Było kilka minut przed osiemnastą,
kiedy z duszą na ramieniu, zapukał w drewniane drzwi gabinetu na drugim
piętrze. W całym budynku, nie licząc jego i człowieka, z którym miał się
spotkać, nie było żywej duszy. Tylko ochroniarz przy bramie wiedział o tym
spotkaniu, a legitymując go przy wejściu uniósł brwi, jakby pytał czy to na
pewno on. Doskonale znał takie spojrzenia, już dawno przestały robić na nim
jakiekolwiek wrażenie. Mężczyzna, z pewnością jak każdy Fin, znał historię jego
pokręconej „kariery”, a więc jego obecność w tym właśnie miejscu, mogła być zaskoczeniem.
Nie zamierzał jednak nikomu tłumaczyć się z własnych wyborów, które
doprowadziły go do tego miejsca.
Specjalnie wybrał schody,
aby odwlec moment, w którym przyjdzie mu stanąć oko w oko z dzisiejszym katem.
Jednocześnie chciał jak najszybciej poznać decyzję, która zaważy na całym jego
dalszym życiu. Poważnie obawiał się dzisiejszej rozmowy, i chociaż wiedział, że
zrobił wszystko co w jego mocy, aby dano mu kolejną szansę, jednocześnie zdawał
sobie sprawę, że nie będzie to takie proste. Widmo przeszłości wciąż ciągnie
się za nim. To jego kula u nogi, której nie potrafił się pozbyć, wątpił czy
kiedyś mu się to uda, gdziekolwiek by nie szedł, ona zawsze była przy nim,
nawet wtedy, a może zwłaszcza, gdy zostawał sam. Wtedy była jak najgorsza
tortura, przypominając mu nie tak znów odległe czasy, kiedy myślał, że cały
świat leży u jego stóp. Wtedy, gdy w jego mniemaniu był panem życia i świata. Życie
jednak bardzo boleśnie zweryfikowało to wyobrażenie. Jednego dnia jadł kawior
ze złotej tacy, by następnego stoczyć się na samo dno, głodując niczym
najgorszy przestępca.
Zapukał drżącymi palcami,
wstrzymując jednocześnie oddech.
Stanowczy głos zza drzwi nakazał wejście,
i chociaż ton tego zaproszenia daleki był od serdecznego, zaryzykował i wszedł
do środka. Mężczyzna za biurkiem skinął w jego kierunku, a na twarzy pojawił
się cień uśmiechu, znajomy gest, który dodał mu odrobinę otuchy. Przywołał go
dłonią, bezgłośnie wskazując na fotel po drugiej stronie, który Olli natychmiast
zajął. Podczas gdy towarzysz, jeszcze przez kilka minut, prowadził ożywioną
dyskusję, on obserwował wnętrze gabinetu. Nic się nie zmieniło w jego wyglądzie.
Ścianę zdobiła wciąż ta sama kremowa tapeta, okraszona w wielu miejscach
zdjęciami z ważniejszych zawodów, na niektórych dostrzegł także własną
szczęśliwą twarz. Regały wciąż uginały się pod ciężarem pucharów i innych
nagród, dla których nie było lepszego miejsca niż to, w samym sercu skoków, miejscu,
które dla większości zawodników stanowi początek ich drogi. Mógłby się nawet
założyć, że wielka plama na suficie, od wielu lat była nieodzownym elementem
dekoracyjnym. Przynajmniej on pamiętał ją doskonale, gdy podczas wielu rozmów,
wznosił oczy ku niebu. Od razu ogarnęło go uczucie dejavu, ileż razy tutaj bywał w przeszłości? Zdecydowanie znacznie
częściej niż reszta zawodników, którzy nie mieli zbyt wielu okazji ku temu. A
Olli wpadał często, jeśli nie z przymusu to z własnej inicjatywy, by
porozmawiać z Jarkko. Trener, człowiek który od przeszło czterech lat, wciąż
niezmiennie kieruje kadrą. Człowiek, któremu zawdzięcza tak wiele, jego
pierwszy trener, gdy w wieku ośmiu lat połknął bakcyla sportowego. I mimo
późniejszego ich rozstania na stopie zawodnik - trener, to jednak zawsze byli
przyjaciółmi. To właśnie za jego namową, odsunął się na pewien czas od kadry,
uporządkował swoje życie osobiste, uporał się z problemami, by na nowo zacząć
spokojne treningi, które powoli przynoszą sukcesy. Co prawda małe sukcesy, ale
nawet z nich nauczył się cieszyć, doceniać. Wiedział, że jego usilnie starania,
treningi, a nawet w miarę dobre wyniki, nie są gwarantem tego, że w przyszłym
sezonie będzie należał do kadry. Wszystko zależało od tego jednego człowieka,
to właśnie on, w tej chwili miał władzę nad jego losem. To w nim pokładał całą
nadzieje, na odzyskanie własnego poczucia wartości. Miał wiele do udowodnienia,
nie tylko ludziom z branży, trenerowi czy dawnym kolegom, ale przede wszystkim
sobie.
A to, wymagało odrobiny wiary w
jego osobę.
- Przepraszam, Marie, jak zwykle
posądza mnie o sklerozę.
Z zadumy wyrwał go głos trenera.
Poprawił
się na fotelu, czując powracający niepokój. Mężczyzna tymczasem odpalił
papierosa, zaciągając się natychmiast dymem nikotynowym. Był to jego jedyny
nałóg, którego nie potrafił pozbyć się od blisko piętnastu lat. Jedyna
przyjemność na jaką sobie pozwala – tak zwykł zawsze mówić. Nie palił tylko w
obecności żony i dzieci, często ukrywając się na balkonie lub w innych
zakamarkach domu. Zignorował karcący wzrok chłopaka, który nie należał do
entuzjastów palenia i z uśmiechem na ustach wypuścił powietrze. Jakby chciał
sprowokować swego dawnego podopiecznego do wygłoszenia moralizatorskiej
pogadanki, których notabene wysłuchał już dość z ust rodziny i lekarzy. Nic z
tego, Olli zbyt dobrze znał szpony nałogu, aby próbować zmusić kogoś do jego
rzucenia, sam wiedział, że dopóki samemu nie podejmie się decyzji o
zaprzestaniu, żadne prośby czy groźby nie przyniosą pożądanych efektów. Mogą co
najwyżej jeszcze bardziej pogorszyć sytuację.
- Chciałeś ze mną porozmawiać.
Z trudem przyszło mu wypowiedzenie
tych słów, bał się bowiem odpowiedzi jaką usłyszy. Nic nie mógł poradzić na to,
że głos mu zadrżał. Przeniósł wzrok z dymu krążącego w powietrzu i w
oczekiwaniu spojrzał w oczy trenerowi.
- Nie będę owijał w bawełnę… - pochylając
się nad biurkiem, oparł dłonie o ciemny blat. – jeśli chodzi o twoje wyniki … wszystko idzie
w dobrym kierunku, treningi pokazały, że przez ten czas nie zapomniałeś jak się
skacze – wysilił się na żart, ciepły uśmiech rozjaśnił mu twarz, ale Olli wciąż
był skupiony, jakby oczekiwał kolejnego ciosu. Odchrząknął, ponownie zaciągając
się papierosem. – Badania, też masz w porządku – dotknął dłonią plik papierów,
które jak się domyślał, były wynikami niedawno przeprowadzonych badań
wydolnościowych i szeregu innych, które musiał dołączyć do wniosku o ponowne
dopuszczenie go do kadry. - … tylko… - trener zawiesił głos.
Doczekał się ciosu. I właśnie tego obawiał się
najbardziej, Jednego krótkiego słowa, które na zawsze przekreśliłoby jego
powrót na skocznie w barwach Finlandii. Innej opcji nie brał po uwagę, był rodowitym
Finem i tylko w barwach tego kraju chciał wygrywać, nawet jeśli ten kraj nie
chce go widzieć w roli swojego reprezentanta. Pamiętał ich ostatnią rozmowę,
dokładnie w tym samym gabinecie, kiedy zaproponowano mu urlop od skoków, w rzeczywistości
uznał to za degradację, odsunięcie, wtedy nie rozumiał tej decyzji Uniósł się
na działaczy, na trenera, w którym pokładał nadzieje na polubowne załatwienie
spraw, kolejne przerzucenie na kogoś odpowiedzialności. Tym razem jednak,
trener powiedział dość i Harry Olli musiał sam ponieść konsekwencje swoich
czynów. Kara był bolesna, ale nauka jaką z niej wyniósł była tego warta.
- Jarkko - zaczął twardo. -… sam
wiesz, jak ciężko harowałem, żeby wrócić, ile sił kosztowało mnie to wszystko
co działo się po olimpiadzie. Nie jestem już tym samym chłopakiem, co kiedyś,
dla którego liczył się tylko blichtr wygranej. Dojrzałem. - … poczekaj –
podniósł głos widząc, że trener aż wyrwał się, aby mu przerwać. -… nie
zamierzam tak łatwo się poddawać, kocham skoki, to całe moje życie. Wiesz o
tym!
- Cholera, Olli, widzę, że nauczyłeś
się mówić przez ten czas.
Zastygł z rozwartymi ustami, zaskoczony tym
atakiem. Nigdy nie należał do rozmownych, to fakt, ale w obliczu zamknięcia
komuś drogi do spełniana marzeń, każdemu rozwiązałby się język. Każdy walczyłby
do ostatnich słów, aby chociaż otrzymać chociaż jedną, nawet jeśli ostatnią
szansę. Na końcu języka miał odpowiednią ripostę, ale mina trenera wskazywała,
że powinien siedzieć cicho i słuchać co się do niego będzie mówiło. Mężczyzna
zaciągnął się dymem po raz ostatni, po czym zgasił papierosa w maleńkiej
popielniczce, którą następnie przełożył na parapet, kryjąc za doniczką z
kaktusem. Olli z narastającym napięciem obserwował całą tę sytuację, gotowy
zaraz wybuchnąć z ogarniającego go niepokoju.
- W sobotę jest trening, masz na
nim być.
Wreszcie przestał go torturować,
a widząc jak ogromna ulga malowała się na twarzy Fina, sam się uśmiechnął. Krótka
wiadomość, sygnał co ma robić wystarczył, aby droga na nowo przybrała jasny
koloryt. W głosie trenera było jednak coś innego, nieznanego do tej pory, ale
Olli szczęśliwy z przebiegu tej rozmowy, nie zwrócił na to większej uwagi. Szybko
obgadali wszelkie szczegóły, resztę czasu poświęcając na przyjacielską rozmowę,
podczas której trener wypalił kolejne trzy papierosy. Zawsze się im dobrze
rozmawiało. Tym razem jednak, rozmowa ze strony trenera nie do końca była
szczera. Zataił przed nim jeden, ważny szczegół i teraz gryzło go sumienie. Znał
stanowisko zarządu, który jeszcze na kwadrans przed tym spotkaniem, wydał mu
jednoznaczne wytyczne odnośnie chłopaka, do których musiał się zastosować. Sam
jego pomysł, kiedy to na zebraniu, wobec pogarszającej się formy pozostałych
zawodników, zaproponował Olliego, spełzł na niczym. Wywołał tylko ironiczny
uśmieszek na rumianych twarzach dygnitarzy w garniturach. Właśnie to oznaczało
krótkie słowo „tylko”, którego użył, gdy na moment zawiesił głos. Patrząc
jednak w oczy chłopakowi, nie mógł z góry go skreślić, nie chciał odbierać mu
tej nadziei, która wciąż tkwiła w jego spojrzeniu. Wtedy zdecydował, sam sobie
postawił jeden warunek i miał nadzieje, że za kilka dni, podczas treningu, warunek
ten się spełni. Ale to wszystko zależało już tylko od „diabełka o twarzy
anioła” jak niegdyś go nazywali.
Kiedy już wychodził, zatrzymał go
jeszcze w drzwiach.
- Wierzę w ciebie, Harri.
Nawet nie wiedział, jak wiele
znaczą dla niego te słowa. Zwłaszcza od człowieka, którego niegdyś tak bardzo
zawiódł.
Do domu dotarł dopiero
jakiś kwadrans przed dwudziestą pierwszą. Jazda o tej porze, po ulicach Lahti
jest niczym diabelski młyn w wesołym miasteczku. Jeździł bez celu,
przemierzając uliczki, aż sam nie wiedząc kiedy znalazł się pod skocznią, na
której oddał swój pierwszy w życiu skok. Było to ponad dekadę temu, a wciąż
czuł to samo podekscytowanie co tamtego dnia. Tak było przy każdym skoku, lata
minęły, ale w nim nie zatarły tego uczucia triumfu, gdy szybował w powietrzu.
Już odliczał w myślach godziny do tej najważniejszej próby. Mimo iż to był
tylko trening, dla niego to była jedyna szansa na pokazanie się, trener
jednoznacznie dał mu do zrozumienia, że po nim ogłosi kadrę. Musi więc być
najlepszy. Wierzył, że tylko to zapewni mu udział w zawodach.
Nie wiedział jednak, że jego
sprawa została już załatwiona, pod stolikiem, w cichym układzie, ktoś
zdecydował o jego przyszłości w kadrze. W życiu bowiem, nie wszystko zależy
tylko od nas samych, często to inni kierują naszym życiem, zostawiając nam
jedynie namiastkę samokontroli. Harri Olli nie posiadł jeszcze tej wiedzy, a
może odrzucał jej istnienie, wierząc we własne możliwości, którymi zdoła
przekonać całą Finlandię i resztę świata, że wciąż wart jest zaufania.
Kiedy wreszcie dotarł na
podjazd przed domem, kilka minut przesiedział w samochodzie, próbując uspokoić
rozszalałe od emocji serce. Wreszcie wysiadł, a zatrzaskując drzwi samochodu w
kieszeni poczuł wibrowanie telefonu, sekundę później ciszę przerwał
heavymetalowy dźwięk.
„ostatnim razem taką minę miałeś w piątej klasie, kiedy Aino pocałowała
cię na szkolnej dyskotece”
Odczytał wiadomość, roześmiał
się niemalże w głos, zerkając na okna sąsiedniego domu. Jak się spodziewał w
balkonowych szybach wciąż odbijało się delikatne światło, a cień, który w nich
dostrzegł, niewątpliwie należał do nadawcy wiadomości. Jak świętować, to tylko z
najlepszym przyjacielem, pomyślał i zamiast we własne drzwi, skierował się do
domu obok.
~…..~
Wyjaśniła się postać bohatera :-)
Zaskoczeni, zawiedzeni, zadowoleni?
Kiedy tylko przeczytałam to zdanie o 'pokręconej karierze' i dodałam do tego wcześniejszą wzmiankę o tym, że główny bohater jest finem, od razu przyszło mi na myśl, że to musi być Olli. I nawet nie wiesz jak się cieszę,że wprowadzasz go do opowiadania jako bohatera pierwszoplanowego! Od kiedy skończył karierę jakoś mniej się o nim pisze, mniej mówi i pewnie co młodsi skokofani w ogóle go już nie pamiętają;D A, pomijając te wszystkie (niestety częste) wpadki, on był jednak bardzo dobrym, nieobliczalnym skoczkiem. Brakuje teraz takiego wariata, który byłby w stanie przewrócić całą rywalizację do góry nogami i z najbardziej zwyczajnego konkursu zrobić zawody pełne emocji i kontrowersji;) Dobrze więc, że będzie chociaż tutaj, skoro nie może być na skoczni;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
[droga--do--gwiazd]
P.S. Każ mi iść się uczyć tej przeklętej anatomii!:D
Zdecydowanie w tej chwili brakuje takiego "wariata" jakim był Olli. Co prawda w pewnym momencie chciał konkurować z nim Gregor, ale szczerze to wynikało bardziej z niego narcyzmu niż samego buntu. Tak więc szkoda, że Olliego tak mało jest ogólnie w skokach i opowiadaniach.
UsuńZawsze miałam do niego sentyment :-)
Harri Olli, Olli Harri?! Ja nie mogę, no! To chyba pierwsze opowiadanie, które czytam, w którym ten Fin występuje jako główny bohater. Muszę przyznać, że jestem pozytywnie zaskoczona - brakowało mi go zarówno w opowiadaniach, jak i w skokach ;)
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemnie się czytało ten rozdział. Mam nadzieję, że w Twojej historii Harri nie zaprzepaści szansy, którą dał mu trener. I coś czuję, że "świętowanie z najlepszym przyjacielem" zapowiada się naprawdę ciekawie :D.
Czekam na kolejny!
Pozdrawiam :*
Według moich obliczeń nie pierwsze bo czytałam już kilka, ale masz rację, że w tej chwili jest go bardzo mało w opowiadaniach i skokach, a szkoda, bo to bardzo fajny chłopak (moim zdaniem ;-)
UsuńNajlepszy przyjaciel będzie odgrywał bardzo ważną rolę w tym opowiadaniu.
Normalnie tak jak wczoraj pisałam ci na gg, jestem w totalnym szoku, że to Harri okazał się bohaterem twojego opowiadania. Obstawiałam raczej Toma, ale jednak to miła odmiana, nie musi być zawsze o Austriakach, prawda? :D
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa tego świętowania, byleby się to nie skończyło, "jak zwykłe". :D.
Szkoda, że Olli już nie skacze, brakuje kogoś takiego jak on w skokach, które teraz są raczej pod dyktando jednej narodowośći, a tak to zawsze można było się spodziewać czegoś szalonego z jego strony, typu skoku fenomenu, czy choćby popukanie się po czole, za które dostaje się dyskwalifikacje, gdy ktoś inny tylko upomnienie, no cóż. Szkoda, że te czasy już nie wrócą.
Pozdrawiam i czekam niecierplwie na 2 :D
Zdecydowanie pisanie o Austriakach już mi się znudziło, dlatego przerzuciłam się na Finów. Oni są jak dla mnie nieprzewidywalni, ale mam nadzieje, że uda mi się ich nieco poskromić. Zwłaszcza Olliego, który już przejawia zapędy do kierowania fabułą :D
UsuńSzkoda, że tak mało jest go w skokach, chociaż ostatnio gdzieś czytałam, że zaczął na nowo trenować i planuje wrócić bodajże w tym sezonie. Fajnie by było, przynajmniej byłoby ciekawie bo jak sama zauważyłaś to zawodnik, po którym spodziewać można się wszystkiego. Jest nieobliczalny, jak kiedyś komentowano jego skoki :-)
No... Tego się zupełnie nie spodziewałam. W zasadzie odrzuciłam Finów. Kiedy padła jednak ta narodowość to i tak pierwszy przyszedł mi na myśl Anssi Koivuranta. Nie wiem, ostatnio chyba też robiłam domysły czy to aby nie Ville Larinto...? tak czy siak, oto HARRI OLLI. Jestem zdumiona, nie czytałam jeszcze o Finach. No, nie wiem co jeszcze napisać, będę po prostu czekać. :))
OdpowiedzUsuńMuszę się przyznać, że początkowo miał to być Larinto, ale jakoś nie szło mi pisanie o nim. I kiedy napisałam jeden z rozdziałów mając w głowie postać Olliego - wiedziałam już, że to jest to. Jedyny możliwy bohater dla tego opowiadania :-)
OdpowiedzUsuńAino <3 Sentyment do tego imienia mam :)
OdpowiedzUsuńOlli... Przyznam, że jestem zaskoczona. Ale jeśli by tak połączyć sobie tego zimnego drania z prologu z nim... no cóż, chcąc nie chcąc, pasuje mi tutaj. w każdym bądź razie opowiadanie o Finach i Ollim to miła odmiana, naprawdę. Zwłaszcza, ze zapowiada się tak fajnie :)
Cam
Zawiedzona na pewno nie jestem, bardziej zadowolona ;) Dawno nie czytałam nic o tymże skoczku. Jakoś w ostatnim czasie przycichło o nim bardzo. A to naprawdę szkoda, bo chłopak ma wielki talent.
OdpowiedzUsuńW życiu można się pogubić. Czasami wystarczy naprawdę niewiele by zaprzepaścić swoje życie i szansę jaką dostajemy od lasu. A potem, kiedy próbujemy naprawić popełnione błędy, zacząć życie od nowa, mogą czekać na nas pewne przeszkody. Na całe szczęscie w tym wypadku ciężka praca skoczka może nie iść na marne, bo mimo wszystko otaczają go ludzie którzy chcą dać mu szanse, którzy w niego wierzą. A trener na pewno w niego wierzy, co potwierdził swoim i zachowaniem i tym, co powiedział.
Cóż świętować można na różne sposoby i oby tym razem te świętowanie było spokojne, bo przecież niedługo skoczek powróci na skocznię i musi być w stanie skakać ;D dobrze skakać ;)
Pozdrawiam ;*** brakowało mi tego twojego pisania, wiesz? ;)
Też żałuje, że Olli tak zniknął. Co prawda słyszałam, że wraca, ale nie wiem na ile to ma być prawda. A szkoda :-(
OdpowiedzUsuńBył, jest, tego typu zawodnikiem, że zawsze można było się spodziewać po nim czegoś zaskakującego, a teraz kogoś takiego brakuje w skokach. Mam nadzieje, ze jednak wróci :D
Tak trener w niego wierzy, ale należy niestety do tej mniejszości. Świętowanie w dozwolonych normach, na szczęście przyjaciel go kontroluje.
Dziękuje za miłe słowa, mnie też Was brakowało przez ten czas :-)
Harri Olli dostaje szansę. Szansę o której marzył, o której śnił, na którą czekał, której pragnął, a jednak nie wierzył, że kiedykolwiek taką dostanie, chociaż nadzieja, że wróci do kadry, nigdy nie zgasła. Teraz staje przed ogromnym wyzwaniem - udowodnić, że zasługuje na to, co otrzymał, że nie na marne pracował i że naprawdę się zmienił. Na lepsze. Bo teraz potrafi już nad sobą panować, że już nie głupoty i skandale mu w głowie. Liczy się kadra, liczą się skoki i zaufanie trenera. Ale chodzi też o jedno życie, które nie potrafi egzystować bez nart. Życie młodego Fina, który w końcu przestaje się cofać, a zaczyna odważnie iść do przodu. Chwilowo tylko na trening, ale 'tylko' to pojęcie względne :]
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
morning-fool.blogspot.com