„ Już dzisiaj wielkie wydarzenie
w naszym kraju. Dwudziestotrzyletni skoczek narciarski, poślubi swoją ukochaną. Przyszli państwo młodzi ukrywali
miejsce uroczystości, ale my wiemy – ślub odbędzie się w pałacu, do którego
zmierza właśnie nasza reporterka, aby relacjonować dla państwa to wydarzenie.
Czekamy na pierwsze relacje ”
Z uśmiechem na ustach czyta
tekst na jednej ze stron internetowych.
Czyż to nie zrządzenie losu? Idealny moment na zemstę – cieszy się w
duchu. Oczyma wyobraźni już widzi jak jej dokona. Poszczególne sceny,
przygotowywane przez ostatnie miesiące, rozgrywają się w nabuzowanej od emocji
głowie. Wszyscy zobaczą Jego upadek. Przez krótką chwile, gdy zamyka oczy znów
jest tamtą dziewczyną w hotelu, wpatrzoną w zatrzaśnięte drzwi, przez które
odszedł, zabierając jej cały szacunek do samej siebie. Rana w sercu znów się
otwiera, ale już nie krwawi. Nie, w obliczu zbliżającej się zemsty.
- Dzisiaj,
dostaniesz nauczkę – szepcze do ekranu, na którym widnieje zdjęcie chłopaka.
Bo oto
nadszedł wielki dzień
Wielki triumf sprawiedliwości.
Jej zwycięstwo.
Szła powolnym i dystyngowanym
krokiem, wzrok wpatrzony przed siebie, a wysoko uniesiona głowa zdradzała dumę.
Twarz emanowała szczęściem. Zupełnie jakby od małego dziecka uczono ją, jak
należy zachować się w taki dzień jak ten. To nie była jednak prawda. Wręcz
przeciwnie, wszystko co w tej chwili prezentowała swoją osobą zawdzięczała
wyłącznie własnej pracy i ambicjom. Bez cienia zdenerwowania czy niepewności,
które w odróżnieniu od niej przejawiał blondyn na końcu czerwonego dywanu, po
którym w tej chwili kroczyła depcząc białe płatki lilii i róż. Ona była pewna,
doskonale wiedziała na czym jej zależy i jak ma wyglądać ta uroczystość. Przestronny
pałacyk mieszczący dużą ilość zaproszonych gości, z których większość stanowili
znajomi Olliego. Ona nie miała nikogo, kogo chciałaby widzieć obok siebie
podczas tego wydarzenia. Droga sukienka przyjemnie szeleściła, tworząc z
rozbrzmiewającymi organami cudowną melodię. Od zawsze lubiła ten dźwięk więc
nie wyobrażała sobie, aby dzisiaj ich zabrakło. Drewniane ławeczki zostały przystrojone
białym płótnem, a na oparciu każdej z nich, tkwił mały bukiecik z lilii.
Zerknęła z satysfakcją na swoją przyszłą teściową, która dyskretnie kichała w
pierwszym rzędzie. Załzawione oczy nie były wynikiem wzruszenia lecz uczulenia
na ich intensywny zapach, ale nawet to nie przeszkodzi Jannie w udekorowaniu
wnętrza właśnie nimi. To była forma kary z jej strony, chciała ukarać kobietę
za te kilka prób rozdzielenia jej z Harrim i pokazać pani Olli, kto teraz ma
większą władzę nad jej synem.
Mniej więcej w połowie swojej drogi do
ołtarza, kątem oka dojrzała znajomą postać. Chociaż starała się być opanowana,
to jednak jej pojawienie się wywołało w niej lekkie zaskoczenie i zachwianie.
Stopy na ułamek sekundy straciły wspólny rytm z melodią, a serce przyspieszyło
swój bieg. To trwało zbyt krótko, aby ktokolwiek to zauważył, jedynie Janna
odczuła w sobie tę zmianę i stała się bardziej niespokojna. Pod płaszczykiem
uśmiechu próbowała ukryć coraz bardziej narastający niepokój. Nie sądziła, że
Silje zdecyduje się pojawić na ich ślubie, a jednak blondynka znów ją
zaskoczyła. Spojrzenie Lehtinen jako chyba jedyne, zamiast na pannę młodą
skierowane było na oczekującego Olliego. Twarz miała skupioną, jakby obmyślała
plan lub co gorsze, czekała na odpowiedni moment by go zrealizować.
Organy umilkły, czujnym spojrzeniem obrzuciła wnętrze pałacu, w którym
rozegra się najważniejsza scena, a zebrani w nim ludzie będą świadkami jej
triumfu. Uczucie podekscytowania było wyraźnie wyczuwalne, chyba nawet bardziej
niż zapach kwiatów. Rozpoczęła się najważniejsza część dzisiejszej
uroczystości, a tym samym już za chwilę na scenę główną wkroczy ona –
sprawiedliwość. Wiedziona ścieżką zemsty dokona ostatecznego rozrachunku z
przeszłością i sprawi, że porzucona i zraniona dziewczyna, niczym feniks,
odrodzi się na nowo. Kapłan przywitał wszystkich zebranych, statecznym głosem odczytując
słowa z trzymanej w dłoni opasłej księgi. Nie wszyscy słuchali tych słów z
jednakowym skupieniem i uwagą. W myślach dotarła do najboleśniejszych wspomnień
tamtego wieczoru, znów była w hotelu, w którym Olli tak brutalnie z niej
zakpił. Wpatrzona w zamknięte drzwi, z zaciśniętymi dłońmi i obietnicą zemsty
na ustach. Już za chwilę dotrze do celu na ścieżce zemsty, którą sukcesywnie
kroczyła od jakiegoś czasu.
Kiedy kapłan zadał standardowe
pytanie czy ktokolwiek zna powody, dla których nie może pobłogosławić ich
związkowi, wstrzymała oddech. Na chwilę zaległa cisza, która jeszcze nigdy jej
tak nie cieszyła jak w tamtym momencie. Zerknęła ponad ramieniem swego, jeszcze
narzeczonego w kierunku, gdzie dostrzegła wcześniej Silje. Miejsce przy filarze
było puste, co jeszcze bardziej ją zdekoncentrowało. Silje miała jakiś plan,
wyraźnie to widziała w jej spojrzeniu. Wydawać by się mogło, że ten moment jest
idealny na przerwanie całej uroczystości. Przecież, gdyby teraz Silje
przemówiła, rzucając chociaż najmniejszy cień wątpliwości, wszystko mogło
skończyć się w tej chwili. Napotkała pytające spojrzenie Olliego, który
najwyraźniej jej zdenerwowanie odebrał jako wątpliwości, szybko więc uspokoiła
go kojącym i pełnym miłości uśmiechu. W tym była mistrzynią.
Olli odetchnął, dodając sobie więcej
otuchy. Nigdy nie lubił publicznych wystąpień, a przysięga małżeńska była w
największym stopniu stresująca. Razem z Janną uznali wyższość własnych słów
przysięgi nad ich tradycyjną formą. Dość czasu mu zajęło, zanim wszystko to co
czuł wobec Janny ubrał w odpowiednie słowa, ale chciał mieć pewność, że to co
powie będzie prawdą i będzie płynęło wprost z jego serca. I chyba dokonał
dobrego wyboru, bo z każdym kolejnym słowem na twarzy dziewczyny pojawiał się
coraz szerszy uśmiech, a oczy lśniły od wzruszenia. Mówił o miłości jaka ich
połączyła, o tym jakim jest szczęściarzem stojąc właśnie w tym miejscu u jej
boku. Planował ich wspólną, szczęśliwą przyszłość i obiecywał ją kochać i
szanować.
Słowa Olliego były piękne,
spodobałyby się każdej kobiecie i każda w momencie oddałaby mu swoje serce.
Wiedziała, że to co powiedział przed chwilą było prawdą. Odczuwała satysfakcję
z tych słów i z tego, że właśnie takie uczucia w nim rozbudziła. Jeszcze
większą satysfakcję odczuła, gdy ujrzała jak Silje wychodzi na zewnątrz.
Pokonana.
Ale przecież to nie Silje
Lehtinen miała być dzisiaj pokonana.
Spojrzała na oczekującego Harriego.
To będzie przyjemność pomyślała, uśmiechając się przebiegle zaczerpnęła
powietrza, które miało dodać jej słowom większą siłę.
- Cóż, nie potrafię mówić tak
pięknie jak ty….- zaczęła kiedy przyszła jej kolej. – chcę tylko powiedzieć, że…
- odczekała sekundę zawieszając głos. -… chociaż nie dałeś mi wcześniej szansy
to udowodniłam ci, że jestem coś warta i pewnie teraz uznasz, że popełniłeś
błąd. Wiesz doskonale, że za złe wybory płaci się surową karę.
Uśmiech zgasł na twarzy Olliego, przybierając
kształt grymasu. Puls przyspieszył w szaleńczym tempie, a na plecach poczuł
dreszcze. Doskonale znał te słowa, które cytowała w tej chwili jego przyszła
żona. Nie rozumiał tylko, dlaczego właśnie słowa z anonimów wybrała jako tekst
przysięgi.
- Cudownie wyglądasz z tą miną… -
w jej głosie pobrzmiewała nutka satysfakcji i triumfu. Tak długo na to czekała,
zemsta smakowała wyśmienicie, a chwila triumfu zmazała tamte bolesne momenty, w
których przeklinała sama siebie za naiwność. Teraz to ona była górą, ona
triumfowała, a Olli był niczym mały karaluch, którego jednym słowem mogła
wgnieść w ziemię. - Nigdy cię nie kochałam, Harri – pojawił się cichy szmer
zebranych gości, nie do końca rozumiejących przebieg wydarzeń.
Z przerażeniem uzmysłowił sobie, że to
nie jest już kobieta, którą tak mocno pokochał. Jeszcze boleśniejsza była myśl,
że nigdy nią nie była. Zszokowany wpatrywał się w jej triumfujące oblicze, w
którym na próżno mógł się doszukiwać jakichkolwiek cieplejszych uczuć wobec
niego. Nie rozumiał za co tak naprawdę się na nim mściła. Zanim zdołał
zareagować, Janna zaczęła się cofać w kierunku bocznego wyjścia.
Upokorzony przebiegł po twarzach
zebranych gości, nie pewny tego jak wytłumaczyć zaistniałą sytuację, po prostu
wybiegł za nią. Za sobą zostawił bolesne spojrzenia i coraz głośniejsze
rozmowy, których był głównym tematem.
Dogonił ją już na zewnątrz.
- Co to miało być, Janna!
Szarpnął ją gwałtownie za ramię,
odwracając w swoją stronę. Przywitało go zimne spojrzenie i zaciśnięte w gniewie
usta, które tyle razy całował.
- Co ja ci takiego zrobiłem? –
jęknął zrezygnowany.
- Pamiętasz Sylwester w 2008 roku,
bar przy skoczni… potraktowałeś mnie jak dziwkę na jedną noc – dodała, kiedy
zrozumiała, że ją rozpoznał. Owszem zmieniła się od tego czasu, nie tylko
psychicznie, ale przede wszystkim pod względem fizycznym. Inny kolor włosów,
szczuplejsza figura i inny rodzaj zachowania wobec niego. Cały ten kamuflaż
okazał się strzałem w dziesiątkę.
- Dlatego upokorzyłaś mnie na
oczach wszystkich?!
- Teraz już wiesz jak to jest…
Jak się czujesz, gdy ktoś rani cię w ten najbardziej bolesny sposób…
Od
kilkunastu minut siedziała z tyłu budynku, na drewnianej ławeczce obok niej
leżał poturbowany bukiet kwiatów. Chociaż bardzo się starała, nie zdołała
wytrwać do końca uroczystości. Nie miała pojęcia co wydarzyło się po jej
wyjściu, tym bardziej zdziwiło ją, kiedy kilka metrów przed sobą ujrzała
wybiegającą Jannę, a w chwilę później Olliego. Kłócili się, z tej odległości
nie słyszała ich słów, ale mogła dostrzec krzywy uśmiech dziewczyny i
cierpienie w oczach przyjaciela. Janna pierwsza uciekła, wsiadając w zieloną
taksówkę, która od jakiegoś czasu czekała przy bramie. Olli stał przez chwilę
ze zwieszonymi ramionami, sprawiał wrażenie pokonanego i zranionego. Chyba
płakał.
Ruszyła z miejsca, ale zanim dotarła do
przyjaciela już go nie było. Po chwili usłyszała pisk opon pomieszany z
krzykiem ludzi, którzy tak jak ona wybiegli z kościoła. Najszybciej jak
potrafiła dołączyła do tłumu, zatrzymując się jak sparaliżowana w pół kroku. Nie
potrafiła otworzyć oczu, wyobraźnia podpowiadała jej obrazy, które zapewne
rozgrywają się przed nią, ale wciąż mocno zaciskała oczy. Nie chciała patrzeć.
Nie, na leżącego bezwładnie Olliego.
Martwego Olliego…
~……~
Ostatni.
Czuję, że na nic
lepszego mnie nie stać w tej chwili.
Przepraszam.
Pewnie dla większości
z Was, to była jedynie kwestia potwierdzenia z mojej strony, ale mimo wszystko
mam nadzieje, że ktoś jest zaskoczony :-)