Marzec był miesiącem końców.
Pierwszym i najbardziej bolesnym okazał się koniec przyjaźni z Silje. Coś, co w mniemaniu obojga miało trwać wiecznie, skończyło się tamtego dnia, gdy przekroczył próg jej pokoju. Relacja z dziewczyną była pewniakiem na całe życie, zgłębiana i pielęgnowana przez lata ostatecznie runęła pod wpływem innego, ważniejszego uczucia. Kto by pomyślał, że miłość może mieć aż taką siłę, by wyprzeć przyjaźń, z którą przecież powinna żyć w symbiozie. Najwyraźniej jednak, te dwa uczucia idealnie współgrają ze sobą tylko wtedy, gdy darzymy nimi jedną osobę, a nie dzielimy na kilka, obdzielając każdą z nich jedynie ich namiastką. Olli doskonale wiedział, że kobiety w jego życiu pojawiają się często, kochają go i na swój sposób, on także darzył je uczuciem podobnym do miłości. Jednak prędzej czy później każda z nich odchodziła, a w jej miejsce pojawiała się kolejna, która równie szybko stawała się jego byłą. Taki już był, że dotychczas żadna nie wytrwała przy nim na dłużej. I z pewnością nie każda wspominała go z uśmiechem na twarzy, miał tego bolesną świadomość. Tylko Silje się nie zmieniała, trwała zawsze bez względu na jego lepsze czy gorsze dni i samopoczucie. Zawsze potrafiła go wesprzeć, a kiedy było trzeba także i porządnie nim wstrząsnąć.
Nic więc dziwnego, że trudno było mu przestawić się na tę nową drogę, w której już mu nie towarzyszyła. Przyzwyczajony do jej obecności wielokrotnie łapał się na próbach skontaktowania się z nią, zazwyczaj pod zupełnie błahym pretekstem. Szukał tego kontaktu, pragnął go, bo przecież nie jest tak łatwo wyrzucić z pamięci osoby, z którą dzieliło się wszystkie radosne i bolesne chwile w swoim życiu. Równomiernie lub nawet trudniej było mu jednak zapomnieć powód, dla którego zdecydował się zerwać kontakty z Silje. Obiecał sobie i Jannie, że dopóki nie zmieni ona swego nastawienia względem niej, nie ma szans na odnowienie łączącej ich relacji. To był cios, którego się nie spodziewał i pewnie dlatego trudniej było mu go zaakceptować. Jeśli w ogóle można było to zrobić. Owszem, analizując uważniej ostatnie miesiące sam przed sobą przyznał, że odsunął ją na dalszy plan. Związek z Janą, prawdopodobna ciąża i przygotowania do ślubu pochłonęły go na tyle, aby zapomnieć o Silje. Absolutnie tego nie zaplanował, taka była po prostu kolej rzeczy, bo kiedy człowiek się zakochuje wszystko inne zaczyna mieć dla niego mniejsze znaczenie. Nie chciał odsuwać swojej przyjaciółki od własnych spraw, ale to stało się samoczynnie i w momencie gdy to zrozumiał, było już za późno. Silje zdecydowanie wyszła poza granicę, jaka określała poziom ingerencji w życie drugiej strony. Wraz z przekroczeniem progu jej pokoju skończył się zatem ważny etap w jego życiu, którego nie spodziewał się kiedykolwiek kończyć. Etap zwany przyjaźnią, bo w stosunku do nikogo innego nie mógł już użyć tej nazwy, a teraz był ostrożniejszy w jej stosowaniu. Podobnie jak „kocham” nie mogło być rzucane bez sensu, porywane przez wiatr i niknące w otchłani, bez szeptu z drugiej strony, której echo słów wnikało prosto w jego serce.
Świat zdawał się jednak nie zważać na jego problemy. Nie zatrzymując się ani na moment, wciąż gnał w swoim szaleńczym biegu. Życie wokół niego też toczyło się dalej, zupełnie nie zauważając tej nagłej i gwałtownej zmiany, która kolejny raz wprawiła go w emocjonalne rozchwianie.
To co okazało się końcem, było jednocześnie nowym początkiem. Nie od dziś wiadomo przecież, że czasami coś w naszym życiu musi się skończyć, by mogło zacząć się coś nowego. Tym nowym, chociaż już tak dobrze znanym Olliemu, był powrót Janny. Tuż po tamtej kłótni z Silje, pojechał po swoją narzeczoną. Krótka, ale bardzo treściwa rozmowa w korytarzu małego bloku, gdzie mieszkała jej jedyna znajoma wystarczyła, aby przekonać ją do powrotu. Przyznał się do błędu, pokajał za brak zaufania wobec niej i jednocześnie zapewnił o swoim uczuciu do brunetki. Zawahanie dziewczyny było chwilowe, ale jakby przeczuwała taki a nie inny przebieg wydarzeń, w momencie była gotowa do powrotu. Wybaczyła mu i to było dla niego najważniejsze. Nie zniósłby świadomości, że stracił nie tylko przyjaciółkę, ale i kobietę, z którą wciąż planował wspólną przyszłość. Koniec cichych dni pomiędzy nimi było najlepszym co w tamtej chwili mogło go spotkać, ale w głębi duszy czuł gorycz tego pojednania. Było to przecież pojednanie okraszone porzuceniem kogoś równie ważnego. Miłość zwyciężyła, a widząc uśmiechniętą Janę u swego boku miał całkowitą pewność, że nie mógł podjąć innej decyzji. Ich wspólne życie, które mieli rozpocząć za kilka tygodni, nabrało rumieńców. Zaryzykowałby nawet stwierdzenie, że było jeszcze lepiej niż kiedykolwiek wcześniej. Być może to on sam, przekonawszy się jak łatwo mógł stracić swoją ukochaną, bardziej się starał, a może w ich związku przestało być tłoczno, a pozostała jedynie najważniejsza dwójka. Wreszcie zniknął cień jaki wisiał nad ich relacją, ale bynajmniej nie była nim Silje lecz bardziej to co sobą ucieleśniała. Zazdrość. Jana wreszcie nie miała do niej podstaw, a przecież to uczucie jak żadne inne niszczy związki nawet najbardziej zakochanych w sobie ludzie. Na całe szczęście ten epizod mieli już za sobą, oboje oddychali z ulgą i z lekką nerwowością odliczali dni do najważniejszego dnia w ich życiu.
Mógłby zatem powiedzieć, że wszystko wróciło do normy. Również listy, które jeszcze niedawno spędzały mu sen z powiek, teraz były już jedynie przykrym wspomnieniem. Ostatnimi czasy leżały na dnie szuflady, ale przynajmniej ich ilość się nie zwiększała. Olli doszedł zatem do jedynego, wydawać by się mogło wniosku odnośnie ich nadawcy. Skoro zdemaskował Silje i zagroził policją, najwyraźniej dziewczyna dała sobie spokój z ich wysyłaniem, a więc tym samym skapitulowała wobec prób rozdzielenia go z narzeczoną. Janna chyba także była tego pewna, bo chciała ostatecznie zamknąć tamten rozdział. Tak właśnie tłumaczyła się Olliemu, kiedy ten przyłapał ją w chwili, gdy w kominku paliła owe listy. Początkowo wydawało mu się to nieodpowiedzialne, bo chociaż miał gęsią skórkę gdy to mówił, to jednak te listy mogły się jeszcze przydać. Jednak w miarę jak biały papier zamieniał się w kupkę popiołu, czuł jak całe napięcie i stres ostatnich miesięcy z niego odpływa. Nareszcie pozbył się ostatnich, namacalnych dowodów własnych błędów. Pozostawały jedynie te dowody, które każda osoba przez niego skrzywdzona, miała wciąż w pamięci. A tych niestety nie da się spalić jak papieru.
Trzecim końcem jaki nastąpił we wciąż zimowym jeszcze marcu, był koniec sezonu w Planicy. W tym przypadku bynajmniej nie był zaskoczony, bo ów koniec następował zawsze w tym miejscu i o tej porze, a więc było to coś do przewidzenia. Planica miała swój szczególny klimat, bo wszyscy podchodzili do zawodów tutaj bardziej na luzie, chociaż oczywiście niektórzy wciąż walczyli o lepsze miejsca bądź zwyczajnie byli zbyt ambitni aby odpuścić rywalizację na najwyższym poziomie. Olliemu wystarczyło dziesiąte miejsce w PŚ, które na początku sezonu wziąłby w ciemno. Uwieńczeniem jego ciężkiej pracy i małych sukcesów, które bardzo go cieszyły, było trzecie miejsce w piątkowym konkursie. Był naprawdę zadowolony z tego sezonu, a słowa trenera jeszcze bardziej go motywowały. Owszem w swojej karierze miał zdecydowanie lepsze sezony, ale w tym wygrał większość bitew z samym sobą i to cieszyło go najbardziej. Powrót do skoków okazał się być najlepszym wyborem, nawet jeśli niektórzy wciąż łypali na niego spode łba. Tego już nie mógł zmienić, pozostało mu jedynie zaakceptować ten brak sympatii ze strony niektórych osób. Prym w pakcie przeciwko niemu wiódł oczywiście Matti, który kilkukrotnie dawał mu odczuć jakim rodzajem uczuć go darzy. Oficjalnie nienawidził go, za pogrzebane szanse podczas olimpiady, kiedy to Olliego podczas konkursu drużynowego dopadła niedyspozycja. Delikatnie mówiąc, bo oczywiście wszyscy wiedzieli w jakim stanie był Fin. To właśnie wtedy ujawnił się jego alkoholowy problem, który ostatecznie odsunął go od kadry na długie miesiące. Po pierwszej serii drużyna była na drugim miejscu, ale wobec jego absencji spadli na ostatnie. Matti, który oprócz Happonena jako jedyny pozostał w kadrze, nigdy mu tego nie wybaczył.
W jego zachowaniu było jednak coś jeszcze, coś co miało związek z ich ostatnią rozmową, kiedy to Matti wypomniał mu historię z Ingrid, której Olli nie pamiętał. Wydawało mu się, że właśnie to jest główny powód niechęci ze strony Fina. Pozostawało zatem dowiedzieć się prawdy u źródła, ale Ingrid uparcie unikała z nim kontaktu. Aż do tegorocznego konkursu w Słowenii. To właśnie tutaj przekonał się jakim był sukinsynem, ale nie spodziewał się z czyich ust usłyszy te słowa…
~…~
Będziecie w szoku, ale podoba mi się ten rozdział.
W sumie niewiele się w nim dzieje, ale jeśli będziecie czytać między wierszami, to pojawia się tutaj naprawdę dużo ukrytych, ważnych wskazówek :D
p.s zaległości u Was nadrabiam, powoli niestety :-(