- Powiedz coś?!
Jej cichy i wciąż jeszcze zlękniony szept
wydawał się docierać do niego z odległej galaktyki, ale mimo wszystko zdołał
przebić się przez natłok myśli jakie krążyły w jego umyśle. Przerwał pozorną
ciszę, która otuliła ich kilka sekund wcześniej, wraz z ostatnim słowem
dziewczyny i sprawił, że nieznacznie uniósł wzrok. Jedynie na tyle, aby ujrzeć lekko
drżące dłonie opatrzone czarnymi paznokciami i srebrnym pierścionkiem na
serdecznym palcu. Dłonie zacisnęły się w pięści, pewne po to aby uspokoić ich
drżenie, ale na nic się to zdało bo zdenerwowanie wzięło górę nad spokojem.
Wyżej nie odważył się unieść
wzroku.
Chociaż wokół nich rozgrywał się
festiwal różnorodnych dźwięków, które jak przez mgłę dopływały do jego
świadomości to i tak zlewały się one w jedność, która brzmiała INGDRID. To imię
już chyba na zawsze będzie kojarzyło mu się z cienkimi bliznami na szczupłych
nadgarstkach brunetki, których był „autorem”. Przez krótki czas w jego umyśle
trwała pustka. Wydawało mu się, że w kawiarni siedzi jedynie jego powłoka
podczas, gdy on sam zawieszony pomiędzy snem a jawą, obserwował wszystko z
ukrycia. Zupełnie jakby wytworzył w sobie pewien rodzaj muru, który miał
chronić go przed rzeczywistością, a w szczególności przed słowami brunetki.
Teraz, gdy już ów mur nie spełniał swego zadania, te myśli uderzyły w niego ze
zdwojoną siłą powodując całkowity chaos i panikę. Siedział więc naprzeciw niej
jak sparaliżowany i próbował zrozumieć sens wcześniejszego monologu. Trudno
było przyjąć do wiadomości własne okrucieństwo, którego kiedyś się dopuściło, a
tym trudniej spojrzeć w oczy swojej ofierze.
Milczał, tak jakby milczeniem
chciał odkupić swoją winę.
O tym, że dziewczyna wciąż jest obok
niego świadczył jedynie jaśminowy zapach perfum, który wypełniał nozdrza
drażniącym aromatem. Również milczała, ale czuł na sobie bystre spojrzenie jej
czekoladowych źrenic, które wwiercały się w jego twarz oczekując reakcji z jego
strony. Powinien w jakiś sposób zareagować i skomentować jej wyznanie – wiedział
to doskonale, natomiast nie miał pojęcia w jaki sposób. Próbował znaleźć
odpowiednie słowa, ale żadne nie wydawały mu się dość dobre. To irracjonalne,
że człowiek zna miliony słów a w takiej sytuacji wszystkie tracą swoją wartość.
Bo co można powiedzieć osobie, którą doprowadziło się na granicę życia i której
przekroczenia była tak bardzo blisko? Jak wyrazić swoją skruchę, skoro zwykłe
słowo przepraszam wydaje się w tej
chwili nie dość odpowiednie. Zresztą żadne słowo, gest czy jakiekolwiek
zadośćuczynienie z jego strony nie sprawią, że jasne blizny na jej nadgarstkach
znikną. Nic nie ma takiej siły, aby zagoić rany powstałe w jej duszy, do
których w znacznej części się przyczynił.
- Wiedziałem, że mnie nienawidzi
za olimpiadę, za spieprzenie szans na medal….- zaczął przypominając sobie te
wszystkie antypatie ze strony Mattiego, których komentowanie przyszło mu
łatwiej niż odniesienie się do tego jak potraktował Ingrid. -… ale nie
sądziłem, że jest coś jeszcze… że to ..- zamilkł, pocierając twarz dłonią.
Drugą nerwowo obracał plastikową łyżeczkę w kubku, w którym zamówione kakao już
dawno wystygło. Podobnie jak dziewczyna nawet nie tknął czarnego napoju. –
Przepraszam – głos mu zadrżał, ale wreszcie zdecydował się spojrzeć na Ingrid.
Najwyraźniej nie chodziło jej o
kajanie się z jego strony, bo delikatny uśmiech przebiegł przez jej pełne usta
i wiedział już, że mu wybaczyła. Nie teraz, gdy usłyszała od niego słowa
skruchy, ale znacznie wcześniej. To zadziwiło go chyba najbardziej, nagła
zmiana w jej obliczu, w które wpatrywał się z lekkim niedowierzaniem, ale
przede wszystkim ze wstydem. Przed kilkoma minutami, kiedy opowiadała mu
historię ich pierwszego spotkania była tamtą dziewczyną. Zlęknioną,
zakompleksioną małolatą, która upatrywała w nim szanse na rozbudzenie swojej
ukrytej kobiecości. Teraz to już przebojowa, pewna siebie i odważna kobieta,
która nie boi się patrzeć mu prosto w oczy i nie przepraszać za swoje słowa. I
nawet jeśli to tylko gra pozorów, w którą zdaje się wierzyć większość ludzi to
Olli zdawał się doskonale ją rozumieć. Trud przemiany jaka się w niej dokonała
nie była aż daleka od jego własnej. Bo przecież każdy z nas chce gdzieś
pasować.
Nie mógł wiedzieć, że Ingrid swoje pierwsze
próby „przypasowania się” rozpoczęła już w przedszkolu. Do dzisiejszego dnia
pamięta szczerbaty uśmiech rudzielca, który nazwał ją okularnicą, a przezwisko
to kroczyło za nią przez lata. Szła z tą etykietką przez dalsze etapy swojej
szkolnej kariery, by na końcu roześmiać się w twarz tym, którzy wcześniej
śmiali się z niej. Już nie potrzebowała ich aprobaty, o którą tak usilnie zabiegała
przez te wszystkie lata. Stała się dorosła i myślała, że widmo przeszłości na
zawsze zostało w tyle. Myliła się, bo lata upokorzeń,
docinków ze strony rówieśników już na zawsze wyryły się w jej psychice. Zawsze
dążyła do perfekcji i ta perfekcja powoli, każdego dnia zabijała w niej życie.
Ta perfekcja wpędziła wątłą siedemnastolatkę w szpony anoreksji, która drążyła
kroplę zniszczenia w jej ciele przez dwa kolejne lata. I kiedy pełna nadziei
odważyła się podejść do samotnego blondyna, okazało się , że jej „przyjaciółka”
ją zdradziła. Olli nie przebierał w słowach wobec niej i już wkrótce siedziała
w swoim pokoju hotelowym z żyletką w jednej i garścią tabletek nasennych w
drugiej dłoni. Nie dokonywała wyboru czy, ale w jaki sposób zakończyć swoje
życie. Dopiero po czasie zrozumiała, że tak naprawdę chciała ostatecznie zerwać
ze swoją chorobą, która chociaż ją wyniszczała to jednak zakorzeniła się w niej
tak mocno, że nie potrafiła z nią walczyć. Tak więc to nie Olli wpędził ją w
szpony samobójstwa, chociaż prawdę powiedziawszy miał w tym swój udział. Do
tego kroku skłoniła ją przede wszystkim własna perfekcja, której już nie
potrafiła sprostać i słabość wobec choroby.
Odrzuciła
natrętne myśli, które przywołały bolesne wspomnienia.
- Matti też zapomni – rzuca
spokojnie w kierunku Harriego, który przyjmuje to zapewnienie z jej ust dość
ostrożnie. Co prawda Ingrid zna Fina znacznie lepiej niż on, ale nawet to nie
dawało mu gwarancji, że kiedyś ich relacje będą co najmniej poprawne. Znając
już powód, dla którego Matti traktował go w taki a nie inny sposób, nie był
zdziwiony. Sam ze sobą z trudem wytrzymywał.
Nadzieją jednak napawało go
krótkie słowo wciśnięte między pozostałe. Też
– w zestawieniu z zapomnieniem pozwalało mu wierzyć, że skoro Ingrid mu
wybaczyła i zapomniała to on sam też kiedyś będzie zdolny do czegoś takiego
względem samego siebie.
Mówią, że
jesteśmy tylko ludźmi.
Kruchymi istotami o równie słabych
charakterach, dla których życie to nieustanna walka z własnymi słabościami.
Bycie tylko człowiekiem ponoć usprawiedliwia nas, gdy popełniamy błędy. Ponoć
mamy do nich prawo, bo na nich uczymy się mądrości, która pod koniec życia
pozwala nam spojrzeć wstecz i powiedzieć sobie „nie żałuję”.
Olli w swoim życiu żałował wielu
rzeczy, wielu podjętych decyzji, które rzucały się cieniem na jego
teraźniejszość. Świadomość popełnianym błędów bolała, szczególnie gdy przed
oczyma pojawiał się obraz czekoladowych oczu, które zdawały się szeptać w jego
kierunku słowa przebaczenia. Równie mocno bolało wspomnienie zawiedzionej
twarzy Silje, gdy się rozstawali.
- Wracasz do starych nawyków ?! – poczuł mocne
klepnięcie w plecy, które wytrąciło go z refleksji i wspomnień. Szturchnięcie
uszczupliło nieco ilość przezroczystego napoju, a w Ollim obudził się dawny
awanturnik. Nigdy nie lubił kiedy przeszkadzano mu podczas picia, zdecydowanie
wolał samotność przy kieliszku. Kiedy więc już na końcu języka miał ciętą
ripostę wobec tego, kto odważył się mu przeszkodzić, a dłonie powoli przybierały
kształt pięści - rozpoznał napastnika.
- Pijesz czy
odmawiasz jakąś modlitwę? – spytał zamawiając dwa drinki, a Olli kątem oka
dojrzał brunetkę, która sądząc po zachowaniu była dzisiejszą partnerką Larsa.
Powoli przeniósł wzrok na trzy
napełnione wódką kieliszki, które wciąż stały przed nim chociaż zamówił je
ponad dwie godziny temu. Tym razem zamiast picia wybrał konwersację z własnym
ja, które jakoś niespecjalnie skore było do rozmowy.
- Ten jest
za wszystkie dziewczyny, których imion nawet nie pamiętam - wskazał na pierwszy
z lewej.-… ten za Ingrid, którą prawie zamordowałem ….- może i nieco mijał się
z prawdą, ale nie mógł przestać myśleć o tym jak niewiele brakowało, aby zabiła
się przez niego, a wtedy miałby na rękach jej krew. Jak wiele jest takich
dziewczyn jak Ingrid, których nie zdołało uratować? -… a ten…- zawiesił głos na
chwilę, bo nie był pewny czy przyjaciółkę także powinien dodawać do tej grupy.
-… za Silje.
- Silje? – w
ustach Larsa wciąż było słychać czułość z jaką wypowiadał imię swojej dawnej
dziewczyny. – Wreszcie kopnęła cię w dupę…
- Co?!
Reakcja Olliego utwierdziła go w
przekonaniu, że pomylił się co do powodu dla którego Fin miałby pić przez
Silje.
- Czyli
jednak nie … - powiedział zawiedziony, odbierając zamówione drinki od barmana.
Widząc konsternację na twarzy Olliego postanowił ciągnąć swój wywód dalej.
Najwyraźniej Harri wciąż żył w błogiej niewiedzy co do uczuć jakimi darzyła go
przyjaciółka.
- Nie wiesz
dlaczego zerwaliśmy, prawda?
Olli potrząsnął głową. Silje nigdy tak
naprawdę nie rozmawiała z nim na ten temat. Chociaż widział, że zerwanie ją
zabolało i długo wracała do równowagi po rozstaniu z Larsem, to jednak nigdy
nie powiedziała mu całej prawdy. Spodziewał się zdrady ze strony chłopaka,
która bolała ją tak bardzo, że po prostu najłatwiej było o niej nie mówić.
-
Wiedziałem, że ci nie powie – zaśmiał się z przekąsem. – Cała Silje… - pokręcił
lekko głową wzdychając jednocześnie, ale widać było, że aż palił się aby
powiedzieć mu prawdę. - … kazałem jej wybierać… czy chce być moją dziewczyną
czy Twoją przyjaciółką – Olli rozdziawił usta zaszokowany tą wiadomością, która
rzucała nowy cień na dawne wydarzenia. A więc Silje też była w takiej sytuacji,
dylemat jaki przez kilka tygodni spędzał mu sen z powiek, był jej tak dobrze
znany. Tyle tylko, że ona miała w sobie dość siły, aby walczyć o to co ich
łączyło, poświęciła swój związek dla przyjaźni. A on zachował się jak tchórz.
Teraz już rozumiał zawiedzoną minę Silje, gdy oznajmił jej że ważniejsza jest
dla niego miłość.
- Ale ze
mnie dupek – jęknął, pocierając zmęczoną dzisiejszymi wiadomościami twarz.
- Gorzej…-
usłyszał nad sobą głos Larsa. - … prawdziwy z ciebie sukinsyn – ton głosu
zdradzał zadowolenie i prawdziwość tych słów. Wkrótce Lars zostawił go samego,
a Olli spojrzał na kieliszki, które coraz bardziej wabiły jego nadszarpniętą
siłę wolę. W tej chwili myśli krążyły wobec dwóch pytań, które stawiała mu
własna świadomość.
Czy takie poświęcenie ze strony Silje
dowodzi tego, że przyjaciółka jest w nim zakochana? I drugie, czy to mogło
popchnąć ją do pisania anonimów?
Nie znając odpowiedzi na żadne z tych
pytań, chcąc zagłuszyć własne myśli – szybko opróżnił zawartość kieliszków i
skinął na barmana, który już podążał w jego kierunku z pełną butelką.
~………~
Wracam po miesiącu i mam nadzieje, że ktoś
ucieszy się z nowego rozdziału.
Nie jest co prawda dziełem sztuki, ale biorąc
po uwagę moją ostatnią wenę (czyt. brak weny) wydaje mi się, że mogło być
gorzej.
Najgorsze jest to, że przez ten czas
narobiłam sobie mnóstwo zaległości na Waszych blogach, które obiecuje nadrobić.
To będzie dla mnie przyjemność więc postaram się zrobić to jak najszybciej :-)
PS. Drobne problemy z czcionką, chyba to nauczka za moją nieobecność.