką
zaliczył w ten weekend.
~… ~
No tak, skąd ja to znam. Człowiek na coś czeka, coś planuję, rozmyśla o szczegółach żeby było jak najlepiej, a tutaj bum! i wszysko wychodzi na opak, a nie tak jak byśmy chcieli. Mam nadzieje, że nam się Harry jednak nie załamie, początki są zawsze trudne, potem mam nadziję, że pójdzie mu już z górki.
OdpowiedzUsuńI dlaczego kończysz takim momencie?. Ja już chce wiedzieć kto tam był, bo ciekawska jestem :D.
Pozdrawiam ;).
zagubione-uczucia.
Bo niedobra kobieta ze mnie i dlatego kończę w taki, a nie innym momencie. Zresztą odezwała się ta co to nie zostawia czytelnika z wielkim pytaniem na końcu ;P
UsuńCiekawość, ostatnio doprowadziła mnie do wciśnięcia magicznego "ulepsz bloga" na onecie :-(
Haha, że niby ja? :D Ja mam bardzo klarowne i przejrzyste rozdziały :D. mówią, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła, chyba trafię tam bardzo szybko :D
UsuńHarri niech się lepiej nie łamie, tylko przygotowywuje mentalnie do kolejnego konkursu - jedna porażka sezonu porażek nie robi. I kto tam był u niego? Zgadzam się z Fanką - skończyłaś w najlepszym momencie.
OdpowiedzUsuńA ktoś kombinuje, aż mu para uszami wychodzi. Nieładnie, nieładnie.
Zgadza się, jedna przegrana jeszcze o niczym nie przesądza.
UsuńKto był u niego, dowiesz się za dwa tygodnie, bo prawdopodobnie wtedy będzie kolejny rozdział :-)
Nie wolno się poddawać, mimo wszystko, po każdym upadku, trzeba wstawać, otrzepać się i iść na przód. Najlepsi mieli upadki i się podnosili. Tak będzie w przypadku Fina, to dopiero początek więc niech się nie załamuje, bo wszystko może się zdarzyć. Niech wierzy w siebie i niech się nie poddaje, a jeszcze utrze tym wszystkim . Ważne by walczyć to końca, bo wygrywa ten który sie nie podaje. Harri jeszcze wygra konkurs.
OdpowiedzUsuńI czemu zakończyłaś w takim momencie?
wybujałe aspirację często są powodem do późniejszego niezadowolenia. Harri za bardzo chciał od razu powrócić do wspaniałej formy i zdobywać to co najlepsze,, jednak nie na tym polega ten sport. Trzeba dążyć do celu jednak nie koniecznie od razu go zdobywając,, często opłaca się mozolna praca i radość z każdego zajmowanego miejsca,, nie koniecznie tego w pierwszej piątce. Ale też widać zmianę,, wie że nie może obwiniać za to trenera, pogodę czy innych ludzi, bo to tylko i wyłącznie wina jego psychiki.
OdpowiedzUsuńJednak nie powinno to wpłynąć na niego w negatywny sposób, powinien przemyśleć to i znów stanąć do walki ale tym razem o lepsze lokaty.
Hmmm co do tej nie znajomej postać,, mam typ ale pozostawię go dla siebie:) zobaczymy czy trafiłam;)
Pozdrawiam,
Metka
Wiesz, ja bardzo chętnie poznam ten Twój typ :-)
UsuńNikt nie powiedział, że powroty są łatwe. Powinien się cieszyć, że nie odpadł po pierwszej serii, tak też mogłoby się zdarzyć.. :) Czyżby w domu Harri'ego była dziewczyna z prologu? No nie wiem, nie wiem... W końcu coś planowała, ale musiałaby się włamać i wgl... Potem pomyślałam o Silje, mimo że powinna gdzieś być. No właśnie, gdzie? Co ona trenuje? Pierwszą myślą były biegi narciarskie, ale zaraz potem przyszedł mi do głowy inny pomysł - boks! Haaa, nie pytaj dlaczego, tak jakoś mi się skojarzyło. No i osobnik w ostatniej części rozdziału. Będę stawiać na razie na Anssi'ego, chociaż nie wydaje mi się, żeby to był on. Niemniej jednak nie wymyśliłam na razie nikogo sensowniejszego. Tak więc czekam na kolejny rozdział i kolejne elementy układanki!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Detektywie :D
UsuńPod koniec opowiadania pewnie sam się zdziwisz z faktu, jak wiele udało ci się odkryć. Na razie jednak nie będę zdradzać co już wiesz, co jest błędem w Twoich domysłach, a co prowadzi cię na dobrą drogę :-)
Udanego rozwiązywania zagadki życzę.
Przeczytałam! Już! Ostatnio nigdzie nie bywam na czas, więc jestem pod wrażeniem własnego wyczynu :D Cóż mogę powiedzieć? Życie, samo życie. Zbyt pięknie by było, gdyby Harriś nam od razu wskoczył na podium i aż się we mnie skręca jak słyszę, że on liczył na nie wiadomo co! Gościu, weź się trochę utemperuj. Ja wiem, że treningi, że powrót, że chciałby jak najlepiej, ale... no, tak czysto sportowo, ktoś kto powraca po długiej przerwie nie może od razu mierzyć się z najlepszymi. I nie tylko o formę mi idzie, bo tę oczywiście mógł mieć wyśmienitą. Ale powrót na skocznię, do tłumów kibiców pod nią, do kilkudziesięciu innych zawodników na belce startowe... to nie jest takie proste. Kto jak kto, ale Harri powinien być tego świadom. A on nastawił się na spektakularny występ, którym od razu się wybije. Trochę to naiwne i infantylne. A nawet bardzo. No ale kto mówi, że Olli jest dojrzały? Mam tylko nadzieję, że nie będzie znowu szukał pocieszenia w alkoholu, że chociaż ten etap ma już za sobą. No i... kto mu się włamuje do mieszkania? ;D Ciekawe.
OdpowiedzUsuńKońcówka znowu intrygująca. Ale trochę się obawiam, że znowu będziesz bardzo, bardzo nadbudowywać całą tajemnicę, a potem wszystko z tego ujdzie, jak powietrze z balonu. Ale zobaczymy, trzymam kciuki, żeby tak się nie stało.
Trzymaj się <3
Chyba właśnie dlatego czasem lepiej nie planować. Bo my jakoś tak podświadomie zakładamy zawsze najlepszy scenariusz. scenariusz, który, jeśli się potem nie sprawdza, trochę nas wytrąca z równowagi.
OdpowiedzUsuńNo i jeszcze druga rzecz, co to, przepraszam jest, że jego nieudane próby nie motywują? Przecież to jest normalna reakcja na nieudaną próbę, że dostajemy kopa w tyłek i bierzemy się do roboty jeszcze bardziej.
Pozdrawiam.
[droga--do--gwiazd]
[bkurek.blogspot.com]
P.S. A co do anatomii... Wyniki chyba jutro, ale czuję, że sprawdzi się u mnie co najwyżej drugi termin;D Za dużo grania w pasjansa pająka, jakoś brakło czasu na rzetelną naukę;D
Jeśli już planować, to lepiej jest być miło zaskoczonym niż zawiedzionym. Ale ludzie już tak mają, że zazwyczaj nastawiają się na te lepsze scenariusze, a potem żałują :(
UsuńNie wszystkich nieudane próby motywują, niektórych wręcz przeciwnie. Ale jako autorka wierzę w Olliego :D
Pasjans nie jest zły, zwłaszcza dla odmóżdżenia przed kolosem, ale nie przesadzaj z nim, dobrze ci radzę ;-)
Wiadomość z ostatniej chwili: ZDAŁAM:D
UsuńFuksem, ale jednak;d Tak się cieszę, ze chyba nie zaliczę dzisiejszych zajęć, bo nie mogę się uczyć;D
W końcu i mnie przywiało. Co prawda przymierzam się do tego komentarza już chyba 5 raz i zawsze ktoś mi przeszkadza go dokończyć, ale mam nadzieję, że w końcu mi się uda.
OdpowiedzUsuńHarri, Harri. Moje kochane Ollisiątko głównym bohaterem i to w takim opowiadaniu. Już jestem Twoją wierną fanką.
Podoba mi się ten stworzony przez Ciebie Harri. Jest taki prawdziwy, nie koloryzujesz go, nie ułatwiasz mu życia, a zarazem pokazujesz, że nawet ktoś taki jak on może się zmienić. Podoba mi się, że chłopak ma ambicje, nawet jeśli stawia sobie zbyt wysokie cele i nawet jeśli przez to dostaje mocno po tyłku.
Chciałam powiedzieć, że polubiłam go już od samego początku, nawet jako tego bezdusznego palanta, który krzywdzi niewinną dziewczynę. Coś mnie jednak tchnęło i postanowiłam jeszcze raz zagłębić się w prolog. Najpierw rzuciły mi się w oczy te przydługie włosy... ok, powiedzmy, że Olliś mógłby takie mieć. To jeszcze nic nie dowodzi, ale już ten ślub dał mi wiele do myślenia. Olliś nie jest żonaty, za to ten osobnik, który ewidentnie chce napsuć nerwów Harriemu w późniejszych odcinkach prawdopodobnie żonę ma. Podejrzewam więc, że bohaterem prologu wcale nie jest Olli, tylko jego dawny przyjaciel/obecny wróg. I, podobnie jak kilka innych osób komentujących tę historię, obstawiam Anssiego. Tym bardziej, że o ile mi wiadomo, a panowie Finowie tajemnic przede mną nie śmią mieć, w rzeczywistości tych dwoje również się przyjaźniło. Swoją drogą ta ciekawa jestem co musiało się stać pomiędzy tą dwójką, że tak znienawidził Olliśka. To nie jest zwykła niechęć, czy brak wiary w to, że Harri mógł się zmienić i ponownie zależy mu na skokach. O nie, to musi być coś więcej. Można zerwać przyjaźń, ale żeby przerodziła się w nienawiść - do tego potrzeba czegoś bardzo mocnego. Jestem bardzo ciekawa co to jest.
Cieszę się, że Harri ma Silje. Przyjaciel jest bardzo ważny, szczególnie kiedy wszystko inne wali się na głowę, a obawiam się, że powrót chłopaka do skoków zamiast zakończyć burzliwy okres w jego życiu, tylko pogorszy tę burzę. Ciekawi mnie tez czy zostanie to tylko na stopie przyjacielskiej, czy szykuje się tutaj jakiś głębszy romansik. W sumie nie wiem czy bym go chciała bo Silje wydaje się być wspaniałą dziewczyną a co pan Olli potrafi wyprawiać w swoich związkach niestety większość wie. Chociaż skoro ma się zmienić, to może i w tej kwestii by się zmienił. Pożyjemy zobaczymy. Na razie dobrze, że ma przyjaciółkę.
Na koniec poradzę panu Olliśkowi, żeby się nie poddawał, żeby wracał do skoków kroczek po kroczku i może nie stawiał sobie aż tak wygórowanych celów. Na wszystko przyjdzie czas. No chyba, że ta tajemnicza postać w jego kuchni ma zamiar ten czas mu odebrać. Swoją drogą ciekawe kto to może być. Może pani z prologu, która zamierza złączyć z nim siły i zniszczyć tego, który próbuje zniszczyć jego.
Zainteresowałaś mnie tą historią i to bardzo. Już nie mogę się doczekać następnego odcinka.
Zawsze to miłe dla autora kiedy może powitać nowego czytelnika. Przynajmniej ja cieszę się ogromnie, że jakimś cudem znalazłaś do mnie drogę. A więc witam serdecznie w skromnych progach mojego opowiadania, na razie raczkującego, ale powoli coś się z niego wykluwa. Sądząc po Twoich domysłach i teoriach pojawiło się dość sporo informacji, które jednocześnie naprowadziły się na dobry i zły trop. Oczywiście rozumiesz, że nie mogę zdradzić, w którym momencie masz rację, a w którym nie :-) Jedno mogę przyznać, ktoś go bardzo nie lubi, a ta nienawiść ma naprawdę głębokie i poważne podłoże, ech filozof ze mnie wychodzi.
UsuńFajnie, że masz taki stosunek do Olliego, jak każdy z nas ludzi popełnia błędy i jest dość narwany, co zresztą pokazuje ostatni rozdział i jego plany na początek sezonu.Odnośnie Silje, to myślę że sporo wyjaśni kolejny rozdział, który planuję na przyszły tydzień. Chyba, że się coś zmieni.
Pozdrawiam i witam raz jeszcze :-)
Myślę, że mi jest równie miło, ponieważ mam coś wartościowego do czytania. Co do moich teorii to przyznam, że nawet bardziej cieszę się z tych nietrafionych. Uwielbiam tajemnice, sekrety i zagadki, a im trudniej je odgadnąć, tym lepiej. To znaczy, że opowiadanie będzie mnie trzymać w napięciu jeszcze przez wiele, wiele rozdziałów. Dlatego z miłą chęcią poczekam na kolejne rozdziały aby dowiedzieć się co ukryłaś w tej historii.
UsuńTylko jak można nie lubić Ollisia? - żartuję oczywiście. Tym bardziej, że ten wątek nienawiści jest bardzo ciekawy.
Zatem cierpliwie czekam na to, aż wszystko nam się będzie powolutku wyjaśniać w opowiadaniu i niecierpliwie czekam na kolejny rozdział.
Co do informowania - niestety nie posiadam gg. Jeśli oczywiście chcesz, to mogę Cię informować w jakiś inny sposób o nowościach u mnie. Jednak, na ile zdążyłam się połapać w tych cudownych gadżetach bloggera, opcja 'obserwowanych' jest najlepszym sposobem informowania, bo automatycznie wyświetla kiedy pojawiło się coś nowego.
No hej, jedna porażka jeszcze nie o wszystkim decyduje. Okay, zdarzyło się, ale trzeba się jak najszybciej otrząsnąć i iść dalej. Pokazać tym 'czemu się nie udało", że jeden konkurs jeszcze nie o wszystkich przesądza. zwłaszcza konkurs po dłuższej przerwie, konkurs, gdzie są większe niż normalnie emocje, oczekiwanie, presja.]
OdpowiedzUsuńTak więc, niech Harri berze się w garść i po prostu niech robi swoje :)
//du--blebst
//nudeln-zone